piątek, 27 maja 2016

Rozdział VI

Anyeong~
Przybywam z nowym rozdziałem. Nie mogę uwierzyć w to, że minął ponad miesiąc, a jesteśmy już tak daleko O.O
Bardzo dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze. To naprawdę bardzo miłe z waszej strony ^.^
Miłego czytania~
LeeNa

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Stałam nad kuchenką gazową i przyglądałam się temu, jak Jin miesza ośmiornicze macki. Po przyjściu do mieszkania ustaliliśmy, że każdy z nas od tego momentu robi to, na co naprawdę ma ochotę. Kim chciał coś ugotować, a mnie po raz kolejny tego dnia dopadł wilczy głód. Nie zamierzałam zabraniać chłopakowi przyrządzenia czegokolwiek, tym bardziej, że sama co najwyżej mogłam przypalić garnki.

- Chcesz spróbować? - zapytał szatyn i bez chwili oczekiwania na odpowiedź wpakował łyżkę w moje ręce. Od razu nabrałam trochę sosu oraz ośmiornicy i posmakowałam.

- Pyszne! - pisnęłam i chciałam zabrać się za jedzenie, ale nie było mi to dane. Spojrzałam na SeokJina, trzymającego wyrwany mi moment wcześniej sztuciec.

- Zostaw, bo nie starczy dla wszystkich – upomniał mnie. Zrobiłam minę zbitego psiaka i pociągnęłam go za koszulkę.

- Ale to jest takie smaczne!

Nie podziałało na niego nawet to, więc musiałam użyć bardziej radykalnych środków.

- Jesteś niedobry... - specjalnie przerwałam i popatrzyłam na niego z zawodem wypisanym na twarzy – oppa.

Tym razem plan się sprawdził.

- Mam dla ciebie zbyt miękkie serce – westchnął i wyciągnął talerz. Nałożył mi sporą porcję potrawy i postawił na stoliku.

- Dziękuję – przytuliłam go i zaczęłam pochłaniać jedzenie. Po kilkunastu minutach skończyłam posiłek, dlatego odniosłam talerz do zlewu. Odwróciłam się z zamiarem wyjścia z kuchni, kiedy znikąd pojawił się przede mną Kim z chusteczką.

- Masz sos na ustach – wytłumaczył i przejechał delikatnym materiałem po moich wargach. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością i opuściłam pomieszczenie. Będąc w drzwiach, minęłam się z NamJoonem, którego przyciągnął wspaniały zapach.

- Obiad gotowy?

- Ja jestem już po, ale nie wiem, czy Jin będzie tak łaskawy również dla ciebie – stwierdziłam, wzruszając ramionami i zwycięsko na niego patrząc.

- Jeszcze zobaczymy – ślepo wierząc w swoje umiejętności przekonywania przestąpił próg. W tym czasie weszłam do salonu i ujrzałam przezabawny widok – Suga oraz Hobi nieudolnie próbowali naśladować Jimina i Cookiego, którzy śpiewali "I Need U". Naprawdę niezapomniana sytuacja. Jednak zanim zdążyłam skomentować ich zachowanie, w pokoju pojawił się Rap Mon. - Jak wy, dziewczyny, robicie to, że za każdym razem dostajecie to, czego chcecie?

- Mamy specjalne względy u wszystkich chłopaków – puściłam oko w jego stronę. - Swoją drogą... Ciekawa książka – powiedziałam, wyciągając lekturę zza pleców. Znalazłam ją na łóżku w swoim pokoju, gdy poszłam tam, żeby schować torbę.

- Oddaj to! - Kim widocznie się zdenerwował, lecz zamiast mu ustąpić i zwrócić opowiadanie, wolałam poddać je częściowej publikacji.

- Może zamiast tego przeczytam fragment naszym drogim znajomym?

- Nie! - krzyknął, ale było za późno. Moje palce przewertowały kilka stron i zatrzymały się na jednej z nich. Teatralnie kaszlnęłam i przeczytałam pierwsze dwa słowa:

- Anastasia zamilkła... Zaraz, zaraz – przerwałam sama sobie. Obróciłam książkę w dłoniach i dokładniej przyjrzałam się okładce. Sama w sobie zbyt wiele mi nie mówiła, za to tytuł owszem. - Jednak nie jesteś taki grzeczny, jak wszyscy myślą. Pilny student, który czyta "50 twarzy Greya"? Nieładnie...

Blondyn zasłonił twarz obiema rękoma w geście rezygnacji, podczas gdy reszta chłopców w najlepsze się z niego śmiała.

- Nie znałem cię z tej strony, hyung – poklepał go po ramieniu V, szczerząc się jak głupi.

- Tyle szumu o jedną książkę...

- Ale nie byle jaką. Przyznaj się, czytasz ją, żeby zaimponować swojej ukochanej – naciskałam na niego, bo byłam ciekawa, czemu wybrał akurat ten egzemplarz do czytania.

- Jeszcze nie poznałem dziewczyny, która zawróciłaby mi w głowie na tyle, żebym czytał dla niej coś takiego.

- Może żadna cię nie chce? - podsunął J-Hope.

- Nie dogryzajmy mu już. Wiecie, jak on się musi czuć?

- Nie wierzę, że tylko ty to rozumiesz. Chociaż, z drugiej strony niezbyt mnie to dziwi – lider wymownie spojrzał na pozostałych członków zespołu.

- Człowieku, ja rozumiem, że przesiąknąłeś klimatem książki, ale żeby zdradzać, z której strony? Zachowaj szczegóły dla siebie – nieznający umiaru w żartach ChimChim kontynuował temat.

- Wychodzę. Jak się ogarniecie, zadzwońcie – powiedział NamJoon i, w dalszym ciągu udając obrażonego, opuścił salon.

- Kurczę, chłopaki. Nie, żeby coś, ale uważajcie, bo jeśli on to przeczyta, to mając naokoło siebie samych facetów może zmienić orientację. Tym bardziej, że mieszkacie razem – ostrzegłam ich, na co oni ponownie wybuchnęli śmiechem.

- Dobra, ludzie. Atmosfera super, ale nie możemy marnować wolnego – uciął Suga. Popatrzyliśmy na niego. On, widząc, że skupiliśmy swoją uwagę na nim, dokończył myśl – Dlatego teraz zabieramy się za jedzenie, a po obiedzie gdzieś wyjdziemy.

- Znowu? - zaczął grymasić Jimin.

- Jeśli wolisz zostać ze mną i pomóc mi w sprzątaniu, to proszę bardzo – podparłam ręce na biodrach.

- Nie idziesz z nami? - HoSeok zmarszczył brwi.

- Muszę posprzątać, bo dawno tego nie robiłam i załatwić kilka prywatnych spraw.

- Rozumiem, że to jakaś aluzja? Możesz od razu powiedzieć, że masz nas dość – oczy czarnowłosego stały się strasznie smutne.

