poniedziałek, 27 czerwca 2016

Prologue

Hi! That's my first translation of my story, so be forgiving :) I hope you like it :)
LeeNa

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hi. I'm LeeNa.
Do you still remember me?
Cause I forgot few times...
About who I am. About what I feel. And, the most important, about what I felt five years ago.
That was beautiful feeling.
Today I saw your face in dream again.
Am I missing you this much? Or is it only next illusion causes of unquenchable fire of love in my heart?
I know one thing for sure...
You'll be always a great memory for me.
It doesn't matter that you'll fade.
It's matter that I'll feel your presence.
Don't you think that it's so ridiculous - feel something to someone, who doesn't exist?
But no more than fact that you've never been mine.
You've always belonged to one person.
And I wasn't able to upset that regularity.
Not enough for you to love me like I loved you.
I perfectly remember taste of defeat, bitterness that she brought.
That day... Everything I knew turned to dust.
Everything what I wanted, disappear from the face of the earth, like it was only a piece of paper, pushed by heavy air mass.
Then... You wanted to say it's over, right?
Why didn't you inform me in otherwise?
Enough said.
But fate had another plan. As always he was against us.
Today, our love seem trivial, being unique,
We've done like Romeo and Juliet, falling one after one like dominoes.
Nobody predicted in which direction it's aiming, when the whole world seemed to be so wrapped up in his own affairs, that he didn't notice what has born between us.
Maybe if you didn't leave just then, I would be able to enamour you like him.
Nobody knows answer for that question.
And nobody will reply it.
Because our story will be forgotten.
What can I do to anyone remember though you?
How can I protect you from being forgotten?
I don't know, if I can make it.
So, wherever you are, give me a sign.
It could be plain dried leaf, falling with first drops of rain this autumn.
Plain gust of wind.
Or beautiful flower, blooming among the dying reality.
Anything.
I may remember.
I may feel that you're here.
But this time only for me.

niedziela, 19 czerwca 2016

Rozdział IX

Witam :) Przybywam z nowym rozdziałem, który (mam nadzieję) przypadnie wam do gustu <3
Mile widziane komentarze :)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

  Poniedziałek to najgorszy dzień tygodnia. Są jednak różne rodzaje poniedziałków – jesienny, gdy powoli przygotowujemy się do hibernacji, zimowy, kiedy nasze ciało odmawia współpracy z rozumem i chce leżeć pod ciepłą kołderką jak najdłużej, wiosenny, w którym mamy wrażenie, że zaspaliśmy do szkoły czy pracy.
  Jednak najgorsze są poniedziałki letnie. Pierwsze promienie słońca, które ani trochę nas nie oszczędzają, wkradają się przez kolorowe zasłony i rolety, tylko po to, by upomnieć się o chwilę uwagi. Skłaniają nas do kupna ciemniejszych firan, lub zwyczajnego zaklejenia okien. Soczystoniebieskie niebo przekonuje, że jest wspaniała pogoda, mimo że tuż po wyjściu z domu kostniejemy z zimna. Ponownie przestępując przez próg naszych mieszkań, sprawdzamy, która jest godzina. Wtedy okazuje się, iż wskazówki leniwie spoczywają na cyfrach 4 i 12, pokazując, jak bardzo świat przejmuje się naszą bezsennością. 
  Tamten poranek należał do jednego z takowych – aczkolwiek to nie ja byłam jego ofiarą.
  Jungkook wyszedł na dwór nawet nie zauważając, że go wołam. Widząc, co robi mój młodszy brat, wzruszyłam ramionami. Przyzwyczaiłam się do jego dziwnych zachowań o poranku. Niestety, zapomniałam, że nasi tymczasowi współlokatorzy widzieli takie zjawisko po raz pierwszy. Rap Monster przyłożył sobie dłoń do czoła, upewniając się, czy nie ma gorączki. HoSeok nawet nie spojrzał w stronę bruneta, od razu idąc do kuchni, zapewne w poszukiwaniu czegoś do picia. Jimin skierował swoje kroki w moją stronę, opierając brodę na moim ramieniu. Suga przetarł twarz dłońmi, kręcąc głową i wracając do pokoju. Jin kilkukrotnie zamrugał oczami, przenosząc wzrok ze mnie na drzwi. V... Nawet nie raczył wstać. Rozumiałam, że mają kilka dni wolnego i chcą to wykorzystać, ale bez przesady. 
  Wkroczyłam do pokoju Cookiego, zrzucając kołdrę i poduszki z łóżka. Taehyung zwinął się w kłębek, nadal będąc pogrążonym we śnie. Westchnęłam. Stwierdziłam, że tym razem mu odpuszczę.
  Opuściłam pomieszczenie, omal nie potykając się o roześmianego, turlającego się po podłodze HoSeoka. 

- Mogę wiedzieć, z czego się śmiejesz? - uniosłam lewą brew i wyciągnęłam w jego stronę rękę, pomagając mu podnieść się z posadzki.

- Zapytaj Ciastka – odpowiedział tylko, nie mogąc powstrzymać kolejnych napadów śmiechu. Pokręciłam głową i weszłam do kuchni, czując wydobywający się stamtąd zapach smażonego ciasta. Zauważyłam, że mój brat siedzi na krześle, czekając na swoją porcję śniadania, dlatego podeszłam do niego z zamiarem dowiedzenia się, o co chodziło Horsowi. - Cookiś... Co takiego zrobiłeś, że wszyscy się z ciebie śmieją?

- Nieważne – burknął brunet, uporczywie wpatrując się w talerz przed sobą. 

