niedziela, 19 czerwca 2016

Rozdział IX

Witam :) Przybywam z nowym rozdziałem, który (mam nadzieję) przypadnie wam do gustu <3
Mile widziane komentarze :)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

  Poniedziałek to najgorszy dzień tygodnia. Są jednak różne rodzaje poniedziałków – jesienny, gdy powoli przygotowujemy się do hibernacji, zimowy, kiedy nasze ciało odmawia współpracy z rozumem i chce leżeć pod ciepłą kołderką jak najdłużej, wiosenny, w którym mamy wrażenie, że zaspaliśmy do szkoły czy pracy.
  Jednak najgorsze są poniedziałki letnie. Pierwsze promienie słońca, które ani trochę nas nie oszczędzają, wkradają się przez kolorowe zasłony i rolety, tylko po to, by upomnieć się o chwilę uwagi. Skłaniają nas do kupna ciemniejszych firan, lub zwyczajnego zaklejenia okien. Soczystoniebieskie niebo przekonuje, że jest wspaniała pogoda, mimo że tuż po wyjściu z domu kostniejemy z zimna. Ponownie przestępując przez próg naszych mieszkań, sprawdzamy, która jest godzina. Wtedy okazuje się, iż wskazówki leniwie spoczywają na cyfrach 4 i 12, pokazując, jak bardzo świat przejmuje się naszą bezsennością. 
  Tamten poranek należał do jednego z takowych – aczkolwiek to nie ja byłam jego ofiarą.
  Jungkook wyszedł na dwór nawet nie zauważając, że go wołam. Widząc, co robi mój młodszy brat, wzruszyłam ramionami. Przyzwyczaiłam się do jego dziwnych zachowań o poranku. Niestety, zapomniałam, że nasi tymczasowi współlokatorzy widzieli takie zjawisko po raz pierwszy. Rap Monster przyłożył sobie dłoń do czoła, upewniając się, czy nie ma gorączki. HoSeok nawet nie spojrzał w stronę bruneta, od razu idąc do kuchni, zapewne w poszukiwaniu czegoś do picia. Jimin skierował swoje kroki w moją stronę, opierając brodę na moim ramieniu. Suga przetarł twarz dłońmi, kręcąc głową i wracając do pokoju. Jin kilkukrotnie zamrugał oczami, przenosząc wzrok ze mnie na drzwi. V... Nawet nie raczył wstać. Rozumiałam, że mają kilka dni wolnego i chcą to wykorzystać, ale bez przesady. 
  Wkroczyłam do pokoju Cookiego, zrzucając kołdrę i poduszki z łóżka. Taehyung zwinął się w kłębek, nadal będąc pogrążonym we śnie. Westchnęłam. Stwierdziłam, że tym razem mu odpuszczę.
  Opuściłam pomieszczenie, omal nie potykając się o roześmianego, turlającego się po podłodze HoSeoka. 

- Mogę wiedzieć, z czego się śmiejesz? - uniosłam lewą brew i wyciągnęłam w jego stronę rękę, pomagając mu podnieść się z posadzki.

- Zapytaj Ciastka – odpowiedział tylko, nie mogąc powstrzymać kolejnych napadów śmiechu. Pokręciłam głową i weszłam do kuchni, czując wydobywający się stamtąd zapach smażonego ciasta. Zauważyłam, że mój brat siedzi na krześle, czekając na swoją porcję śniadania, dlatego podeszłam do niego z zamiarem dowiedzenia się, o co chodziło Horsowi. - Cookiś... Co takiego zrobiłeś, że wszyscy się z ciebie śmieją?

- Nieważne – burknął brunet, uporczywie wpatrując się w talerz przed sobą. 

- Nie udawaj, że nagle zacząłeś się interesować sztuką zdobienia talerzy – zironizowałam.

- Nie mam pojęcia, o czym mówisz – zbagatelizował moje słowa, wciąż studiując złote wzory wymalowane na brzegach porcelany. 

- Nie to nie – wzruszyłam ramionami. - Mam tylko nadzieję, że nie dowiem się o tym z jakiejś gazety – dodałam.

- Chodzi o to – zaczął Jin, stojący przy patelni i pilnujący omletów – że Jungkook stał na ulicy dobre pięć minut w bokserkach i koszulce, a kiedy przeszła obok niego jakaś starsza kobieta, zaczął do niej mówić coś w stylu: "Ukochana, chodź do mnie, nie musimy jeszcze wychodzić z łóżka".

- Nie wspominając o tym, że była to wasza sąsiadka – zauważył NamJoon.

- Tylko mi nie mów, że odwaliłeś coś takiego przy pani Seung.

- Skąd miałem wiedzieć, że jestem na dworze, na dodatek, że mówię do tej staruszki, a nie do YooKyo? - bronił się chłopak, dopóki nie zorientował się, co powiedział.

- Wiedziałam! - krzyknęłam i zaczęłam tańczyć na środku kuchni taniec radości.

- A tobie co? - zmarszczył brwi YoonGi, wchodząc do pomieszczenia.