- Nie mam was dość. Zwyczajnie chciałabym zrobić wszystko, żeby spędzić z wami następne trzy dni – podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek. Widząc to, ChimChim uparł się, że jemu też trzeba dać buziaka. Skończyło się to tak, że obdarowałam całusem trzech chłopców – V marudził, że go unikam i byłam skłonna zrobić to ze względu na jego "kosmiczną" naturę. Bardzo się ucieszyli. Miałam tylko nadzieję, że bardziej sprawiła im radość wiadomość, iż spędzę z nimi więcej czasu, a nie fakt, że ich całowałam. Naprawdę.

Wtedy do pokoju wrócił blondyn, niosąc dwa talerze.

- Lepiej się odsuńcie, bo, znając moje szczęście, jedzenie znajdzie się na was, zamiast na stole – poradził, potykając się o róg kanapy. W ostatniej chwili YoonGi, siedzący na sofie, przechwycił oba naczynia. Co nie zmieniło biegu zdarzeń, a mianowicie momentu, w którym głowa lidera znalazła się podejrzanie blisko krocza brązowowłosego. Mimowolnie spoglądnęłam w tamtą stronę, ale po paru sekundach uciekłam wzrokiem. Co ty wyprawiasz? - skarciłam samą siebie w myślach. Miałam wrażenie, że zachowuję się przy nich jak niedojrzała małolata.

- Nie odzywaj się już, Rap Mon – warknął Min, spychając z siebie intruza.

- Oczywiście, nie mogłeś się powstrzymać przed pozbyciem się obiadu w niekonwencjonalny sposób. Nie wystarcza ci, że prawie wyrwałeś drzwi od lodówki? - nawet nie zauważyliśmy, kiedy Jin wszedł do salonu.

- Nie zapominajmy o tym, że wczoraj, kładąc się do łóżka, prawie je zerwał – wtrącił J-Hope.

- Jak już znajdziesz żonę, przekaż jej ode mnie, że należy jej się order za wytrzymywanie z tobą. Chyba, że weźmiecie rozwód – dodałam.

- Może go gdzieś oddajmy? - podsunęła Marchewka.

- Ta, do "Domu Nadziei" – zironizowałam.

- Czy tam przypadkiem nie pracują zakonnice? Prędzej by go same gdzieś oddały, bo to ateista – prychnął Cookie.

- Dziś jest Dzień Wyśmiewania NamJoona, czy jak? - obiekt naszych żartów przerwał rozmowę.

- Podobno lubisz być w centrum uwagi – odgryzł się Jung.

SeokJin załamał ręce i pokręcił głową, wprawiając w ruch swoje włosy.

- Zupełnie jak dzieci.

- Masz rację – przytaknął mu Suga i udał się do kuchni po resztę talerzy. - Siadajcie i jedzcie.

BTS byli głodni, w wyniku czego zajęli się pałaszowaniem przygotowanej przez najstarszego członka ośmiornicy. Życzyłam im smacznego i weszłam do swojego pokoju. Zaczęłam zbierać wszelkie papiery walające się na półkach i usuwać zbędne papierki oraz opakowania po słodyczach. Następnie wyjęłam kilka płynów do czyszczenia mebli i szmatkę z szafki w łazience. Zabrałam się za wycieranie kurzu z biurka, komody i szafy. Gdy zerknęłam do przedpokoju, chłopcy właśnie wychodzili. Po krótkim pożegnaniu wróciłam do sprzątania. Umyłam naczynia, doprowadziłam kuchenne blaty do względnej czystości i znów udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w krótkie, brązowe spodenki i kremową koszulkę na ramiączkach i wysuszyłam włosy, zostawiając je rozpuszczone. Pomalowałam usta błyszczykiem i wciągnęłam na nogi beżowe baleriny na małym koturnie. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i wyszłam z mieszkania, zamykając je na kilka zamków. Wrzuciłam klucze do małej, podręcznej torebki i ruszyłam w drogę. Musiałam iść do Versalu, żeby ubłagać szefową o dodatkowe dwa dni wolnego. Nie mogłam zawalić sprawy z konkursem, lecz czułam się zobowiązana do powiadomienia pracodawcy o mojej krótkiej nieobecności.

- Dzień dobry – przywitałam się z SeYoon, pracującą w hotelu jako recepcjonistka.

- Cześć, LeeNa! Co cię tu sprowadza w dzień wolny? - spytała, odgarniając z czoła niesforną grzywkę.

- Przyszłam do pani Han, aby omówić z nią kilka rzeczy.

- Przykro mi, ale nie ma jej dziś. Zachorowała na jakąś poważną grypę – zrobiła naburmuszoną minę i po raz kolejny próbowała zrobić coś z włosami. - Nie łam się! Zamiast niej przyszedł jej syn.

- To ona w ogóle ma syna? - zdziwiłam się.

- Serio nie wiesz, czy tylko udajesz? Przecież on jest jedynym spadkobiercą hotelu! I, w dodatku, bardzo przystojnym idolem – cwaniacko się uśmiechnęła.

- Czekaj, chodzi ci o Luhana? - zamurowało mnie. Nie byłam psychicznie przygotowana na coś takiego... Ciężko to przyznać, ale ten chłopak był moim biasem. Tak, to jego plakaty ukrywałam pod łóżkiem.

- Dokładnie! Zadzwonię do niego i powiem mu, że ma gościa – chciałam zaprotestować, lecz moja droga znajoma już trzymała telefon w dłoniach.

Po kilku minutach znajdowałam się przed drzwiami prowadzącymi do gabinetu szefowej. Dwukrotnie zapukałam w sosnowe drewno. Usłyszałam głośne "Proszę", po którym uchyliłam drzwi. Niepewnym krokiem weszłam do środka pomieszczenia.

- Witam – wręcz wymarzony osobnik płci męskiej zabrał głos.

- Dzień dobry – odparłam, podchodząc nieco bliżej biurka.

- Co cię do mnie sprowadza? - odrobinę zszokowała mnie jego bezpośredniość i brak jakichkolwiek zwrotów grzecznościowych, jednak nie dałam tego po sobie poznać.

- Przyszłam tu w celu poinformowania o mojej nieobecności w pracy w poniedziałej i wtorek.

- Jakiś konkretny powód? - przeszył mnie spojrzeniem swych ciemnych oczy, a ja czułam coraz większy dyskomfort.

- Mam bardzo ważne obowiązki do wypełnienia w szkole.

- Nadal się uczysz? I moja matka cię przyjęła?

Myślałam, że za chwilę zemdleję. Czasem zastanawiałam się, jakby to było go poznać, ale nie sądziłam, że jest aż tak pewny siebie i... nie wiedziałam, jak to określić. Chamski?

- Mógłbyś być milszy – mruknęlam pod nosem, jednak nie uszło to jego uwadze.

- Jestem miły wtedy, kiedy wymaga tego sytuacja. Co nie zmienia faktu, że nie przekonałaś mnie do podarowania ci, bądź co bądź, dwóch dni wolnego.

Za kogo on się, do cholery, uważa?! - ta myśl towarzyszyła mi w rozmowie od jakiegoś czasu.

- Nie będę cię błagać na kolanach. Może od razu mam się zwolnić? - uniosłam lewą brew.

- Jaka zadziorna... Cóż, skoro tak bardzo ci zależy, możesz w te dni nie przyjść do pracy.

W tym momencie miałam zacząć skakać z radości, kiedy usłyszałam drugą część jego wypowiedzi.