- Nie udawaj, że nagle zacząłeś się interesować sztuką zdobienia talerzy – zironizowałam.

- Nie mam pojęcia, o czym mówisz – zbagatelizował moje słowa, wciąż studiując złote wzory wymalowane na brzegach porcelany. 

- Nie to nie – wzruszyłam ramionami. - Mam tylko nadzieję, że nie dowiem się o tym z jakiejś gazety – dodałam.

- Chodzi o to – zaczął Jin, stojący przy patelni i pilnujący omletów – że Jungkook stał na ulicy dobre pięć minut w bokserkach i koszulce, a kiedy przeszła obok niego jakaś starsza kobieta, zaczął do niej mówić coś w stylu: "Ukochana, chodź do mnie, nie musimy jeszcze wychodzić z łóżka".

- Nie wspominając o tym, że była to wasza sąsiadka – zauważył NamJoon.

- Tylko mi nie mów, że odwaliłeś coś takiego przy pani Seung.

- Skąd miałem wiedzieć, że jestem na dworze, na dodatek, że mówię do tej staruszki, a nie do YooKyo? - bronił się chłopak, dopóki nie zorientował się, co powiedział.

- Wiedziałam! - krzyknęłam i zaczęłam tańczyć na środku kuchni taniec radości.

- A tobie co? - zmarszczył brwi YoonGi, wchodząc do pomieszczenia.

- Nareszcie Kook przyznał, że kocha się w YooKyo! - klasnęłam w dłonie, siadając przy stole. 

- Mogę spytać, kto to?

- Moja przyjaciółka ze szkoły. Poznacie ją dziś po zajęciach, bo jestem pewna, że będzie chciała przyjść, kiedy dowie się, że ty też będziesz, kochasiu – uśmiechnęłam się z przekąsem i zabrałam za jedzenie, które Kim postawił przed naszymi nosami. - Smacznego!

                                                                       *** 

  Reszta poranka obyła się bez większych ekscesów (może nie licząc ledwo żywego Taehyunga, który od razu po śniadaniu poszedł się położyć... do wanny). Razem z Jeonggukiem dotarliśmy do szkoły i rozdzieliliśmy się na jednym z licznych korytarzy. Od razu udałam się do Pokoju Samorządu. 
  Wszędzie leżało pełno zapisanych kartek, długopisów i teczek. W tym oceanie bieli i czerni dojrzałam JunSu, notującego coś na kartce.

- LeeNa! Nareszcie jesteś. Potrzebuję twojej pomocy – zawołał, kiedy mnie zobaczył.

- Cześć, ciebie również miło widzieć. Dziękuję, że pytasz, jak minął mi weekend. Tak, był naprawde wspaniały. A twój?

- Leenuś, moje ty słoneczko, wybacz, ale naprawdę nie mam głowy do życia przez ten cały konkurs talentów. Siedzę tu chyba od szóstej, a i tak jeszcze nie skończyłem przeglądać wszystkich zgłoszeń. 

- Rozumiem, że ta góra papierów to właśnie zgłoszenia.

- Taa... Trochę jeszcze tego zostało, ale chyba w dwójkę damy radę, co nie? - chłopak zawsze potrafił zarazić wszystkich optymizmem, jednak tym razem chyba nie miał nastroju na takie rzeczy, bo od razu po wypowiedzeniu tych kilku słów zanurkował z powrotem w stosy kartek. 

- Oczywiście, że damy radę. W końcu to my – niezwyciężona dwójka – zachichotałam i wzięłam się do pracy.

                                                                          *** 

  Po trzech godzinach byłam pewna, że co najmniej połowa kandydatów nie przemyślała swojego uczestnictwa w konukrsie. Nie sądziłam, że można być na tyle odważnym, by na szkolnej scenie zaprezentować striptiz, ale i takich osób nie brakowało.

- To już ostatnie – odetchnął z ulgą Jun, rzucając kartkę w róg biurka i przecierając twarz.

- Teraz jeszcze tylko wystroimy salę i mamy wolne – przeciągnęłam się na krześle, spoglądając na zegarek. - Trochę się tu zasiedzieliśmy, nie sądzisz?

- Rzeczywiście... - przyznał blondyn. - A tam, jeśli wykorzystamy resztę lekcji, może uda nam się ze wszystkim wyrobić przed szesnastą?

- Miejmy nadzieję.

- Dobra, może najpierw pójdźmy coś zjeść, a dopiero potem zajmijmy się resztą? - zaproponował.

- Tak, umieram z głodu – zgodziłam się z nim, a mój brzuch mi zawtórował, wydając z siebie donośne burknięcie.

  Su tylko się zaśmiał, otwierając przede mną drzwi.

                                                                             *** 

  Po skończonym posiłku w postaci drożdżówek udaliśmy się do auli. Na szczęście panie sprzątaczki były na tyle miłe, że wysprzątały całą salę przed naszym przybyciem. Byłam im naprawdę wdzięczna, bo gdybyśmy mieli jeszcze wycierać kurze i myć podłogę, któreś z nas wylądowałoby w szpitalu albo psychiatryku.

- Najpierw pomyślmy nad ustawieniem krzeseł – zarządził Jun. 

- Okej. Myślę, że mogą zostać tak, jak są teraz. Wystarczy tylko odstawić około dziesięciu na bok. Na scenie trzeba wyznaczyć miejsce dla jury. 

- Sądzę, że lepiej będzie jeśli jury będzie siedziało przed sceną...

  Na podobnych rozmowach minął nam czas aż do przerwy obiadowej. Oboje byliśmy w miarę zadowoleni z efektów współpracy – wszystko było zaplanowane i ustawione, trzeba było tylko poprzywieszać balony, wstążki i inne serpentyny.