- Nareszcie Kook przyznał, że kocha się w YooKyo! - klasnęłam w dłonie, siadając przy stole. 

- Mogę spytać, kto to?

- Moja przyjaciółka ze szkoły. Poznacie ją dziś po zajęciach, bo jestem pewna, że będzie chciała przyjść, kiedy dowie się, że ty też będziesz, kochasiu – uśmiechnęłam się z przekąsem i zabrałam za jedzenie, które Kim postawił przed naszymi nosami. - Smacznego!

                                                                       *** 

  Reszta poranka obyła się bez większych ekscesów (może nie licząc ledwo żywego Taehyunga, który od razu po śniadaniu poszedł się położyć... do wanny). Razem z Jeonggukiem dotarliśmy do szkoły i rozdzieliliśmy się na jednym z licznych korytarzy. Od razu udałam się do Pokoju Samorządu. 
  Wszędzie leżało pełno zapisanych kartek, długopisów i teczek. W tym oceanie bieli i czerni dojrzałam JunSu, notującego coś na kartce.

- LeeNa! Nareszcie jesteś. Potrzebuję twojej pomocy – zawołał, kiedy mnie zobaczył.

- Cześć, ciebie również miło widzieć. Dziękuję, że pytasz, jak minął mi weekend. Tak, był naprawde wspaniały. A twój?

- Leenuś, moje ty słoneczko, wybacz, ale naprawdę nie mam głowy do życia przez ten cały konkurs talentów. Siedzę tu chyba od szóstej, a i tak jeszcze nie skończyłem przeglądać wszystkich zgłoszeń. 

- Rozumiem, że ta góra papierów to właśnie zgłoszenia.

- Taa... Trochę jeszcze tego zostało, ale chyba w dwójkę damy radę, co nie? - chłopak zawsze potrafił zarazić wszystkich optymizmem, jednak tym razem chyba nie miał nastroju na takie rzeczy, bo od razu po wypowiedzeniu tych kilku słów zanurkował z powrotem w stosy kartek. 

- Oczywiście, że damy radę. W końcu to my – niezwyciężona dwójka – zachichotałam i wzięłam się do pracy.

                                                                          *** 

  Po trzech godzinach byłam pewna, że co najmniej połowa kandydatów nie przemyślała swojego uczestnictwa w konukrsie. Nie sądziłam, że można być na tyle odważnym, by na szkolnej scenie zaprezentować striptiz, ale i takich osób nie brakowało.

- To już ostatnie – odetchnął z ulgą Jun, rzucając kartkę w róg biurka i przecierając twarz.

- Teraz jeszcze tylko wystroimy salę i mamy wolne – przeciągnęłam się na krześle, spoglądając na zegarek. - Trochę się tu zasiedzieliśmy, nie sądzisz?

- Rzeczywiście... - przyznał blondyn. - A tam, jeśli wykorzystamy resztę lekcji, może uda nam się ze wszystkim wyrobić przed szesnastą?

- Miejmy nadzieję.

- Dobra, może najpierw pójdźmy coś zjeść, a dopiero potem zajmijmy się resztą? - zaproponował.

- Tak, umieram z głodu – zgodziłam się z nim, a mój brzuch mi zawtórował, wydając z siebie donośne burknięcie.

  Su tylko się zaśmiał, otwierając przede mną drzwi.

                                                                             *** 

  Po skończonym posiłku w postaci drożdżówek udaliśmy się do auli. Na szczęście panie sprzątaczki były na tyle miłe, że wysprzątały całą salę przed naszym przybyciem. Byłam im naprawdę wdzięczna, bo gdybyśmy mieli jeszcze wycierać kurze i myć podłogę, któreś z nas wylądowałoby w szpitalu albo psychiatryku.

- Najpierw pomyślmy nad ustawieniem krzeseł – zarządził Jun. 

- Okej. Myślę, że mogą zostać tak, jak są teraz. Wystarczy tylko odstawić około dziesięciu na bok. Na scenie trzeba wyznaczyć miejsce dla jury. 

- Sądzę, że lepiej będzie jeśli jury będzie siedziało przed sceną...

  Na podobnych rozmowach minął nam czas aż do przerwy obiadowej. Oboje byliśmy w miarę zadowoleni z efektów współpracy – wszystko było zaplanowane i ustawione, trzeba było tylko poprzywieszać balony, wstążki i inne serpentyny.

- Lee! - usłyszałam krzyk za swoimi plecami. Odwróciłam się, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

- Yoo! - również krzyknęłam i przytuliłam młodszą koleżankę.

- Dawno się nie widziałyśmy – ponuro stwierdziła dziewczyna, rozglądając się po sali. - Może wam pomóc? - spytała, widząc ozdoby w kartonie. Kyo kochała dodatki, uwielbiała pomagać, a nade wszystko lubiła dekorować, co skutkowało jej aktywną działalnością na rzecz dobrego wyglądu szkoły.

- Wiem, wiem. Ale dziś spędzimy ze sobą cały dzień! - obiecałam, po czym wyciągnęłam telefon z kieszeni marynarki. - Muszę teraz do kogoś zadzwonić. Jeśli chcesz, idż razem z Parkiem na obiad.