- Pod warunkiem, że przejdziesz się ze mną na kawę.

- Że co, proszę?

- To, co słyszałaś. Widzimy się za pięć minut w holu.

Nie zdołałam zareagować na odruchy własnego ciała, które, jak gdyby nigdy nic, poprowadziło mnie w wyznaczone miejsce. Gdy tylko SeYoon zobaczyła, kto zmierza w moją stronę, by stanąć obok mnie, uniosła kciuk do góry i zrobiła nam zdjęcie. Po głowie snuły mi się wyobrażenia, jak ją zabiję, aczkolwiek odłożyłam je na później.

- Nawet nie wiesz, jak mam na imię - wytknęłam mu.

- Więc mi je zdradź.

Wywróciłam oczami.

- Nazywam się LeeNa.

- Pasuje do ciebie. Ładne imię, ładna buźka. Lepiej nie mogłem trafić – włożył ręce do kieszeni.

- Hamuj trochę, człowieku.

- Hamulce są dla spracowanych ludzi, którym brakuje rozrywki.

- Mógłbyś powiedzieć, gdzie idziemy? - próbowałam zmienić temat, bo przebywanie z tym mężczyzną doprowadzało mnie do szału. A co dopiero rozmowa...

- Do kawiarni.

- Jakiej?

- The Mood For Love, czy coś w tym stylu – mówił, ignorując natarczywe fanki, jakie otaczały go małym tłumem.

- Zazwyczaj gromadzą się tam pary, które nie mają nic innego do roboty, niż mizdrzenie się w miejscu publicznym i picie tej samej kawy przez dwie słomki. Naprawdę mnie tam zabierasz? Poznałeś mnie dopiero dzisiaj i nie pokazałeś zbyt dobrej strony swojego charakteru. Jeżeli takowa w ogóle istnieje... - nawijałabym dalej, gdyby nie to, że Luhan, jakbyśmy znali się nie wiadomo ile czasu, pocałował mnie. Prosto w usta. Na środku ulicy. Wśród jego fanek.

Oderwał się ode mnie i nonszalancko szedł dalej, podczas gdy ja wciąż stałam w tym samym miejscu z rozszerzonymi oczami i zarumienionymi policzkami. Ocknęłam się z zamyślenia i zrównałam swój krok z jego.

- Dlaczego to zrobiłeś? - zagryzłam dolną wargę.

- Żebyś się uciszyła. Tak w ogóle... Twój błyszczyk całkiem dobrze smakuje. Użyj go, gdy będziemy na następnej randce – odrzekł.

- Wyciągasz mnie na kawę, całujesz, a po chwili mówisz coś o następnej randce? Normalnie mistrz podrywu.

- Urocza jesteś, jak się denerwujesz. Zobaczysz, będziemy idealną parą.

- Zaplanujesz od razu całe moje życie z góry, czy poczekasz, aż przetrawię to, co się przed chwilą zdarzyło?

- To był dopiero przedsmak tego, co cię czeka w najbliższej przyszłości.

- Doprawdy? Może od razu zaciągnij mnie do łóżka. Albo nie! Weźmy ślub, bo po co czekać?

- Tak, i po drodze do kościoła zróbmy sobie gromadkę dzieci. Cudowny pomysł, ale to kiedy indziej, słońce – puścił mi oko i otworzył przede mną drzwi. Znaleźliśmy się w przestronnej sali, utrzymanej w typowo "kawowych" kolorach. Dekoracje w postaci białych zasłon z miłosnymi motywami oraz małych, lawendowych bukietów ułożonych w ozdobnych wazonach na każdym stoliku powodowały dość przyjemne odczucia.

- Nie przyszliśmy tutaj bez celu – zaczął blondyn. - Moja matka planuje przepisanie na mnie hotelu, jednak postawiła jeden warunek. Zanim stanę się pełnoprawnym właścicielem, mam znaleźć odpowiednią partnerkę, która w przyszłości zostanie moją żoną.

- I dlatego wyrwałeś pierwszą, lepszą dziewczynę, która się nawinęła? - nie powiem, że nie zaciekawiło mnie to, co powiedział. W zasadzie od zawsze ciągnęło mnie do typów spod ciemniej gwiazdy. Chociaż nie wiedziałam, że mój bias też taki będzie. Podczas występów oraz wywiadów był zupełnie inny, niż w rzeczywistości.

- Jesteś ładna. Z tego, co widziałem, większość personelu cię lubi. Jeżeli nadal się uczysz, to zapewne studiujesz, albo planujesz studia, co jest równoznaczne z tym, że musisz być inteligentna. Poza tym, moja mama również cię chwali, między innymi za sumienne wypełnianie obowiązków, mimo że nie masz ich dużo. A to przyczynia się do wyciągnięcia przeze mnie pewnych wniosków.

- Mianowicie?

- Jesteś dla mnie idealną kandydatką na żonę – to po pierwsze. Po drugie, w razie jakiegokolwiek wypadku byłabyś zdolna rozporządzać pracą w hotelu. I po trzecie, a zarazem najważniejsze... Czerpałabyś z tego niemałe zyski.

- Miło, że tak twierdzisz, lecz nie jestem na tyle łatwa, by dać się kupić taką ofertą.

- Nie chcę cię martwić, ale już w tym siedzisz. I to po uszy.

- To, że tutaj przyszłam, nic nie znaczy.

- Ale to, że cię pocałowałem, znaczy bardzo dużo. Zapewne jeszcze dziś gazety napiszą o tym niemałe artykuły. W sieci znajdzie się to za jakieś pół godziny, a, znając pomysłowość brukowców, plotki nie będą miały końca.

Zmierzyłam go spojrzeniem i chwilę się nad tym zastanowiłam. Gdybym zignorowała wszystkie wydarzenia związane z Luhanem i dalej żyła swoim życiem, dziennikarze nie daliby mi spokoju. Jeśli bym się zgodziła, miałabym zagwarantowane niesamowite wspomnienia, bo, mimo wszystko, chłopak pozostawał moim wymarzonym księciem z bajki, i możliwe, że nawet pracę w hotelu na wyższym stanowisku. Dodatkowo mogłabym wykorzystać to jako szansę na rozpoczęcie kariery muzycznej.

- Co byś zrobił, gdybym przystała na twoją propozycję? - obserwowałam, jak zareaguje.

- Innej opcji nie brałem pod uwagę – błysnął śnieżnobiałymi zębami w wyglądającym na szczery uśmiechu.

- Zastanowię się. Jeśli w ciągu miesiąca zdołasz mnie przekonać, zostanę twoją dziewczyną – nie wierzyłam, że to mówię. Chciałam zasmakować czegoś nowego, choć byłam pełna obaw. Ale nie szkodziło spróbować, prawda?

- Dobrze – zgodził się. Poluźnił krawat i posłał mi minę godną uwodziciela wszech czasów. - Chcesz coś do picia?

- Małe cappucino – skinął głową i odszedł w stronę lady. Złożył zamówienie, ani razu nie spoglądając na kelnerkę. Zapłacił i wrócił do stolika.