- Lee! - usłyszałam krzyk za swoimi plecami. Odwróciłam się, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

- Yoo! - również krzyknęłam i przytuliłam młodszą koleżankę.

- Dawno się nie widziałyśmy – ponuro stwierdziła dziewczyna, rozglądając się po sali. - Może wam pomóc? - spytała, widząc ozdoby w kartonie. Kyo kochała dodatki, uwielbiała pomagać, a nade wszystko lubiła dekorować, co skutkowało jej aktywną działalnością na rzecz dobrego wyglądu szkoły.

- Wiem, wiem. Ale dziś spędzimy ze sobą cały dzień! - obiecałam, po czym wyciągnęłam telefon z kieszeni marynarki. - Muszę teraz do kogoś zadzwonić. Jeśli chcesz, idż razem z Parkiem na obiad.

  Wybrałam numer Rap Monstera, czekając, aż się odezwie.

- Halo?

- Kopyta ci walo – odpowiedziałam, nie mogąc się powstrzymać.

- Naprawdę? Myślałem, że jesteś dojrzalsza – skomentował raper.

- Nawet pożartować przy tobie nie można, panie Dorosły. Za ile będziecie?

- Już jesteśmy.

- To świetnie – ucieszyłam się. - Zaczekajcie w holu, zaraz po was przyjdę – rozłączyłam się i wyszłam z auli. Chwilę później byłam na parterze i próbowałam przecisnąć się przez tłum otaczający BTS. - Proszę o rozejście się do swoich klas! - podniosłam głos. Uczniowie leniwie zrobili to, o co poprosiłam, a ja wreszcie mogłam bez przeszkód dotrzeć do chłopaków.

- Kobieto, jest taki upał, a ty każesz nam czekać w najgorętszym miejscu w szkole – zaczął marudzić Min.

- Błagam cię, to, że kilka minut postoisz w świetle słonecznym nie oznacza, że umrzesz – wywróciłam oczami i ponownie wkroczyłam na schody. - Lepiej od razu zajmijmy się obowiązkami, żeby mieć wolne popołudnie.

  Gdy dotarliśmy na miejsce, było tam już sporo osób.

- Coś się stało, że tyle was tutaj? - zapytał Kook, a z grupy wyszła Kwon.

- To ja ratuję wam tyłki i zbieram chętne osoby, żeby wszystko poszło gładko, a ty mi wyjeżdżasz z takimi pytaniami?

- Wybacz, myślałem, że po prostu któraś z psychofanek zorganizowała jakiś zlot, żeby zdobyć naszą krew czy coś w tym stylu – przeprosił Jeon, na co Yoo zareagowała tylko rozszerzonymi ze zdziwienia oczami. Uderzyłam się ręką w czoło, patrząc z niedowierzaniem na mojego brata. Jak to możliwe, że ta dwójka jest w sobie zakochana?

- Dziękuję za przybycie, kochani. Musimy tylko przywiesić ozdoby i porozwieszać plakaty na korytarzach i w sali, żeby każdy był dobrze poinformowany. Może zacznijmy od podziału na grupy...

  Rola przywódcy lub osoby odpowiedzialnej za organizowanie pracy była moją wymarzoną. Od zawsze lubiłam rządzić innymi, oczywiście, w granicach rozsądku.
  Musiałam przyznać, że fani zespołu całkiem przyzwoicie się zachowywali i starali opanować fangirl- i fanboyowanie, co tylko i wyłącznie ułatwiało wspólną pracę. Miło spędziliśmy czas na wygłupach, żartach, jak i zwyczajnych rozmowach. Tamten dzień mogłam zaliczyć do całkiem udanych. Nawet Jeongguk porzucił na chwilę bycie wiecznym podrywaczem i – o dziwo – próbował zagadać do Kyo.
  Jednak zapomniałam, że pewna osoba lubi pojawiać się w nieodpowiednich miejscach i o nieodpowiednim czasie, by zrobić wokół siebie szum.
  Równo o godzinie czternastej trzydzieści w szklanym wejściu prowadzącym do szkoły stanął nie kto inny, jak sam Lu Han. Zanim zdążył dojść do auli, miałam dziwne przeczucie, że zaraz coś się wydarzy. Wszyscy pozostali byli zajęci pracą, dlatego nie zauważyli mojego wyjścia. Rozejrzałam się dookoła, a kiedy już nie niepokojona dziwnym przeczuciem miałam wrócić do sali, zza rogu wyłonił się Lu.

piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział VIII

Anyeong~
Po raz kolejny nie udało mi się dotrzymać terminu ;-; Wybaczcie, ale musiałam zdać wszystkie przedmioty, na dodatek wyjechałam na dwudniową wycieczkę. Następny rozdział będzie w przyszłym tygodniu; najprawdopodobniej tuż po zakończeniu roku.
Mam nadzieję, że najnowszy rozdział się spodoba :)
Miłego czytania~
LeeNa

