Z racji tego, że tym razem rozdział jest trochę dłuższy, przez jakiś czas nie będę publikować. Ale nie za długo, żebyście mnie nie pobiły :)
Mam nadzieję, że się spodoba :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
LeeNa
Wyciągnęłam
klucze z torebki i włożyłam jeden z nich do zamka. Szarpnęłam za
klamkę i weszłam do mieszkania.
Od
razu poczułam, że coś nie pasuje mi w pierwszym pomieszczeniu,
jakim był przedpokój. Rozejrzałam się. Kolor ścian ten sam –
beżowy. Meble te same – wykonane z drewna koloru kawy z mlekiem,
do której jeszcze nie dodano mleka. Moją uwagę przykuły dwie
dodatkowe pary butów, stojące na małym chodniku. Pewnie
Jungkook kogoś do nas zaprosił – pomyślałam.
Udałam
się do salonu, w którym, na szczęście, również nic się nie
zmieniło. Czasem naprawdę bałam się zostawiać mojego brata
samego w domu. Nigdy nie było wiadomo, co wykombinuje tym razem...
-
Cześć, noona! - Cookiś rzucił mi się na szyję, a ja spojrzałam
na niego zdziwiona. Wtedy ujrzałam dwóch chłopaków, mniej więcej
w moim wieku, którzy stali tuż obok nastolatka.
-
Hej. Widzę, że mamy gości. Mogłeś do mnie zadzwonić, kupiłabym
więcej jedzenia – zbeształam czarnowłosego i lepiej przyjrzałam
się pozostałej dwójce. - Nazywam się Jeon LeeNa i jestem siostrą
tego kosmity.
-
Cześć – przywitał się rudowłosy. - Nazywam się Park JiMin,
ale możesz mi mówić Jimin. A to Min YoonGi, inaczej Suga.
Skinęłam
obu głową i zsunęłam torbę z książkami z ramienia. Położyłam
ją koło sofy, natomiast na stole postawiłam papierową torbę z
zapakowanym kimchi.
-
Mamy nadzieję, że nie będziemy problemem – odezwał się
brązowowłosy.
-
No co ty! Miło mi widzieć kogoś normalnego w tym domu.
Na
moje słowa Marchewa, jak zaczęłam nazywać Jimina, wyszczerzył
zęby w uśmiechu.
-
Nie chcę cię martwić, lecz to tyczyło się tylko twojego kolegi.
Nie jestem pewna, czy zauważyłeś, ale wyglądasz, jakbyś właśnie
wylał na siebie karton soku pomarańczowego.
Chłopak
posmutniał. Podeszłam do niego i poczochrałam jego włosy.
-
Nie bierz tego do siebie. Po prostu nie lubię osób, które tak
afiszują się ze swoim wyglądem – uśmiechnęłam się do niego.
- Ale ogólnie to wydaje mi się, że jesteś całkiem w porządku.
Zresztą, co ja mówię. Każdy jest w porządku w porównaniu do
Cookisia.
-
Nie nazywaj mnie tak – mruknął Jungkook.
-
Pasuje ci, Cookiś – stwierdził Min. Wybuchnęłam śmiechem,
widząc mord w oczach mojego brata.
-
Jeszcze nigdy ci tego nie mówiłam, ale w końcu nadszedł ten
dzień. Chociaż raz zrobiłeś coś mądrego – przyprowadziłeś
tutaj ludzi, z którymi mogę się dogadać. Klękajcie narody, oto i
Wielki Mistrz Podrywu pomyślał nie tylko tym, co ma w spodniach.
Oby zdarzało się więcej takich sytuacji.
Miałam
wrażenie, że za chwilę popłaczę się ze śmiechu. Tego samego
stanu byli bliscy nasi goście.
Jednak
obiekt moich żartów nie wyglądał na rozbawionego.
-
Ja przynajmniej mam swoje życie prywatne i robię coś oprócz
siedzenia w szkole i pracy.
-
Czy ktoś powiedział, że ja go nie mam? Jeszcze dużo o swojej
siostrze nie wiesz, Cookiś. Poza tym, lepiej nie wdawaj się ze mną
w wymiany zdań, bo przestanę ci pomagać z pisaniem tekstów.
-
Wiedziałem, że coś jest nie tak z piosenkami, które przynosisz –
powiedział olśniony Jimin.