- Więc, LeeNo, opowiedz mi o sobie coś więcej...

poniedziałek, 23 maja 2016

Rozdział V

Anyeong~Wybaczcie, że musiałyście tak długo czekać, ale miałam naprawdę dużo rzeczy na głowie. Jeśli macie młodsze rodzeństwo, przekażcie, że stawanie się starszym niż 7-8 lat to najgorsza zmora życia ;-;Ten rozdział jest krótki i nieco odbiega od pozostałych, dowiecie się więcej o teraźniejszości i mam nadzieję, że zrozumiecie chociaż część rzeczy ^^' Jeśli nie, to w kolejnych na sto procent wyjaśni się już wszystko :D To znaczy... Taką mam nadzieję xDMiłego czytania <3LeeNa~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~  Przyjrzałam się TiaJae. Wymyśliła naprawdę świetny układ, jej płynne ruchy były kierowane melodią "Fools" – piosenką autorstwa Troye'a Sivana, jednak czegoś brakowało.Podeszłam do niej.- Bardzo dobry układ, wspaniała technika, ale...- Czegoś brakuje – dokończyła za mnie zrezygnowana dziewczyna.- Myślę, że gdybyś dodała jakiś element poppingu, wyszłoby lepiej.- Postaram się to dopracować – zapewniła czarnowłosa i odeszła w stronę stolika z napojami i jedzeniem.  Westchnęłam. Należałam do szkolnego klubu tanecznego od trzech lat. Od roku prowadziłam dodatkowe zajęcia. Od godziny patrzyłam, jak członkinie klubu tracą rozum i zdolność racjonalnego myślenia przez obecność BTS.- Coś się stało, noona? - zapytał Jungkook, widząc moje przygnębienie.- Nie obraź się, ale sądzę, że niepotrzebnie was tu przyprowadziłam. Tylko nas rozpraszacie.Cookie zmrużył oczy i położył rękę na karku, intensywnie nad czymś myśląc.- Może jeszcze się na coś przydamy?- W jaki sposób? - zagryzłam dolną wargę.- Moglibyśmy nauczyć was któregoś z bardziej znanych układów, na przykład do "Boy In Luv". W końcu przed rozpoczęciem konkursu musicie wystąpić jako oficjalna szkolna grupa taneczna. Jeśli zatańczycie do którejś z naszych piosenek, dyrektorka będzie zadowolona. Wiesz, że lubi, gdy podlizujemy się gościom naszego liceum.- Dobry pomysł – skomentowałam i zwróciłam się do reszty – Hej, ludzie! - odczekałam chwilę, aż wszyscy na mnie spojrzą i kontynuowałam. - Mój brat miał przed chwilą przebłysk inteligencji, który w jego przypadku zdarza się raz na rok. Doszliśmy do wniosku, że będzie lepiej, jeśli zatańczymy układ do "Boy In Luv" zamiast "Expect". Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza?Usłyszałam pomruki pełne aprobaty, dlatego włączyłam muzykę.- Korzystając z okazji, to oni nas tego nauczą – przechyliłam głowę w bok, robiąc aegyo. Nieliczne piski w sali uświadomiły mi, że tego dnia nie byłyśmy przecież same. Czym prędzej wróciłam do swojego poprzedniego wyglądu, lecz wciąż czułam na sobie spojrzenia BTS, którzy nieco się zdziwili, widząc moją zupełnie inną stronę.- Zaczynajmy! - zarządził Rap Monster, chcąc przerwać dziwny bezruch. Chłopcy śpiewali, tańczyli, rapowali i... byli świetni. Naprawdę, musiałam to przyznać sama przed sobą – uważałam, że byli wręcz oszałamiający. Odrobinę im zazdrościłam. Byli przystojni, utalentowani i mieli tłumy fanek, gotowych skoczyć za nimi w ogień. A obok tego znajdowałam się ja, szara, nic nieznacząca 20-latka, która zawitała w ich życiu czystym przypadkiem.  Skupiłam się na uważnym śledzeniu ich ruchów i próbie zapamiętania każdego szczegółu, aby później nie popełnić gafy.- Teraz wasza kolej – stwierdził lider, ponownie załączając tą samą piosenkę. Ustawiłyśmy się w pięcioosobową układankę – ja, Alex, Laura, Margaret i Jasmine. Były to ich sceniczne pseudonimy, które oznaczały odrębność i delikatne wyalienowanie.  Gdy zrobiłyśmy to, co miałyśmy zrobić, dojrzałyśmy uśmiechy na twarzach chłopaków.
- Cudownie! - pogratulował nam Jimin i podbiegł w moją stronę, biorąc mnie w objęcia. Przewróciłam oczami i oddałam uścisk. - Teraz mogę ze spokojem zaprosić cię na jakąś dyskotekę.  Uniosłam brwi.- Lepiej, żeby to, gdzie mnie zabierasz, pozostało niespodzianką – podpowiedziałam mu. - Na dzisiaj koniec! - zarządziłam i otarłam twarz ręcznikiem. Podparłam się ręką o biodro i napiłam się wody. Butelka przyjemnie chłodziła moje ręce. Nim jednak zdążyłam się tym nacieszyć, przedmiot został brutalnie wyrwany z mojego uścisku. - Nie możesz wziąć sobie nowej?  Cookie tylko wzruszył ramionami i powiedział:- Zbierajmy się.- Okej – po moich słowach BTS ogarnęli salę, wyłączyli sprzęt i podali mi płytkę. - Dzięki, nie trzeba było.- Nie ma za co – Park posłał mi buziaka w powietrzu, a ja zrobiłam to samo w jego kierunku. Wykonał eyesmile, od którego omal nie zmiękły mi nogi. Powoli dostrzegałam to, co widziały w nich fanki. I, prawdę mówiąc, nie podobało mi się to.  Zdradzę wam pewien sekret. Nienawidzę pakować się w relacje międzyludzkie. Na dłuższą metę są one nie do wytrzymania. Takie przekonanie wcale nie oznacza, że samotność jest dobra. Ona też nie jest dobrym planem na życie. Po prostu nie lubię, gdy ktoś przypomina mi o swoim istnieniu przez kilka godzin dziennie, lub próbuje do mnie zagadać, bo twierdzi, że jestem ładna/fajna/inteligenta (niepotrzebne skreślić). Za to cisza nie musi się upominać. Ona przychodzi i towarzyszy wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebujemy.  Dlaczego to mówię? Bo tamtego dnia, 14 maja 2015 roku, stojąc wraz z innymi na sali i próbując dobrze wykonać układ i ani razu się przy tym nie zbłaźnić, zdałam sobie sprawę, że podoba mi się to, co robię. Czułam, że to odpowiednia chwila i miejsce na to, żeby tam być. Kochałam towarzystwo, z jakim się zadawałam. I powoli zaczynałam zakochiwać się w idolach, którzy zawładnęli moim życiem, biorąc serce za zakładnika.  Jak jest teraz? Dobre pytanie. Nic nie jest takie samo, jak było kilka lat temu. Tęsknię za Seulem. Tęsknię za BTS. A przede wszystkim, tęsknię za samą sobą.  Gdy dziś spoglądam w lustro, widzę osobę, która przeszła za dużo, jak na swój wiek i jednocześnie za mało, żeby powiedzieć sobie prosto w twarz, iż popełniła błąd. Życie nieraz mnie raniło, powodując ucisk w klatce piersiowej i chęć zapadnięcia się pod ziemię. Ale rana zadana niedługo po tamtym dniu pozostawiła po sobie piętno tak ogromne, że boli do teraz i nigdy nie przestanie...  Bynajmniej tego pragnę, bo nie pozostało mi nic innego, jak zadawać sobie cierpienie, które przypomina o przeszłości, przepełnionej wszystkimi kolorami tęczy, tak bardzo wyróżniającej się na tle biało-czarnej teraźniejszości.  Czy nadal pamiętasz? - pytanie wiruje w mojej głowie i nie daje spokoju.  Bo chciałabym wiedzieć, czy nadal pamiętasz.  Bo chciałabym nie pamiętać.  Bo nie mogę zapomnieć.