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siedzę na podłodze, wpatrując się w pochłaniane ogniem polano, znajdujące się w kominku wyłożonym szarymi kamieniami. Minęło niewiele czasu, ale zdarzyło się bardzo dużo. Mimo to, wspomnienia wciąż odbijają się echem od ścian mojej głowy.
Dlaczego tak trudno zapomnieć o czymś, co nigdy nie istniało? Bo przecież tak naprawdę nigdy nie było nas. Byliśmy tylko ja, ty i... on.
Zawładnął twoim sercem na długo przed naszym pierwszym spotkaniem. Nigdy mi tego nie powiedziałeś, jednak nie musiałeś. Przy tobie nauczyłam się dostrzegać szczegóły, ukryte głęboko między wierszami. To, że darzyłeś go uczuciem większym niż przyjaźń, zalicza się do tej grupy.
Gdybyś teraz tu był, czy nadal udawalibyśmy, że wszystko jest w porządku, czy przestalibyśmy się okłamywać? Nie wiem i nigdy się tego nie dowiem.
Jednak istnieje jedna rzecz, której jestem pewna...
Kochałam cię, kocham i będę kochać.
Wiesz... Nie żałuję swoich wyborów. Bynajmniej do momentu, w którym wszystko się skończyło.
Od tamtej pory podejmowałam decyzje, które raniły każdą bliską mi osobę.
Tak jest do tej pory.
Wciąż karmię kłamstwami siebie i ludzi wokół, stwarzając idealną iluzję, w której tylko muzyka pozwala mi na odrobinę prawdy. Żyję w ułudzie, czekając, aż ten kruchy domek z kart zostanie zdmuchnięty przez większy lub mniejszy powiew wiatru. Chciałabym, żeby świat poznał prawdę, abyś mógł zostać zapamiętany...
Czy mogę wyrzec się kariery, by choć jedna istota zachowała twój obraz w pamięci?
Nawet jeśli, na chwilę obecną brakuje mi odwagi. Nie zrobię tego. Jestem zwykłym tchórzem, który liczy na to, że nikt nie odkryje, co skrywa się pod maską pozornego szczęścia.
Czy wybaczysz mi całe zło, jakie wyrządziłam, kiedy ponownie się spotkamy?
Jeżeli tak... Zaczekaj na mnie tam, gdzie teraz jesteś. Obojętnie gdzie by to nie było – czy w domu na wzgórzu, czy w labiryncie stworzonym z naszej nieuczciwości, przez który będę musiała przejść.
Każde miejsce jest dla mnie wspaniałe, póki ty się tam znajdujesz. Oprócz Nieba.
Zapytasz: Dlaczego?
Ponieważ są tam tylko anioły, takie jak ty. A znam nas na tyle, żeby umieć dostrzec kontrast między mną i tobą.
Nasze rozmowy, a w zasadzie moje monologi zawsze wyglądają tak samo – chcę wiedzieć o tobie wszystko, nie mówiąc nic szczególnego o sobie. Gdybyś spytał, jak teraz wygląda świat, gdy ciebie w nim nie ma, odpowiedziałabym, że zbliża się kolejny koniec roku, niosący ze sobą pytanie, czy to już kres cierpienia, czy następny finał grudnia będzie także ostatkiem moich dni bez najpiękniejszego uczucia, jakiego doświadczyłam.
Wiesz, jaka jest różnica pomiędzy moją miłością do ciebie kiedyś i dziś? Kiedyś mogłam bez wstydu i łez ujawniać ją przed całą ludzkością. Dziś nie mogę tego zrobić, bo boję się samej siebie i tego, co zrobiłam.
Ogień powoli gaśnie, zostawiając po sobie zaledwie czerwone odłamki, w których drzemie płomień. Ten kominek aż nadto przypomina mi o tym, iż my również to zrobiliśmy – pozostawiliśmy po sobie niegasnące urywki pięknych i wspaniałych chwil, wypełnionych bliskością, pożądaniem i niespełnionymi marzeniami.
Został po nas ślad, choć, właściwie, nigdy nas nie było.
Czuję, jak ktoś zarzuca mi miękki, delikatny materiał na ramiona. Odwracam głowę i widzę jego uśmiech.
Mam przed oczami tego, który był twoją najprawdziwszą miłością. To jedyna zachowana cząstka świata, przypominająca mi o tobie.

Czy uda mi się ją pielęgnować do samego końca?

niedziela, 5 czerwca 2016

Rozdział VII

Anyeong~


Mianhae. Obiecałam samej sobie, że dodam w piątek, ale byłam tak pochłonięta treningiem, że zupełnie zapomniałam ;-;
LeeNa
PS: Gdy przekopiowuję rozdziały z OpenOffice'a, ucina mi akapity, dlatego wybaczcie ich brak.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


W każdym razie, mam nadzieję, że nowy rozdział wam się spodoba. Chciałabym poznać waszą opinię w komentarzach :)





Zapukałam do drzwi, sądząc, że chłopcy wrócili ze spaceru. Nie myliłam się, bo po chwili otworzył mi Jungkook.

- Hej. Gdzie byłaś? - poszłam za nim do salonu, gdzie znajdowała się cała reszta zespołu.

- Mówiłam już, że musiałam coś załatwić. Nic wielkiego, chciałam tylko powiedzieć szefowej, że nie będzie mnie w pracy przez dwa dni – usiadłam na kanapie, tuż obok Jimina. Przeciągnęłam się i ziewnęłam. - Jestem strasznie zmęczona, wybaczcie, ale pójdę się położyć.

- Bez kolacji? - zmartwił się Jin.

- Jadłam na mieście – machnęłam ręką i udałam się do kuchni, skąd wzięłam sok porzeczkowy i szklankę. W drodze do swojego pokoju nalałam go trochę do naczynia i upiłam kilka łyków.

- LeeNa, wszystko okej? - zapytał Cookie, a ja spojrzałam na niego z niezrozumieniem.

- Tak, czemu coś miałoby być nie tak?

- Ty nigdy nie pijesz soku porzeczkowego...