  Wybrałam numer Rap Monstera, czekając, aż się odezwie.

- Halo?

- Kopyta ci walo – odpowiedziałam, nie mogąc się powstrzymać.

- Naprawdę? Myślałem, że jesteś dojrzalsza – skomentował raper.

- Nawet pożartować przy tobie nie można, panie Dorosły. Za ile będziecie?

- Już jesteśmy.

- To świetnie – ucieszyłam się. - Zaczekajcie w holu, zaraz po was przyjdę – rozłączyłam się i wyszłam z auli. Chwilę później byłam na parterze i próbowałam przecisnąć się przez tłum otaczający BTS. - Proszę o rozejście się do swoich klas! - podniosłam głos. Uczniowie leniwie zrobili to, o co poprosiłam, a ja wreszcie mogłam bez przeszkód dotrzeć do chłopaków.

- Kobieto, jest taki upał, a ty każesz nam czekać w najgorętszym miejscu w szkole – zaczął marudzić Min.

- Błagam cię, to, że kilka minut postoisz w świetle słonecznym nie oznacza, że umrzesz – wywróciłam oczami i ponownie wkroczyłam na schody. - Lepiej od razu zajmijmy się obowiązkami, żeby mieć wolne popołudnie.

  Gdy dotarliśmy na miejsce, było tam już sporo osób.

- Coś się stało, że tyle was tutaj? - zapytał Kook, a z grupy wyszła Kwon.

- To ja ratuję wam tyłki i zbieram chętne osoby, żeby wszystko poszło gładko, a ty mi wyjeżdżasz z takimi pytaniami?

- Wybacz, myślałem, że po prostu któraś z psychofanek zorganizowała jakiś zlot, żeby zdobyć naszą krew czy coś w tym stylu – przeprosił Jeon, na co Yoo zareagowała tylko rozszerzonymi ze zdziwienia oczami. Uderzyłam się ręką w czoło, patrząc z niedowierzaniem na mojego brata. Jak to możliwe, że ta dwójka jest w sobie zakochana?

- Dziękuję za przybycie, kochani. Musimy tylko przywiesić ozdoby i porozwieszać plakaty na korytarzach i w sali, żeby każdy był dobrze poinformowany. Może zacznijmy od podziału na grupy...

  Rola przywódcy lub osoby odpowiedzialnej za organizowanie pracy była moją wymarzoną. Od zawsze lubiłam rządzić innymi, oczywiście, w granicach rozsądku.
  Musiałam przyznać, że fani zespołu całkiem przyzwoicie się zachowywali i starali opanować fangirl- i fanboyowanie, co tylko i wyłącznie ułatwiało wspólną pracę. Miło spędziliśmy czas na wygłupach, żartach, jak i zwyczajnych rozmowach. Tamten dzień mogłam zaliczyć do całkiem udanych. Nawet Jeongguk porzucił na chwilę bycie wiecznym podrywaczem i – o dziwo – próbował zagadać do Kyo.
  Jednak zapomniałam, że pewna osoba lubi pojawiać się w nieodpowiednich miejscach i o nieodpowiednim czasie, by zrobić wokół siebie szum.
  Równo o godzinie czternastej trzydzieści w szklanym wejściu prowadzącym do szkoły stanął nie kto inny, jak sam Lu Han. Zanim zdążył dojść do auli, miałam dziwne przeczucie, że zaraz coś się wydarzy. Wszyscy pozostali byli zajęci pracą, dlatego nie zauważyli mojego wyjścia. Rozejrzałam się dookoła, a kiedy już nie niepokojona dziwnym przeczuciem miałam wrócić do sali, zza rogu wyłonił się Lu.

3 komentarze:

  1. LULULULULULULULULUUUUU MÓJ LUUU
    Dobrze, przepraszam, ale teraz się... ekhem, no taa...
    Akcja płynęła tak szybko, że się połapać nie mogłam, wyłowiłam najważniejsze fakty, ale i tak mi się okropnie podobało~
    V z tą wanną mnie rozwalił XD
    I jeszcze... jAK MOŻNA OPANOWAĆ FANGIRLA, KIEDY DO TWOJEJ SZKŁOPY PRZYCHODZI bTS?! *przepraszam, ja się tylko dziwię, i jestem nadpobudliwa*
    Pozxdrawiam i weny ^^

    P.S. Wszyscy wiemy, że na halo odpowiada się "Gacie sie palo" XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym tam się nie opanowała, ale bohaterka trzyma rękę na pulsie, więc trzeba zachować poker face XD
      Cieszę się, że się podobało <3
      Również pozdrawiam :)

      PS: Mi "sie nie palo", więc wiesz XD A NamJoonowi jadą kopytka trochę. Zemdleć można. Jak będzie kiedyś obok ciebie przechodził, to nie skiśnij czy coś XD

      Usuń
    2. Wolę nie wiedzieć, skąd masz te pokłady wiedzy <3 XDDDD

      Usuń