sobota, 14 maja 2016

Rozdział IV

Mianhae, że tak późno, ale miałam bardzo zawalony tydzień ;-; Mam nadzieję, że mimo wszystko rozdział się spodoba. Moim zdaniem wyszedł dość średnio, ale następne wnoszą o wiele więcej do fabuły i są lepsze, dlatego potraktujcie to jako przejściówkę ^^'

LeeNa

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Obejrzałam się za siebie i jęknęłam:

- Tylko nie to...

Przede mną stały dwa rzędy różnokolorowych motorów. Na boisku zaczął się gromadzić tłum.

- Musimy wiać – szepnęłam do chłopaków, którzy kompletnie nic z tego nie rozumieli. Widząc, że nie ruszają się z miejsca, złapałam NamJoona za nadgarstek i pociągnęłam go za sobą. Dalsze wykonywanie jakichkolwiek ruchów uniemożliwił mi uścisk na lewym ramieniu.

- Wybierasz się gdzieś? - ironiczny głos należący do mojej byłej przyjaciółki rozpoznałabym wszędzie, za co w duchu się przeklinałam.

- Zostaw ją, JiNeul. Nie zwracaj uwagi na kogoś, kto nie jest tego wart – odezwała się inna dziewczyna.

Wyrwałam ramię z niewygodnego chwytu.

- Ja przynajmniej się nie sprzedaje – mruknęłam i poczułam, jak ktoś gwałtownie obraca mnie w swoją stronę. - Miło cię widzieć, EunHwa. Ilu klientów miałaś dzisiaj?

- Skończ, bo obiję ci tą twoją twarzyczkę – syknęła przez zęby.

- Widzę, że ktoś tu jest nie w sosie. Czyżbyś dostała okres? Och, no tak. Nie możesz przez to tak doskonale obsługiwać stałych bywalców. Zdradź mi swój sekret – jak ty to robisz? Cały dzień poświęcasz na zarabianie pieniędzy. Nawet ja tak nie potrafię – bawiłam się wręcz wyśmienicie, kpiąc z niej. Była to niezbyt przyjemna strona mojego charakteru, ale przecież nikt nie jest bez skazy.

Uniesiona ręka i głuchy plask. Moja głowa przekręciła się w bok, a na policzku był widoczny czerwony ślad. Przejechałam po nim delikatnie.

- Tylko na tyle cię stać? Przyłóż się, bo coś ci nie wyszło.

- LeeNa, chodźmy już – ponaglił Jin, chcąc uniknąć bójki.

Kiwnęłam głową i zrobiłam jeden krok, po czym z powrotem stanęłam twarzą w twarz z blondwłosą dziewczyną. Wymierzyłam jej cios z pięści. Trafiłam idealnie w nos.

- Zabiję cię, szmato – wycedziła, łapiąc się za obolały narząd.

- Odsuńcie się – poleciłam BTS, jednak nie chcieli mnie słuchać. - Odsuńcie się – powtórzyłam podniesionym głosem. Nadal byli przeciwni.

- LeeNa, naprawdę chodźmy, bo komuś niepotrzebnie stanie się krzywda – nalegał lider.

- Nie sądziłam, że masz obstawę. Może nimi też mam się zająć?

- Ich zostaw w spokoju. Doskonale wiesz, że to sprawa między mną a tobą. I właśnie za to cię nie lubię. Od zawsze uwielbiałaś mieszać osoby trzecie w nieporozumienia.

- Popatrz w lusterko. Komu wypominasz błędy? - ta słowna potyczka zaczynała działać mi na nerwy.

- Właściwej osobie – skwitowałam. Poczułam silne pchnięcie. Upadłam na ziemię, ciągnąc za sobą Eun. Bijatyka rozgorzała na dobre.

***

Siedziałem w kuchni, czekając na LeeNę i chłopaków, kiedy zadzwonił telefon. Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem numer J-Hope'a na wyświetlaczu.

- Słucham?

- Jungkook, musisz szybko przyjść na boisko szkolne. Twoja siostra wdała się w bójkę z jakąś dziewczyną i mam wrażenie, że zaraz zostaną z niej tylko szczątki – usłyszałem zaniepokojony głos hyunga.

- Za chwilę będę – powiedziałem tylko i się rozłączyłem.

Udałem się do przedpokoju, założyłem buty i zamknąłem mieszkanie.
Pięć minut później znalazłem się na starym boisku. Ujrzałem dość nietypowy widok – noona siedziała na jakiejś dziewczynie i okładała ją pięściami.
Czym prędzej do niej podbiegłem i spróbowałem je od siebie odciągnąć.

- LeeNa, uspokój się – powtarzałem w kółko, lecz to nic nie dawało.

Za piątym razem byłem bliski dołączenia do bijatyki. Wpadł mi do głowy pewien pomysł. Moja siostra w dzieciństwie przyjaźniła się z ludźmi, którzy stali wokół. Nadali jej przezwisko "Nana", bo uwielbiała Japonię i miała szczęście do liczby siedem.

- Nana!

***

- Nana! - krzyk rozniósł się echem. Jak zaklęta oderwałam się od Hwy i wstałam. Spojrzałam na Cookiego, który od kilku minut próbował mnie powstrzymać, a następnie przyjrzałam się krwawiącej blondynce.

- Teraz jesteśmy kwita – stwierdziłam, wycierając ręce w spodnie. Podałam rękę dziewczynie i pomogłam jej wstać.

- Następnym razem nie bij tak mocno, bo mnie połamiesz – dziewczyna otarła krew cieknącą jej z łuku brwiowego.

- Taa, postaram się. Do zobaczenia – pożegnałam się z nią i pomaszerowałam do bramy wyjściowej. Spoglądnęłam na chłopców, którzy wpatrywali się we mnie z niezrozumieniem. - No, co tak stoicie? Musimy się jeszcze wyspać! - krzyknęłam do nich i ruszyłam w drogę.

Po powrocie do domu udałam się do łazienki. Była utrzymana w chłodnej tonacji kolorów – błękitne kafelki i białe szafki wyróżniały się na tle czarnych obramowań i dodatków.
Przemyłam twarz i dłonie wodą. Poza kilkoma zadrapaniami nie miałam prawie żadnych śladów pozostawionych przez EunHwę. Przyglądając się swojemu odbiciu, ściągnęłam przesiąknięte potem ubrania i włożyłam je do pralki. Wskoczyłam pod prysznic, żeby zmyć z siebie brud, zmęczenie i znikome poczucie winy.
Po kąpieli założyłam czysty zestaw ubrań – czarne spodnie dresowe i biały t-shirt. Wysuszyłam i rozczesałam włosy, zmyłam makijaż i opuściłam pomieszczenie. Chciałam pójść do swojego pokoju, lecz drogę zagrodził mi J-Hope.