-
W jakim sensie? - zmarszczyłam brwi.
-
Były zbyt dobre jak na naszego maknae.
-
Dziękuję – posłałam mu uśmiech i poszłam do kuchni. - Chcecie
coś do picia?
-
Nie, ja dziękuję – odmówił Suga.
-
Ja również.
Spojrzałam
na nich i wzruszyłam ramionami. Podeszłam do lodówki, skąd
wyciągnęłam schłodzony kwas cytrynowy. Nalałam go do czterech
szklanek, które ustawiłam przed sobą. Z szuflady wyjęłam małą łyżkę,
a z szafki nad nią pojemnik z cukrem. Wsypałam do każdego napoju
po dwie łyżeczki białego proszku i wymieszałam, zalewając ciepłą
wodą.
-
Pijcie. Wiem, że bardziej pomogłaby wam woda z miodem, ale jej
kompletnie nie lubię, więc musicie się zadowolić tym.
-
Skąd wiesz, że potrzebujemy czegoś takiego? - spytał zaciekawiony
YoonGi.
-
Zgaduję, że jesteście członkami BTS. Zapewne dużo pracujecie
ustami, a już na pamięć znam te wasze przepisy na uzdrawiające i
magiczne miksturki, dlatego pomyślałam, że to się wam przyda.
Mój
brat i jego przyjaciele się zarumienili, a ja dopiero wtedy
uświadomiłam sobie, co przed chwilą powiedziałam. Klepnęłam się
otwartą dłonią w czoło.
-
Przepraszam. Nie to miałam na myśli. Chodziło o to, że jako
wokaliści męczycie swoje struny głosowe i... Dobra, nieważne –
machnęłam dłonią.
-
Nie wszyscy z nas są wokalistami – puścił mi oko Min. - Ja
jestem raperem.
-
Naprawdę? - rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. - O mój Boże... To
ty napisałeś tekst do "Let Me Know" i "Tomorrow"?
Przytaknął.
-
Zawsze podziwiałam raperów. Sama też chciałam robić coś
związanego z tym kierunkiem, ale się nie udało – wyjrzałam z
nostalgią za okno.
Jeszcze
pięć lat temu zadebiutowanie jako profesjonalna raperka albo
tancerka było moim największym marzeniem. Jednak na przeszkodzie
stanął wypadek mojej mamy. Wracała z pracy, rozmawiała ze mną
przez telefon, a jakiś nastolatek wjechał na chodnik, potrącając
ją. Zmarła w wyniku krwotoku wewnętrznego. Nawet nie zdążyłam
się z nią pożegnać, bo słyszałam tylko odgłos przerwanego
połączenia...
Z
letargu przebudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Jungkook wybiegł
z kuchni i otworzył drzwi.
-
Hej! - chyba w całym mieszkaniu dało się słyszeć jego
rozentuzjazmowany głos.
Zaciekawiona,
kto znów przyszedł, opuściłam pomieszczenie i udałam się do
przedpokoju.
-
Cześć! - przywitał się ze mną nieznajomy blondyn. - Zostaliśmy
zaproszeni przez maknae – wyjaśnił.
-
Okej. Naprawdę, mogłeś zadzwonić, że odwiedzą nas twoi kumple –
pokręciłam głową nad niedomyślnością brata.
-
Nie wiedziałem, że masz dziewczynę – zlustrował mnie jeden z
nowoprzybyłych.
-
Ja... jego... dziewczyną? - niekontrolowany napad śmiechu zmusił
mnie do robienia dłuższych przerw między wyrazami. Zgromadzeni nie
ukrywali zdziwienia.
-
Można wiedzieć, kim w takim razie jesteś?
-
Jestem starszą siostrą Goldena. Nazywam się LeeNa. Miło mi.
-
Mnie również. Nazywam się Kim NamJoon i jestem liderem zespołu.
Natomiast reszta to Kim Taehyung, czyli V, Jung HoSeok, inaczej
J-Hope, oraz Kim SeokJin – wymieniliśmy się ukłonami.
-
Nareszcie mogę poznać was wszystkich. Nie mogę uwierzyć w to, że
widzimy się po raz pierwszy.