- Ostatnio zmieniłam gusta – westchnęłam, przypomniawszy sobie wydarzenia tamtego dnia. Częściowo przystałam na układ Luhana, ale tylko i wyłącznie ze względu na to, co miał do zaoferowania. Bynajmniej łudziłam się, że tak jest. - Naprawdę przepraszam, ale jestem teraz zbyt zmęczona na cokolwiek. Poradzicie sobie beze mnie?

- Nie – stwierdzili chórem chłopcy, na co ja uśmiechnęłam się półgębkiem.

- Przykro mi, ale musicie. Dobranoc – chciałam iść spać, żeby następnego dnia wstać wypoczęta i ze świeżym umysłem.

- A buziak na dobranoc? - zaświergotał Hobi.

Podeszłam do niego i delikatnie cmoknęłam jego prawy policzek. To samo uczyniłam z ChimChimem oraz Taehyungiem. W akcie dobroci przytuliłam swojego brata, który nie mógł wyjść z szoku spowodowanego moim zachowaniem.

- Brałaś coś? - dopytywał, przykładając rękę do mojego czoła i sprawdzając temperaturę.

- To tylko... - chciałam powiedzieć miłość, ale ugryzłam się w język. Chyba za bardzo wczułam się w klimat panujący dookoła mnie.

- Poczekaj... Czy to męskie perfumy? - powąchał moją koszulkę. Gwałtownie się od niego odsunęłam.

- Nieważne – ucięłam temat i weszłam do swojego pokoju. Przebrałam się w białą koszulkę i ciemnozielone spodnie przed kolano. Rzuciłam się na łóżko. Ostatnim, co usłyszałam, była krótka wymiana zdań między Parkiem i Jungiem:

- Nawet nie jesteśmy razem, a już mnie zdradza.

- Ona w ten sposób zdradza nas wszystkich!

Towarzyszył jej niepohamowany śmiech, jednak moje uszy nie zdołały go uchwycić, bo już dawno znajdowałam się w objęciach snu...

Uchyliłam powieki i nimi zamrugałam, żeby przyzwyczaić się do jasności. W zasadzie jedynym źródłem światła była mała lampka stojąca na biurku. Zauważyłam zarys jakiejś postaci, która siedziała przy stoliku i zawzięcie pisała coś w zeszycie. Uniosłam się na łokciach i rozejrzałam się po pokoju. Nadal byłam lekko zdezorientowana, lecz dotarło do mnie, że musi być naprawdę późno. Obok mnie spał HoSeok, wtulony w poduszkę. Wyglądało na to, że tym razem znalazł inny obiekt ślinienia. Najpierw ściana, później poduszka... Byłam ciekawa, co będzie następne, chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że może się to źle skończyć dla moich mebli. Moją uwagę przykuł poruszający się na ścianie cień.

- Widzę, że się obudziłaś – wyszeptał Suga tak, by nikogo nie obudzić. Przytaknęłam i popatrzyłam na kanapę. Spoczywał na niej Rap Monster, który trzymał w dłoniach telefon i sprawiał wrażenie zaczytanego w jakimś tekście. Prawda była taka, że on również usnął.

- Co robisz? - zapytałam, podnosząc się z posłania. Podeszłam bliżej chłopaka i zaglądnęłam mu przez ramię. Kartki, jakie zdołałam zauważyć, były zapisane tyloma linijkami tekstu, że, gdyby przepisać je na komputer, zajmowałyby około trzech stron A4.

- Pracuję nad nową piosenką – westchnął, przecierając oczy pięściami.

- Nie możesz jeden raz iść spać wcześnej i zwyczajnie wstać rano wypoczętym?

- Nie umiem prowadzić takiego trybu życia – odparł, po czym wrócił do kreślenia słów na papierze.

- Kiedyś też tak miałam, lecz gdy podjęłam pracę w hotelu, wszystko się zmieniło – przysunęłam drugie krzesło do biurka i na nim usiadłam.

- Przepraszam, że tak prosto z mostu, ale... Dlaczego pracujesz? W końcu Jungkook też zarabia. I to niemałe sumy – zadał pytanie, które niegdyś spędzało mi sen z powiek. Nie znałam go zbyt długo, jednak stwierdziłam, że mogę mu zaufać.

- Wiem o tym, ale gdybym zostawiła sprawy finansowe na jego barkach, bałabym się, że załamie się pod ich ciężarem. Wolę sama zapracować na siebie, a co on zrobi z częścią pieniędzy, które dostaje, naprawdę mnie nie interesuje. Chyba, że zacząłby wydawać je na używki. Musi nauczyć się odpowiedzialności, bo inaczej nigdy nie podejdzie do życia poważnie – skończyłam swój wywód i przeciągle ziewnęłam.

- Gdy byliśmy jeszcze zwykłą gromadą nieznających się chłopaków, opowiadaliśmy coś o sobie, żeby się lepiej poznać. Wtedy twój brat wyznał, że brakuje mu matki, ale ma wspaniałą rodzinę i za nic by jej nie oddał. Póżniej zmarł wasz ojciec i przyznam, że podziwiałem go za to, że się nie poddał i dalej ciężko pracował na nasz wspólny sukces, zamiast się załamać.

Wzruszyłam się, gdy YoonGi wypowiedział te słowa. Cookie nigdy by się do tego nie przyznał, ale bywał nie tylko słodki i uroczy. Potrafił stać się dojrzałym nastolatkiem, jeśli w grę wchodziło coś ważnego, co udowadniało, że moje reprymendy i uwagi na coś się przydawały.