- Nareszcie jesteś! - zawołał na mój widok i pociągnął mnie za rękę, prowadząc do salonu. - Musisz nam pomóc.

- Ja? W czym? - zmarszczyłam brwi.

- Jimin i Jungkook spierają się o to, który z nich dobrze tańczy układ do "Expect" – wytłumaczył Rap Monster.

- Naprawdę? Nie macie lepszych zajęć? - westchnęłam i pokręciłam głową.

- Powiedz tylko, który z nas lepiej to tańczy i będziesz mogła iść – obiecał rudowłosy.

- Niech wam będzie – zgodziłam się, nie chcąc wszczynać niepotrzebnych kłótni.

Po kilku minutach krótkiej prezentacji dokładniej przyjrzałam się obu chłopcom.

- Jesteście pewni, że nie minęliście się z powołaniem? Może powinniście należeć do jakiejś żeńskiej grupy?

Chłopcy odrobinę się naburmuszyli.

- Noona, mogłabyś przestać się czepiać! - zawył Cookie.

- Kiedy ja uwielbiam cię denerwować! Idź już spać, dziecko, bo się nie wyśpisz. Jutro mamy zajęcia od 9.

- Jakie zajęcia? - zainteresował się V.

- Taneczne. Prowadzę je od dwóch lat, żeby dodatkowo zarabiać. A Cookiś chodzi ze mną ze względu na pewną dziewczynę – uśmiechnęłam się ironicznie.

- Mam im opowiedzieć o twojej wielkiej miłości? - chłopak uniósł brew, a ja zbladłam.

- N-nie zrobisz tego – popatrzyłam na niego przerażonymi oczami.

- Założymy się?

- Zresztą... Mów, co chcesz – wzruszyłam ramionami, chociaż w środku byłam kłębkiem nerwów.

- Więc nie obrazisz się, jeśli pokażę im plakaty schowane w kartonie pod łóżkiem?

- Skąd o nich wiesz? - w tamtym momencie naprawdę się przeraziłam. Wydawało mi się, że były dobrze zakryte przez koc i poduszki...

- To moja tajemnica – puścił mi perskie oko. - Nie powiem pod warunkiem, że przestaniesz komentować... Sama dobrze wiesz, co.

- Dobra, ale później nie płacz, że ci nie pomogłam w zdobyciu następnej panny – pokazałam mu język i usiadłam na kanapie. Wzięłam do ręki pilot od telewizora i kliknęłam przycisk odpowiadający za włączanie muzyki. Chwilę później z wieży rozległa się melodia rozpoczynająca "Zutter" Big Bang. Zaczęłam bujać się w jej rytm.

Zobaczyłam, że BTS usiedli w kółku na dywanie.

- Zagrasz z nami?

- W co? - dosiadłam się do nich.

- W "Random Play Dance".

Prawie poczułam, jak w moim żołądku i płucach rozrastają się wielkie pęcherze, zwane wstydem.

- Lepiej położę się spać – próbowałam znaleźć jakąś wymówkę, byleby tylko nie tańczyć.

- Noona! Jak możesz nas tak zostawiać? - Jungkook w ostatniej chwili złapał mnie za rękę.

- Daj spokój, Cookie. Jestem zmęczona. Poza tym, jest już po 23. Muszę być w miarę wyspana, żeby nie przysnąć w trakcie zajęć.

- No, okej.

- W takim razie zabierzecie nas ze sobą – Hobi wyszczerzył zęby w akcie swego geniuszu (czytaj: głupoty).

Nie będzie tak źle – przekonywałam samą siebie.

- Skoro tak bardzo wam zależy – wywróciłam oczami.

- Zanim się położysz... Jest jeszcze jedna rzecz – jak mamy się zmieścić w siódemkę w jednym pokoju? - zatrzymał mnie brat.

Po krótkim namyśle odpowiedziałam:

- Niech jeden z was śpi tutaj, trzech pójdzie do twojego pokoju, a trzech do mojego. Może być?

Zgodnie pokiwali głowami.

- Dobranoc – powiedziałam na odchodne i zamknęłam za sobą drzwi. Położyłam się na łóżku i odpłynęłam do krainy snów...

Obudziło mnie dziwne ciepło, które wydobywało się z czegoś leżącego obok mnie. Przeciągnęłam się, lecz gdy moje ręce znalazły się na wysokości mojej głowy, natrafiłam na coś twardego. Uchyliłam powieki i omal nie dostałam zawału. W kilka sekund usiadłam i przyjrzałam się wszystkiemu jeszcze raz. Po mojej prawej stronie, prawie na brzegu łóżka, leżał Rap Monster, natomiast po lewej znajdował się J-Hope, który spał na ścianie. Dosłownie.
Obróciłam głowę w stronę małej, brązowej sofy. Ujrzałam tam śmiejącego się ze mnie Sugę.

- Zamiast się śmiać, mógłbyś pomóc mi wydostać się z tych sideł – popatrzyłam na niego zaspanym wzrokiem.

- Nawet nie wiesz, jak śmiesznie wyglądałaś, kiedy HoSeok przytulał cię przez sen – chłopak nadal się ze mnie nabijał, jednak podszedł do mnie i podał mi rękę. Przyjęłam ją z wdzięcznością, ale zamiast zgrabnie wydostać się z sieci rąk i nóg dwójki śpiochów, potknęłam się o jednego z nich. Wylądowałam przez to zdecydowanie zbyt blisko brązowowłosego.

W chwili zetknięcia się naszych nosów, gwałtownie się od niego odsunęłam i puściłam jego dłoń.

- Dzięki – chrząknęłam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na szczęście nic nie zostało zdemolowane tak, jak godność mojego łóżka. Kawowa farba na ścianach nie miała żadnych śladów po obecności czyjegokolwiek języka (za wyjątkiem małego skrawka, obok którego leżał Jung), brązowe meble pozostały bez szwanku. Jedynie kanapa przypominała tornado – koło poduszki znajdował się notatnik i kilka długopisów, koc leżał zwinięty (albo skopany) niedaleko oparcia, a poduszki były wywrócone pod dziwnym kątem. - Spałeś?

- Jakieś dwie godziny.

Rozszerzyłam w zdziwieniu oczy.

- Tylko?!

- To mi wystarczy. Zresztą, zawsze mogę się zdrzemnąć na tych twoich zajęciach – niedbale machnął dłonią.

Klepnęłam się otwartą dłonią w czoło. Zajęcia – tylko ta myśl kołatała mi w głowie.

- Która jest godzina? - zapytałam Mina.

- 8:24 – odpowiedział.

- Słucham? - zapewne gdybym w tamtej chwili coś jadła albo piła, cała zawartość mych ust znalazłaby się na podłodze. - O 9 zaczynają się zajęcia! Ludzie w Big Hit i dziewczyny mnie zabiją, jeśli nie przyjdę!