-
Widzisz, noona? Tobie też zdarzają się chwile
nieodpowiedzialności. A co, jeśli któryś z nich byłby
narkotykowym dilerem? - mimo groźnego spojrzenia NamJoona, Cookie
nie mógł się powstrzymać.
-
Pozwoliłabym mu cię sprzedać razem z towarem – odgryzłam się
mu. Towarzystwo zachichotało. - Chodźcie do salonu – zwróciłam
się do chłopaków. - Za chwilę odgrzeję nam kimchi. Uprzedzam, że
jestem kompletną łamagą w gotowaniu, dlatego lepiej nie wchodźcie
do kuchni, kiedy ja tam przebywam.
-
To i tak nic w porównaniu do tego, ile rzeczy psuje Rap Mon. Przy
nim czas życia skraca się co najmniej o połowę – zaśmiał się
HoSeok, a ja mu zawtórowałam.
W
czasie naszej rozmowy zdążyliśmy przenieść się do wcześniej
wymienionego pokoju.
-
Nie przesadzaj, Jung.
-
Jakie nie przesadzaj? A co z półką w łazience?
-
To był czysty przypadek – próbował wytłumaczyć się lider.
-
Te przypadki zdarzają się zawsze wtedy, gdy akurat ty znajdujesz
się w pobliżu.
Nie
chciałam przerywać ich przekomarzań, więc zwyczajnie wróciłam
do kuchni. Poprosiłam brata, żeby przyniósł papierową torbę, w
której znajdowało się jedzenie.
Kilka
sekund później patrzyłam, jak na powrót staje się ciepłe,
podkręcając temperaturę w mikrofalówce do maksimum. Nałożyłam
go po trochu na osiem białych talerzy, jednocześnie włączając
radio. Było ustawione na jakąś rockową stację. Właśnie leciał
jeden z moich ulubionych kawałków – "Torisugita kisetsu no
sora de". Wsłuchując się w melodię, stwierdziłam, że
siódemka zmęczonych idoli nie naje się tak drobnymi porcjami.
Znów
podeszłam do lodówki. Popatrzyłam na jej zawartość. Po chwili
zastanowienia wyciągnęłam z niej ser, szynkę i sos czosnkowy.
Przygotowane kimchi zawinęłam w plasterki wędliny. Całość
posypałam startym serem i posmarowałam sosem. Byłam w miarę
zadowolona z efektu, lecz nadal czegoś brakowało...
W
mojej pamięci przewinął się makaron z wodorostami, który
przygotował mój brat na kolację poprzedniego dnia. Odgrzałam go i
dodałam do dania.
Oceniłam
potrawę jako 'znośną'. Zaniosłam cztery talerze do
salonu. Położyłam je przed SeokJinem, YoonGim, NamJoonem i
HoSeokiem. Zrobiłam jeszcze jedną rundę, przynosząc ze sobą
wszystko, co potrzebne.
-
Smacznego! - życzyłam wszystkim, kiedy już wygodnie rozsiadłam
się na macie.
-
Jedzonko... - zamruczał różowowłosy, zaczynając jeść. Z tego,
co pamiętałam, nazywał się Taehyung.
Spoglądałam
na nich wszystkich, czując rosnące podekscytowanie. Zdawałam sobie
sprawę z tego, że oni też byli normalnymi ludźmi, ale to było
coś innego niż podziwianie zespołu. Wydawało mi się, jakbym
poznawała drugą rodzinę Jungkooka, co było dla mnie niezmiernie
ważne. Na pierwszy rzut oka nie byli źli. Dawało mi to nadzieję
na trwałość nici porozumienia, jaka się między nami wytworzyła.
-
Dziękujemy! - krzyknęli chórem, gdy skończyli posiłek.
-
Ja również dziękuję – odpowiedziałam, zbierając puste
talerze. Cookie, który również miał jako takie obowiązki w domu,
przejął je ode mnie i zaniósł do kuchni. Doprowadził do porządku
stół i wrócił na swoje miejsce.
-
Nie było takie złe – skomentował.
-
Cieszę się – uśmiechnęłam się. Chciałam zapytać, czy
chcieliby teraz w coś zagrać, albo gdzieś wyjść, kiedy zadzwonił
telefon. W pokoju rozbrzmiał dźwięk mojego dzwonka – "Might Just Die". Wzięłam urządzenie do ręki i odebrałam połączenie.