- Mam nadzieję, że pozostanie taki, jaki jest. Wiem, że prędzej czy później zajdą w nim jakieś zmiany, lecz chciałabym, żeby nigdy nie porzucił swoich marzeń. Ja to zrobiłam i teraz bardzo tego żałuję – omal się nie rozkleiłam pod wpływem wspomnień. Jednakże tamten nostalgiczny moment przerwało głośne chrapanie, wydobywające się z ust J-Hope'a.

Oboje z brązowowłosym zachichotaliśmy.

- Idę spać dalej. Nie wiem, jak ty wytrzymujesz na nogach po tylu bezsennych godzinach, ale ja na pewno ci w tym nie pomogę.

- Okej. W sumie ja też się już położę. Jutro z samego rana muszę jechać do wytwórni, żeby przejrzeć jakieś papiery – Suga wstał i rozprostował ręce, strzelając kościami.

- W czasie urlopu też zajmujecie się takimi rzeczami? - zdziwiłam się tym nieco, bo mój brat nigdy nie wspominał o czymś takim.

- Tajemnica naszego zawodu jest prosta – tak naprawdę nigdy nie mamy wolnego – chłopak wzruszył ramionami. Położyłam się na łóżku i zawinęłam w kołdrę, robiąc odrobinę więcej pustego miejsca, które po chwili zajął. - Dobranoc.

- Dobranoc – odpowiedziałam i zamknęłam oczy, czując, jak moje powieki stają się coraz cięższe.

Słońce nie zdążyło wyjrzeć zza chmur, a ja już męczyłam się z przygotowaniem zdatnego do spożycia posiłku. Z lodówki wyciągnęłam ser, który pokroiłam w plastry, wyglądem bardziej przypominające paski i wstążki, natomiast z koszyka pełnego warzyw wyjęłam pomidory. Umyłam je, a następnie przekroiłam każdy na osiem części. Otworzyłam śmietanę. Wlałam ją do białej, porcelanowej miski. Dodałam wcześniej pokrojone warzywa i dokładnie wymieszałam. Kiedy śmietana nabrała jasnoróżowej barwy, przyprawiłam całość odrobiną soli i pieprzu. Odstawiłam miskę z zawartością na bok i postawiłam na blacie duży, czarny talerz. Położyłam na nim kilkanaśice kawałków chleba tostowego, na którym ułożyłam szynkę i potarto-pokrojony ser. Chwilę później śniadanie było gotowe.
Zanim udałam się do pokoju Jungkooka, stwierdziłam, że najpierw obudzę starszych chłopców. Weszłam do swojego pokoju, w którym zastałam do połowy rozebranych chłopców. Na ten widok pisnęłam i zakryłam oczy ręką.

- O! Hej, LeeNa! - krzyknął HoSeok i podszedł do mnie, tuląc mnie do swojego boku. - Dlaczego tak się zasłaniasz?

- Może dlatego, geniuszu, że jesteś półnagi – syknęłam.

- To nic takiego. Nie mów, że nigdy nie widziałaś rozebranego mężczyzny! - szturchnął mnie w bok, a ja poczułam, jak na moje policzki wypływa ognisty rumieniec.

- Nie rób z siebie idioty, Jung – zwrócił mu uwagę Min. Odetchnęłam z ulgą, lecz zamarłam, słysząc ciąg dalszy jego wypowiedzi – Nie widzisz, że to dziewica?

Czarnowłosy zaczął chichotać, jednak mnie nie było do śmiechu.

- Co za kretyni! - wyrzuciłam z siebie. Gwałtownie się odwróciłam i minęłam się w drzwiach z liderem.

- Cześć, mała! - przywitał się ze mną. - Coś się stało? - spytał, zauważając moją zdenerwowaną minę.

- Cześć. Nic ważnego – zbyłam go. - Śniadanie jest gotowe. Jeśli chcesz, to możesz przekazać to swoim przyjaciołom. Ale nie musisz.

- Nie jesteśmy głusi, mała – odezwał się J-Hope.

- Jeszcze raz któryś z was powie do mnie cokolwiek, a na pewno nie dostaniecie nic do jedzenia. Co wy na to? - uśmiechnęłam się chytrze i opuściłam pokój, pozostawiając raperów samych.

Skierowałam swe kroki do salonu. Na kanapie leżał zwinięty w kłębek Jin, przykryty kocem. Lekko pogłaskałam jego ramię, na co on otworzył oczy i się przeciągnął.

- Hej. Śniadanie czeka w kuchni – powiedziałam tylko i poszłam do pokoju Cookiego. Niepewnie uchyliłam drzwi i wychyliłam zza nich głowę. Powąchałam powietrze. Zapach nie był zły, co mogło oznaczać dwie możliwości – albo reszta zespołu w ogóle tam nie przebywała, albo... nie robią takiego bałaganu, jak mi się wydawało. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dostrzegłam trójkę wtulonych w siebie przyjaciół. Słodki widok, przyznaję, ale... co ręka Taehyunga robiła na biodrze mojego brata?

Podeszłam bliżej łóżka i wyciągnęłam rękę w stronę włosów Jungkooka. Nie lubił, gdy ktokolwiek je dotykał, dlatego zawsze, kiedy chciałam go zdenerwować (co, rzecz jasna, uwielbiałam), budziłam go w ten sposób. Jednak tym razem było inaczej. Moją rękę i jego włosy dzieliły milimetry, już prawie odgarnęłam je z jego czoła, gdy nagle... Zostałam przygwożdżona do łóżka. Popatrzyłam w górę, lecz zdołałam dostrzec jedynie czyjś uśmiech, a napastnik został ze mnie zepchnięty.

- Nie dobieraj się do mojej siostry – warknął Cookie. - Bynajmniej nie przy mnie.

- Czy to było dobieranie się? - zapytał podnoszący się z podłogi Jimin.