Zaczęłam nerwowo krążyć po pokoju, zbierając najpotrzebniejsze rzeczy – czyste dresy, kosmetyki i torbę. Wbiegłam do łazienki, nawet nie rozglądając się po mijanych pomieszczeniach. Szybko się przebrałam, uczesałam i przemyłam twarz zimną wodą. Następnie nałożyłam cienką warstwę korektora, żeby ukryć zaspanie, i odrobinę wodoodpornego tuszu. Założyłam małe, złote kolczyki z przezroczystymi brylancikami i opuściłam toaletę.
Wpadłam do kuchni z takim impetem, że prawie zderzyłam się z Jinem.

- Coś się stało? - przytrzymał mnie delikatnie za ramiona.

Odsapnęłam.

- Jeszcze nie, ale jeżeli się nie pospieszymy, to spóźnimy się na zajęcia.

- Spokojnie. Mogę nas podwieźć, w końcu mam ze sobą samochód – zaoferował chłopak.

- Naprawdę? Dzięki, jesteś wielki – z wdzięczności pocałowałam go w policzek, na co on słodko się zarumienił.

- Nie ma za co.

Wyminęłam go i weszłam do kuchni, w której siedzieli już wszyscy. Porwałam ze stołu jabłko i wyciągnęłam butelkę wody z lodówki. W tym czasie Jungkook przygotowywał śniadanie.

- Chcesz trochę? - spytał, doprawiając jajecznicę.

- Nie, dzięki. Za to możesz zapakować mi do pojemnika trochę sałatki.

- Okej – podszedł do szafki, w której miały swoje miejsce talerze i pojemniki, i nałożył trochę makaronu, kukurydzy i papryki, połączonych z majonezem oraz szynką. Podał mi pakunek, a ja wepchnęłam go do torby. Napisałam smsa do Nikemi, która była jedną z najlepszych tancerek w grupie. Pochodziła z Japonii i wniosła wiele świeżości do naszego zespołu. Kojarzyła mi się z wiecznie uśmiechniętą dziewczyną w różowych okularach, patrzącą na wszystko z ogromnymi pokładami optymizmu.

~Hej, Niki. Mam nadzieję, że wszystkie się wyspałyście, bo dziś mamy gości specjalnych. Przekaż innym dziewczynom, żeby czekały pod salą. Jeśli się spóźnię, idźcie po zapasowy klucz w moim imieniu. Do zobaczenia~

Schowałam komórkę do kieszeni spodni.

- Jesteście gotowi? - zwróciłam się do BTS. Przytaknęli. Udaliśmy się w kierunku drzwi wyjściowych. Zamknęłam je na dwa zamki i zbiegłam po schodach, chcąc jak najszybciej wydostać się na zewnątrz.

- Tędy – pokierował mnie Kim, gdyż nie znałam wyglądu jego auta.

Szczerze powiem, że zrobiło na mnie niemałe wrażenie. Była to czarna kia, z pozoru zwykły samochód. Dla mnie był to najwygodniejszy środek transportu świata, o czym przekonałam się chwilę później, będąc wciśniętą między Jimina i mojego brata i jednocześnie rozkoszując się miękkim siedzeniem.
Dojechaliśmy do siedziby Big Hit. Wysiedliśmy z pojazdu i skierowaliśmy się w stronę przeszklonych, automatycznych drzwi. Znaleźliśmy się w przestronnym holu, wyłożonym ciemnymi panelami i pomalowanymi na biało ścianami. Podeszliśmy do recepcjonistki, która zawzięcie wpisywała coś w komputer.

- Dzień dobry – przywitałam się z nią.

- Dzień dobry – posłała mi uśmiech. - W czym mogę ci pomóc, dziecko?

- Poproszę klucz numer 329.

Starsza kobieta podała mi wymieniony przedmiot. Podziękowałam jej i odwróciłam się w stronę wind. Moją uwagę przykuł zegar, wybijający godzinę dziewiątą.
Pospieszyłam chłopców. Weszliśmy do jednej z wind. Wcisnęłam guzik z numerem "4" i czekałam, aż zamkną się drzwi. Wsadziłam rękę do torby w poszukiwaniu błyszczyka, którym pomalowałam sobie usta. Sprawdziłam, czy mam ze sobą płytę DVD, zawierającą piosenki, do których układy ćwiczyłam z dziewczynami.
Metalowe przegrody, dzielące nas od korytarza, rozsunęły się. Ujrzeliśmy kilkanaście nastolatek w kolorowych bluzkach i dresowych spodniach.

- Cześć, dziewczyny!

Odpowiedziały mi skinięciami głów. Były bardzo zafascynowane tym, że idzie ze mną jedna z najpopualrniejszych grup k-popowych idoli.
Przybrałam rozbawiony wyraz twarzy. Włożyłam klucz do odpowiedniej wnęki w drzwiach i go przekręciłam. Przekroczyliśmy próg sali treningowej. Naszym oczom ukazało się nieduże pomieszczenie. Ściany miały przyjemną, cytrynowo-kremową barwę, natomiast podłoga roiła się od brązowych paneli.

- Jak widzicie, przyprowadziłam ze sobą BTS, więc postarajcie się jak najlepiej. Na dzisiejszych zajęciach przećwiczymy układ do "No More Dream", następnie przejdziemy do nowego utworu i spróbujemy ułożyć jakiś taniec. Zacznijmy od krótkiej rozgrzewki – przedstawiłam, co przygotowałam i włączyłam odtwarzacz DVD. Włożyłam do niego płytę. Z głośników ustawionych w każdym kącie sali rozległ się umiarkowany hałas.

Każda nastolatka ustawiła się na swoim miejscu i starała się pokazać swój talent przed chłopakami. Pokręciłam głową i stanęłam na samym przodzie, ustawiając się tyłem do grupy.

- Jeśli chcecie, możecie ćwiczyć z nami – odezwałam się do lidera, siadając na ziemi i rozciągając swoje ramiona i nogi.

- A nie możemy tylko popatrzeć? - jęknął jak zwykle niezadowolony Cookie.

- Nie. Myślałam, że przyszliście tutaj w jakimś celu, że pokażecie nam, jak do tego tańczycie, ale nie. Bo po co, skoro można wygrzewać pupę na wygodnym krzesełku i przyglądać się ciężko pracującym kobietom?

- Dobra, koniec wywodów! - przerwał mój monolog HoSeok i razem z pozostałymi podszedł do mnie. Stanęli tak, że znajdowałam się w środku razem z bratem.

Właśnie rozpoczynało się "Light It Up" Majora Lazera i Nyly. Strasznie podobało mi się to nagranie, więc już po chwili zaczęłam tańczyć do rytmu. Niektóre dziewczyny do mnie dołączyły, inne patrzyły na mnie, jakby widziały mnie po raz pierwszy w życiu.

- Dlaczego puszczasz piosenki, których nie znamy?

- Żebyście je poznały.

Widziałam skrzywione i niepewne miny niektórych osób, stojących z tyłu. Nie bardzo się tym przejęłam. Wolałam wrócić do rozgrzewki, jednak coś mi w tym przeszkodziło. Mianowicie był to J-Hope, który również tańczył. Było widać, że się wygłupia, ale połowa dziewczyn na sali wyglądała na bliską omdlenia.