-
LeeNa! Przepraszam, jeśli przeszkadzam, ale to pilne – usłyszałam
głos JunSu po drugiej strony.
-
Co się stało?
-
Pani HyeRim wyszła ze szkoły godzinę temu. Zapomniałem, że dziś
ma zajęcia indywidualne i nie oddałem jej kluczy.
-
Trudno. Możesz zostawić klucze YooKyo, jutro się z nią widzę.
-
Okej. Jest jeszcze jedna sprawa...
-
Co znowu?
-
Dyrektorka przeniosła termin konkursu talentów.
-
Na kiedy?
-
Na wtorek.
-
Nie zdążymy. Próbowałeś z nią porozmawiać?
-
Tak, ale wiesz, jaka ona jest. Coś poględziła, że mógłbym
bardziej przyłożyć się do swoich obowiązków i nie przejmować
się jakimiś głupimi konkursami.
-
Nie rozumiem tej kobiety – pokręciłam głową. - Dobra,
zostaniemy w poniedziałek po lekcjach i wszystko przygotujemy.
-
Postaram się zastanowić nad jakąś koncepcją.
-
Dzięki. Do poniedziałku – rozłączyłam się i odłożyłam
telefon. Rozmyślałam chwilę nad tym, co miałam zamiar
zaproponować BTS. - Mam do was pytanie. Robicie coś ważnego w
poniedziałek?
-
To jest dzień przed tym konkursem w naszej szkole, co nie?
-
Wiedziałeś i nic mi nie powiedziałeś? - uniosłam lewą brew i
wzięłam uspokajający oddech.
-
Zapomniałem – przyznał Jungkook, uciekając wzrokiem i drapiąc
się z zakłopotaniem po karku.
-
Okej. Rozumiem. A teraz, jako dbająca o twoją edukację noona,
muszę kazać ci odrobić lekcje. Nauczysz się ładnie na sprawdzian
z chemii, rozwiążesz zadanie z angielskiego i pójdziesz spać.
Zero sprzeciwów, Cookiś – popatrzyłam na niego z błyskiem w
oku.
-
Noona, jutro – zawył.
-
Nie. Dziś. Zostaw nas na moment, bo muszę przeprowadzić dojrzałą
rozmowę z odpowiedzialnymi chłopakami – popchnęłam go lekko w
stronę drzwi prowadzących do jego pokoju. Zatrzasnęłam je za nim.
- Wracając do meritum... Macie jakieś ważne plany na ten dzień?
Lider
chwilę myślał, po czym zajrzał do kalendarza.
-
Mamy wolny weekend, jak zawsze, i dodatkowe dwa dni po nim. Między
innymi przez wzgląd na konkurs.
-
To świetnie! Jeżeli nie macie nic przeciwko, moglibyście pomóc
mnie i mojemu koledze w przygotowaniu sali? Będzie z tym sporo
roboty, a nie znajdę nigdzie dodatkowych rąk do pracy, bo wątpię,
żeby ktoś był chętny – przewróciłam oczami i wykrzywiłam
twarz w grymas.
-
Ja, niestety, nie mogę – odezwał się J-Hope. - O 14 jestem
umówiony z rodzicami.
-
Rozumiem. Jeśli nie macie ochoty, to mówcie. Nie obrażę się.
-
Co nam szkodzi? - wzruszył ramionami NamJoon.
-
Super! A teraz powiedzcie, co chcecie robić, bo mi się strasznie
nu... - przerwał mi telefon. - Czego? - warknęłam.
-
Lee, z tej strony YooKyo. JunSu przekazał mi klucze, ale jutro nie
będę mogła do ciebie przyjść. Idę na zlot kpopers o 10. Mam
nadzieję, że to nie problem.
-
Nie, ależ skąd. Jedyne, co przeszkadza mi w twoim planie to fakt,
że mnie nie uprzedziłaś, a mam opłaconą salę w BHE. Ale to
tylko mały, nic nieznaczący szczegół.
-
Przepraszam, unnie. Moja mama dowiedziała się o tym dopiero wczoraj
i to dlatego.
-
Powiedz, że nie zabierasz ze sobą MiSoo – byłam bliska płaczu.