- Jungkook... Chyba pierwszy raz w życiu muszę przyznać ci całkowitą rację. To nic, że zostałam do tego zmuszona przez incydent sprzed chwili – rozczochrałam jego włosy. - Jak te dzieci szybko rosną – otarłam niewidzialną łzę z kącika oka.

- Noona... Tak właściwie, to po co tu przyszłaś?

- Żeby was poinformować o śniadanku, czekającym w kuchni – klasnęłam w dłonie.

- Sama je zrobiłaś? I nic nie zepsułaś? Nie otrujesz nas? - upewniał się czarnowłosy.

- Dzień bez zgryźliwości to dzień stracony, co?

- A żebyś wiedziała – odgryzł się Jeon.

- Dobra, ubierajcie się i chodźcie, bo reszta pewnie już jest w trakcie jedzenia – pospieszyłam ich i wróciłam do kuchni. Najstarsi chłopcy przygotowywali herbatę, a Rap Mon i Hobi grzecznie czekali na resztę.

- Nareszcie jesteś! - ucieszył się na mój widok SeokJin. - Możesz podać mi herbatę? Szukam, ale nie umiem jej znaleźć...

- Jasne – odparłam, podchodząc do jednej z szafek i otwierając ją. Znalazłam odpowiednie pudełko, które podałam chłopakowi.

- Dzięki – uśmiechnął się z wdzięcznością szatyn, przyjmując opakowanie.

- Nie ma sprawy.

Usiadłam na krześle obok blondyna, który przelotnie na mnie spojrzał. Zauważył, że mam lepszy humor, niż gdy widzieliśmy się przedtem, więc włączył radio. Jak się później okazało, sądził, że nawet jakikolwiek odbiornik może działać mi na nerwy, kiedy jestem nie w sosie.
Właśnie zaczynały się poranne wiadomości. Do naszego małego grona dołączyła reszta BTS. Siedzieliśmy przy jednym stole, jedząc śniadanie i pijąc herbatę. Ni z tego, ni z owego w radiu usłyszeliśmy piskliwy, kobiecy głos:

- To, co Luhan zrobił wczorajszego dnia, wykracza poza wszelkie normy! Jako przedstawicielka jego fanów w Seulu, chciałabym móc porozmawiać z jego manadżerem. Skandalem nie wydaje mi się fakt, że pocałował tę dziewczynę, ale to, że nikt wcześniej nie widział ich razem. Czyżby był to dowód popierający teorię, że nasz idol naprawdę bawi się dziewczynami i z nikim ani niczym się nie liczy?

Nie chciałam dłużej tego słuchać, dlatego przełączyłam stację. Cookie spojrzał na mnie zdziwiony.

- Nie chcesz posłuchać, co takiego zrobił twój bias? Może wcale nie jest taki idealny, za jakiego go uważasz, co?

Przeniosłam wzrok z sałatki pomidorowej na mojego brata.

- Każdy jest inny, ale on na pewno nie jest idealny. Gdyby był idealny, nie byłby człowiekiem, nie uważasz? - powiedziałam, po czym ponownie zajęłam się jedzeniem.

Śniadanie mogłoby minąć w spokojnej atmosferze. Podkreślam – mogłoby. Bo nie minęło. W momencie nakładania przeze mnie tostów na talerze, HoSeok doznał olśnienia, nie pierwszego i nie ostatniego w życiu, ale równie idiotycznego, jak to z sytuacji mającej miejsce w moim pokoju.

- Czyli to jego plakaty trzymasz pod łóżkiem! A ja się zastanawiałem, kto to może być... - westchnął. Nie zorientował się nawet, kiedy ręka YoonGiego wylądowała na jego potylicy.
- Odbiło ci do reszty? Chcesz, żeby nas zagłodziła?

- LeeNa by się na to nie zdobyła! Przecież to wiecznie pogodna, wesoła i miła Żelazna Dziewica! - wszystko byłoby w porządku. Naprawdę. Gdyby nie ostatnie dwa słowa Junga.

- Coś ty powiedział? - podniosłam się z krzesła, mierząc go wzrokiem. - Coś ty, do cholery, powiedział?

- LeeNa, słońce, to nic takiego! - zapierał się brunet. - Nie bierz tego do siebie! Przecież wiesz, że czasem mam napady głupiego humoru!

- To już nie jest głupi humor, mój drogi. To głupota wrodzona. Jeśli myślałeś nad leczeniem, to lepiej przestań, bo już nic ci nie pomoże – usiadłam, nadal będąc wyprowadzoną z równowagi.

- LeeNa, on naprawdę nie chciał tego powiedzieć! - zapewniał brązowowłosy. - Sam myślałem nieraz nad tym, żeby go zabrać do lekarza, ale... Psychiatra sam by musiał iść się leczyć, bo jego już nikt nie ogarnie.

Uniosłam lewą brew i pokręciłam głową. Z mojej prawej strony usłyszałam plask dłoni na czole. NamJoon nie wytrzymał i musiał jakoś zareagować.

- Przepraszam za nich, Lee. To czyste dzieci – wziął uspokajający oddech.

- Zdołałam zauważyć. Jeśli będziesz miał problemy z uporaniem się z nimi, to drzwi do mojego domu zawsze będą otwarte – przybiłam z nim "żółwika". Oboje byliśmy osamotnieni w tym dzikim gąszczu zboczonych myśli chłopaków. W trudnych czasach trzeba znajdować sobie sojuszników.

- I wtedy już nie będziesz Żelazną Dziewicą! - wyszczerzył zęby czarnowłosy psychopata, kończąc posiłek. Mimo wszystko się zaśmiałam. Z nimi nie można było się nudzić. Zdecydowanie.