- Skupcie się – upomniałam je, na co otrzeźwiały. Nadal wpatrując się w wygłupiających się chłopców, powróciły do ćwiczeń. Wiedziałam, że będą odrobinę zdekoncentrowane, ale bez przesady. - Stop! - zawołałam, widząc, jak TiaJae po raz czwarty wpada na Nikemi. - Co się z wami dzieje?

Grupa stanęła w miejscu i patrzyła na mnie skruszonym wzrokiem.

- To przez nich! - wyjaśniła Tia. Spuściłam głowę, pozbawiona sił do czegokolwiek. Odetchnęłam głęboko i uniosłam wzrok.

- Jae, to niezbyt dobra wymówka. Wiem, że niektóre z was planują przyszłość, w której chcą być tancerkami lub piosenkarkami. Zawsze będziecie się tak zachowywać, jeśli przyjdzie wam przed kimś wystąpić?

- Przepraszamy – powiedziały chórem.

- Wróćmy do zajęć. Widzę, że nie odpowiadają wam takie zajęcia. Z racji tego, że w naszej szkole jest za niedługo konkurs talentów, macie szansę poćwiczyć swoje prezentacje. Pod koniec każda z was pokaże mi, co wykorzysta podczas konkursu. Do tego czasu możecie korzystać z wieży, laptopów, komórek i innych urządzeń w celu odtworzenia podkładu. Wiedzcie, że to ostatni raz, gdy wam odpuszczam.

Usiadłam na krześle pod ścianą i napiłam się wody. Wyjęłam pojemnik z sałatką z torby i chciałam zabrać się za jedzenie, kiedy stanął nade mną V.

- Mogę? Nie zdążyłem zjeść śniadania, a teraz mój brzuch domaga się jedzenia – dosiadł się do mnie. Jak na potwierdzenie jego słów, jego brzuch wydał ciche burknięcie.

- Jasne. Znam to skądś. Ja tak mam prawie co tydzień – podałam mu pojemnik. Dzieliliśmy się nim przez jakieś 15 minut. Wtem mój widelec natknął się na plastik. - Skończyło się – zmarkotniałam.

- Nadal jestem głodny – narzekał różowowłosy.

- Ja też – teatralnie pociągnęłam nosem i otarłam niewidzialne łzy z kącików oczu.

- Co wam? - spytał przechodzący obok nas ChimChim.

- Jesteśmy głodni – prawie załkał V.

- Boże, nienajedzone dzieci. Idźcie do sklepu i sobie coś kupcie – poradził.

- Nie wiem, czy starczy mi sił. Mam wrażenie, jakby coś zasysało mnie od środka. Chyba nie chcesz mieć na sumieniu biednej, niewinnej dziewczynki? - popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.

- Kupię wam coś, jeśli umówisz się ze mną na randkę – przebiegle się uśmiechnął.

- To było do niego, prawda? - wskazałam na Taehyunga.

- Doskonale wiesz, że to było do ciebie. To jak będzie?

- Okej, ale tylko jedno spotkanie. Nic więcej – poddałam się, czując, że zaraz może się to skończyć kanibalizmem.

- Zaraz będę! - dostrzegłam tylko jego szeroki "wyszczerz" zębów i moich uszu dobiegł trzask drzwi.

- A tego gdzie wygnało? - zdziwił się Rap Monster.

- Poszedł po coś do jedzonka – wyjaśnił Kim z rozmarzonym wyrazem twarzy. - Nareszcie będę mógł zjeść coś porządnego.

- Twierdzisz, że sałatka nie była porządna? - warknęłam.

- Była... znośna.

- Moje serce przez ciebie krwawi – przyłożyłam rękę do klatki piersiowej, udając, że boli mnie w tym miejscu. - Ranisz mnie. Nie dość, że pozwalam ci spać w moim mieszkaniu, to jeszcze chcesz wykorzystywać Jimina do kupowania ci jedzenia. Nie wspominając o tym, że kosztem mojego cennego czasu.

- Jedno spotkanie ci nie zaszkodzi. Pomyśl, że będziesz miała szansę spędzić czas w towarzystwie najbardziej uroczego mężczyzny w Korei – przekonywał mnie V.

- Dzieci... - skwitował lider i wrócił do ćwiczeń.

W tej chwili na salę wrócił marchewkowy i postawił przede mną reklamówkę, z której wydobywał się smakowity zapach.

- Co to? - moje oczy stały się dwiema iskierkami. Usłyszałam śmiech starszego chłopaka.

- Kilka rodzajów pizzy z dodatkiem sosu pomidorowego. Z doświadczenia znam upodobania smakowe Tae, więc zdałem się na jego gusta.

- O mój Boże... - wyszeptałam tylko po pierwszym kęsie. - Za taką przekąskę mogłabym umówić się z tobą trzy razy pod rząd.

- Jesteś pewna?

Uświadomiłam sobie, co wypaliłam i ogniście się zarumieniłam.

- To, co powiedziałam, było tylko chwilowym zachwytem nad smakiem tej pizzy.

- Co tam macie? - spytał YoonGi, idąc w naszą stronę i przerywając niezręczny moment.

- Pizzę. Ale ciekawsze jest to, że LeeNa i Jim się umówili!

Brązowowłosy zachłysnął się pitym sokiem. Spojrzał na rudowłosego i uniósł brew.

- Jak Jungkook się dowie, to cię zabije.

- Dlaczego? - chyba jako jedyna nie byłam zorientowana w temacie, bo reszta spuściła wzrok i udawała zainteresowanie podłogą.

- Zanim do was przyszliśmy, ostrzegał nas, że mamy cię nie podrywać ani się z tobą nie umawiać.

- Nie musiałeś jej mówić – stwierdził Cookie, który ni stąd, ni z owąd pojawił się koło nas.

- Ty! - wstałam i do niego podeszłam. Dźgnęłam go palcem w mostek. - Nie wtrącaj się w moje życie prywatne, bo jak ja zacznę wtykać nos w twoje sprawy osobiste, to się nie pozbierasz. Mogłabym się umówić z nimi wszystkimi i nic ci do tego.

- Doprawdy? Jakoś cię nie widzę na randce z którymkolwiek z nich. Kiedyś sama twierdziłaś, że nigdy nie będziesz spotykać się z idolami.

- Więc musisz wiedzieć, że już jestem umówiona. Wyobraź sobie, że wychodzę z Jiminem – posłałam mu mściwe spojrzenie.

- Co?! - jego oczy rozszerzyły się pod wpływem niedowierzania.

- To, co słyszałeś. A tylko spróbuj przeszkodzić w naszym wyjściu, to ci mówię. Dawno nie miałeś zimnego prysznica o poranku, prawda?

- Ale nie przychodź do mnie później z płaczem, że wam się nie udało – mruknął i odszedł.

Jakby cokolwiek miało się nam udać... - pomyślałam, jednak zachowałam to dla siebie.

W najśmielszych wyobrażeniach nie przypuszczałam, że wydarzy się to, co miało miejsce jakiś czas później...