Naprawdę. Nie znosiłam tej dziewczyny, ale miała ogromny talent. Nie można zaprzepaścić takiej szansy, jak możliwość jego rozwoju.
-
Ekhm... - chrząknęła. - Już ją zaprosiłam i głupio by było,
gdybym teraz to odwołała.
Spuściłam
głowę. W moim sercu szalała bezsilność i złość tak silna, że
miałam ochotę zacząć tupać nogami. Albo porządnie komuś
przyłożyć.
-
Odpuszczam wam jeden, jedyny raz. Jeśli na następnych zajęciach
was nie zobaczę, to przysięgam, że skończycie jako marne roślinki
w szpitalu. Czy to jasne?
-
Dzięki, Lee! Jesteś wielka! Kocham cię! - krzyczała przez telefon
dziewczyna.
Odsunęłam
komórkę na bezpieczną odległość od ucha. Kilka pisków i mogłam
z powrotem ją przybliżyć.
-
Pamiętaj, że to pierwszy i ostatni raz. Nie pozwolę na to, żeby
dwie najlepsze uczennice zmarnowały swój talent. A klucze zostaw w
mojej skrzynce na listy.
-
Dobrze. Do zobaczenia, unnie!
Odetchnęłam
z ulgą i weszłam do pokoju brata.
-
Dongsaeng! Zostawiam ci tą cenną komórkę. Gdyby ktokolwiek
dzwonił, powiedz, że nie ma mnie w domu albo... Zresztą, wymyślisz
coś.
-
A podobno miałem się uczyć – westchnął.
-
To ci nie przeszkodzi w nauce – podeszłam do drewnianego biurka,
przy którym siedział. - Jak ci idzie?
-
Opanowałem materiał dotyczący kwasów, ale soli kompletnie nie ogarniam – przetarł twarz dłońmi.
-
Spróbuj sam zrozumieć, a później napisz to wypracowanie na
angielski. Jeśli będziesz miał problemy, jutro ci wytłumaczę.
-
Dobrze. Noona?
-
Tak? - chciałam wyjść, lecz zostałam zatrzymana.
-
Możesz ich gdzieś zabrać? Dawno nigdzie nie wychodziliśmy, a to
będzie dobra okazja, żeby się trochę rozerwali.
-
Skoro tak twierdzisz... Pójdę z nimi na boisko. Może będą
chętni, żeby zagrać w koszykówkę?
Wróciłam
do salonu i zaczęłam mówić:
-
Wiem, że fajnie się siedzi, ale musimy wziąć się za waszą
rozrywkę. Przyznajcie, kiedy ostatni raz robiliście coś tylko i
wyłącznie dlatego, że właśnie tego chcieliście w danej chwili?
-
Tworzymy muzykę, a to coś, co sprawia nam przyjemność w każdej
chwili – skomentował lider.
-
Okej. Chodziło mi o to, kiedy ostatnio graliście w jakąś grę,
albo malowaliście, nie wiem, cokolwiek, co nie było dla fanów, dla
biznesu. Coś tylko i wyłącznie dla was – wytłumaczyłam.
-
Od debiutu tylko kilka razy zdarzyło nam się grać w siatkówkę i
inne gry, albo czytać. Ale to doprawdy rzadkość.
-
Dlatego wyciągam was z domu! Idziemy na boisko, na którym nauczyłam
się grać w koszykówkę. Jestem pewna, że się wam spodoba –
popatrzyłam na nich zachęcająco.
Pierwszy
wstał Suga.
-
W sumie, to lubię kosza. To dobra okazja, więc chyba nie będzie
tak źle, jeśli pójdziemy.
Chłopcy
się z nim zgodzili i również podnieśli się ze swoich miejsc.
Każdy z nich ubrał czapkę lub bandanę, żeby nie było widać ich
twarzy. Szybko wpadłam do mojego pokoju i przebrałam się w luźną,
białą koszulkę z krótkim rękawem i napisem "Damn" oraz
krótkie, czarne spodenki.
-
No, to idziemy! - zarządziłam, otwierając drzwi.
Drogę
prowadzącą na boisko przebyliśmy w całkowitym milczeniu, co mi
nie przeszkadzało. Była to miła odmiana, w porównaniu do szkoły
i pracy, w których ciągle było głośno.