Leżałam na kanapie, po raz setny przełączając kanał w telewizji. Natknęłam się na jakąś dramę, która zaciekawiła mnie lecącą w tle muzyką. Znałam utwór towarzyszący nadawanej scenie, jednak serial za bardzo mnie wciągnął, bym miała czas na przejmowanie się tym. Miałam szczęście, bo był to dopiero pierwszy odcinek. Opowiadał on historię młodego koreańczyka, który był zakochany po uszy w swojej najlepszej przyjaciółce, jednak nic jej o tym nie mówił, ponieważ ona darzyła uczuciem kogoś innego. Twórcy naprawdę musieli się nad tym napracować, bo czułam się tak, jakbym to ja była głównym bohaterem. Po kilkunastu minutach oglądania miałam wrażenie, jakby polizał mnie pies – tak mokre były moje policzki. Sięgnęłam ręką po chusteczki i otarłam twarz. Usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi prowadzące do mojego pokoju. Po chwili poczułam, jak przybysz siada obok mnie.

- Co oglądasz? - zaczął rozmowę J-Hope, lecz szybko zauważył, że mam oczy pełne łez. - Hej, co się stało? Dlaczego płaczesz? Chyba nie zraniłem cię swoimi żartami aż tak bardzo, prawda? LeeNa, powiedz, że to tylko przez ten głupi serial, błagam! - złapał mnie za ramiona i mną potrząsnął.

- Oczywiście, że to tylko przez film. Przecież nie płakałabym z powodu nazwania mnie dziewicą... - przekręciłam oczami i pacnęłam chłopaka w ramię.

- Za co to było? - obruszył się.

- Za naśmiewanie się ze mnie – odpowiedziałam i uderzyłam po raz kolejny. - To za tarmoszenie mną chwilę temu. - dodałam i ponowiłam czynność.

- A to?

- A to było na przyszłość – pokazałam mu język.

- Tak się nie robi! Rozumiem, gdybyś dała mi buziaka, albo mnie przytuliła, ale żeby bić? Nie wiem, co ty widzisz w przemocy fizycznej. Zaczynam się ciebie bać – nie pozostał mi dłużny w docinkach. Dla zobrazowania swojego "strachu" przybliżył się do oparcia sofy, i wyrzucił ręce przed siebie w obronnym geście. - Tylko nie bij!

- Nie mogę cię uderzyć – stwierdziłam.

- Dlaczego?

- Bo to by zakrawało o przemoc na zwierzętach, J-Horse – zaczęłam się śmiać i wstałam z wygodnego siedzenia. Uciekłam do pokoju Cookiego, chcąc schować się przed złym, strasznym Hobim. Wkroczyłam do pomieszczenia i czmychnęłam pod biurko.

- Co ty wyprawiasz? - zmarszczył brwi Jungkook, ale ja jedynie zbyłam go machnięciem ręki. Do pokoju wpadł brunet, rozglądając się w poszukiwaniu mojej osoby. Gdy uchwycił mnie wzrokiem, jak najszybciej wydostałam się spod stolika i stanęłam za Jiminem.

- On mnie prześladuje! - pokazałam palcem na goniącego mnie chłopaka. - Zrób coś, Jiminnie!

- Zdradzasz mnie, więc dlaczego mam ci pomagać? - rudowłosy skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na mnie wyczekująco.

- Dlatego, że jesteśmy umówieni na randkę, a ty chcesz, żebym dotarła na nią w jednym kawałku? - zrobiłam minę z serii "zbity psiak" z nadzieją, że to go przekona. Odwrócił się w stronę starszego członka zespołu i zadał mu pytanie:

- Chcesz jeszcze dziś wylądować w szpitalu w wyniku obrażeń? Bo trochę ci się tego nazbierało.

- Jedyną osobą nadającą się do szpitala, jest LeeNa! Ona mnie uderzyła! Zrób coś, TaeTae! - zwrócił się do kosmity, przedrzeźniając mnie.

Różowowłosy spoglądnął na niego i przekrzywił głowę.

- Znajdź sobie dziewczynę. Niech ona cię ratuje z opresji – poradził, siadając na kanapie.

- Ale ja potrzebuję pomocy! Teraz! - upierał się brunet, tupiąc nogami. V jedynie wywrócił oczami. - Uratuj mnie! Błagam cię! Chyba nie chcesz, żeby Jimin uszkodził moją piękną twarzyczkę?

- Róbcie, co chcecie, tylko mnie w to nie mieszajcie. Możecie się nawet połamać.

- Idę sobie – stwierdził Jung, unosząc głowę i odwracając się do nas plecami. Chwilę później usłyszeliśmy krzyki z pokoju mieszczącego się naprzeciwko.

Popatrzyłam na Jimina, który również nie wiedział, co działo się w pomieszczeniu. Aby upewnić się, czy ten wariat nie zrobił nikomu krzywdy, przeszłam przez salon i ostrożnie wyjrzałam zza uchylonych drzwi. Poczułam, jak coś ląduje na mojej twarzy. Materiał pachniał moimi perfumami, co równało się z jednym – była to moja ulubiona poduszka. Gdy tylko materiał znalazła się na ziemi, zostałam zbombardowana przez gigantyczną liczbę jaśków, poduszek i innych miękkich ozdób. Przeklinałam się w duchu za słabość do szczegółów, jakimi były między innymi dodatki i wykończenia.

Czy nadal jestem taka sama? Czy dziś również cechuje mnie dbałość o tak nieistotne rzeczy?