Gdy
dotarliśmy na miejsce, ogromny zegar wiszący na frontowej ścianie
szkoły wybijał 20. Niebo miało przyjemną, różowo-niebieską
barwę, a zachodzące słońce dodawało uroku temu widokowi.
-
Podzielcie się na dwa zespoły, ja będę siedzieć i się
przyglądać.
-
Naprawdę? Wyciągnęłaś nas tutaj i będziesz na nas patrzeć,
podczas gdy my musimy biegać jak szaleni z piłką? - westchnął
Jimin.
-
Dokładnie. Punkt dla ciebie, Marchewko – uniosłam kciuk do góry.
ChimChim
załamał nade mną ręce.
-
Już nie mam siły do życia, kobieto, a co dopiero do grania! Ja
chcę spać!
-
Oj, weź. Zrób to z myślą o tym, że przekonasz mnie o swoim uroku
osobistym. Nie wiesz, że niektóre dziewczyny lecą na takich
facetów? - próbowałam go przekonać.
-
Niech ci będzie – westchnął.
Po
krótkiej naradzie doszliśmy do wniosku, że drużyny będą
wybierane poprzez "Kamień, papier, nożyce". Kapitanem
jednej drużyny był Jin, natomiast drugiej – V. Wszyscy, którzy
wygrali pierwszą rundę, trafiali do zespołu najstarszego członka.
Reszta musiała się pogodzić z porażką i przyjąć do świadomości
to, że są w grupie z najmłodszym (w tamtej chwili) chłopcem.
Składy
uformowały się następująco: pierwsza drużyna – Jin x Rap
Monster x Jimin, oraz druga – V x J-Hope x Suga.
Wzięłam
do ręki jedną z piłek ułożonych w pojemniku na sprzęt sportowy
i poszłam z nią na środek boiska. Po mojej lewej stronie ustawił
się Jin, a po prawej – Suga.
Wyrzuciłam
piłkę w powietrze. Dłoń brązowowłosego od razu ją zgarnęła i
tak rozpoczęła się gra. Widząc, że rywalizacja i współpraca
sprawiają przyjemność BTS, cieszyłam się jak małe dziecko,
które właśnie dostało największego misia w sklepie.
Obserwowałam
ich przez dłuższy czas. Zaniepokoiła mnie dziwna postawa Jina,
który chwilę później upadł na ziemię i złapał się za kostkę.
-
Kurwa – dobiegło mnie jego przekleństwo.
Podbiegłam
do niego i pomogłam mu wstać.
-
Chcesz chwilę odpocząć? - zapytałam, a on tylko pokiwał głową.
Zaprowadziłam go na trawnik. - Posiedź tu chwilę i pomasuj kostkę
w miejscu, w którym najbardziej cię boli – poleciłam mu i
wróciłam do chłopaków. - Nie chcę wam przerywać gry, dlatego
zagram za niego.
-
Jesteś pewna? - spojrzał na mnie rudowłosy z powątpiewaniem, na
co ja przybrałam niepewną minę.
-
Tak.
Moja
taktyka w grze była prosta – udawać, że nie umiem grać,
przepuszczać piłki, a później zdobyć jak najwięcej punktów.
Po
raz kolejny piłka znalazła się na środku, lecz tym razem wyrzucał
ją lider. Przejął ją Jimin. Spróbował mi ją podać, ale
specjalnie to przepuściłam.
-
Przepraszam, Park. Nie zauważyłam, że to było do mnie –
zaczęłam przepraszać.
-
Nic się nie stało – uśmiechnął się.
Znów
graliśmy. Gdy YoonGi znalazł się obok kosza i prawie rzucił, ja
wybiłam piłkę i zaczęłam nią kozłować. Dotarłam na drugi
koniec boiska, ścigana przez osobę, której wytrąciłam wygraną z
ręki. Jako pierwszy wyszedł z szoku spowodowanego przez widok mojej
gry. Chciał odebrać mi piłkę, ale byłam nieustępliwa. Cofnęłam
się do środka pola i rzuciłam, zdobywając tym samym 3 punkty dla
mojej drużyny.
-
Oszukałaś nas – wytknął mi NamJoon.
-
Takie życie – wzruszyłam ramionami.
Po
piętnastu minutach gry miałam za sobą trzy celne rzuty z bliska i
jeszcze jeden z połowy. Kiedy większość słaniała się na
nogach, ja nadal goniłam za piłką razem z Minem. Koniec końców,
nikt nie wygrał, bo SeokJin ogłosił remis. Nie byłam z tego zbyt
zadowolona. Wolałam wszystko doprowadzać do ostateczności. Nie
tylko ja miałam podobny pogląd na sprawę.
-
Możemy zrobić dodatkową rundę – poddał się Kim, widząc upór
w moich oczach. - Ale tylko między najlepszymi zawodnikami.
Zgodziłam
się i stanęłam na środku pola. Naprzeciwko mnie ustawił się
Suga. Podaliśmy sobie dłonie i je uścisnęliśmy.
Kolejny
wyrzut piłki, otarcie potu z czoła i przejęcie kulistego
przedmiotu. Jednak nie miałam tyle szczęścia, co za pierwszym
razem, przez co już po chwili to chłopak świętował zwycięstwo.
-
Gratuluję. Świetnie grasz, jak na rapera.
-
Dzięki. Ty też całkiem nieźle, jak na dziewczynę.
-
Miło to słyszeć. Chcecie iść gdzieś jeszcze, czy wracamy do
domu?
-
Lepiej wracajmy. Robi się późno – stwierdził NamJoon, a ja
podążyłam za jego spojrzeniem. Zegar, na który spoglądał,
pokazywał godzinę 21:43.
-
Rzeczywiście, masz rację. Najpierw jednak byłoby dobrze, gdybyśmy
odpoczęli. Z niektórych pot leje się litrami – zaśmiałam się,
czując, że koszulka przykleja się do mojego ciała. Było
zdecydowanie zbyt ciepło, żeby urządzać sobie dodatkowy w-f.
Po
krótkiej chwili zaczęliśmy się zbierać. Podniosłam się z
trawy, na której siedziałam, i rozprostowałam nogi. Wzięłam do
rąk butelkę z wodą i odkręciłam korek. Upiłam kilka łyków. Chciałam się odwrócić i pójść do domu, żeby wziąć kąpiel i
położyć się spać, kiedy usłyszałam ryk silnika.
Obejrzałam
się za siebie i jęknęłam:
-
Tylko nie to...
Ej.
OdpowiedzUsuńEj, ej, ej, ej.
Ale czy ja Ci pozwoliłam kończyć w takim momencie? XD
Jak mogłaś?
Aish, nie wiem, co myśleć o głównej bohaterce. Nie przekonuje mnie na razie XD Ale współczuje, i nawet ją rozumiem, robiłabym pewnie to samo xD Logika!
świetne to jest, serio. Co będzie dalej, nosz cholera XD Więcej! *^*
Pozdrawiam~ <3
Ja sobie sama pozwoliłam xD
UsuńW sumie, główna bohaterka jest osobą, którą z jednej strony chciałabym być... Ale z drugiej - szczerze jej nienawidzę. Tak to jest, jak się tworzy bohaterów na swój wzór, a później wychodzi wyidealizowany obrazek xD
Cieszę się, że się podoba ^^
Następny rozdział najszybciej w przyszłym tygodniu. Trzeba trochę poczekać, ale chyba warto, co nie?
Również pozdrawiam <3
Aish czemu mi to robisz?!
OdpowiedzUsuńNie lubisz mnie prawda? Aish, przez Ciebie boli mnie serce! </3
Alei tak Cie kocham ^^
Mam nadzieje, że nie będziesz długo czekać z kolejnymi rozdziałami, bo już się niecierpliwię.
Głowna bohaterka, ma naprawdę silną osobowość.
Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że Suga będzie tu miał dużą rolę :)
Kocham cię, ale czasem muszę sprawić, by cię coś bolało. Jak boli, to znaczy, że żyjesz xD
UsuńJak pisałam wcześniej, rozdział nie szybciej niż w przyszłym tygodniu ^^
Tak... Ale czy nie za silną?
Może? Zobaczymy... W zasadzie, zobaczycie.
Zdradzę ci pewien sekret - tak naprawdę wiem już, jak to wszystko się zakończy. Wszystko sobie zaplanowałam. I powiem, że Suga odegra tu rolę większą, niż myślisz ;) Ale pojawią się też inne osoby, które... Co ja ci będę mówić? Czytaj, to się dowiesz :D