środa, 24 sierpnia 2016

Rozdział XVII

  Luhan spojrzał na mnie, chcą przeprosić spojrzeniem. Mimo zaistniałej sytuacji, zaczęłam cicho chichotać. On zresztą też.

  Drzwi prowadzące do pokoju Jungkooka otworzyły się, a ze środka wyszedł mój brat. Kiedy zobaczył, kto leży na podłodze w, bądź co bądź, naszym salonie, zaczął spoglądać to na mnie, to na blondyna.

  W powietrzu można było wyczuć rodzące się napięcie. Mimo wesołej atmosfery między mną i wciąż znajdującym się na ziemi chłopakiem, Jeonowi nie było do śmiechu.

- To, że spędzasz z nim czas, nie oznacza, że możesz sprowadzać go do domu, kiedy ci się podoba - mówił to z tak poważną miną, że mogłabym równie dobrze wziąć go za dwudziestokilkulatka. Jeszcze w żadnej kwestii nie zachowywał się tak... dojrzale?

- To jest również mój dom - zaznaczyłam, podchodząc do Lu, który podniósł się z podłogi.

  Miałam nadzieję, że reszta chłopców nie pojawi się w salonie. Myślałam, że jakimś cudem uniknę
konfliktu. Myliłam się.

  W pomieszczeniu nagle zrobiło się duszno. Czułam się jak na polu bitwy, na którym walka dopiero miała się zacząć.

  Ja jedna, broniąca swoje dobrego imienia i, poniekąd, Luhana, przeciwko bratu i jego sześciu przyjaciołom. Od początku byłam na straconej pozycji. Tak jak w wielu innych starciach.

- Co się tu dzieje... - przemówił HoSeok, ziewając. Gdy zobaczył blondyna obok mnie, natychmiast się rozbudził. Pozostali, niestety, poszli w jego ślady.

- Czego tu chcesz? - syknął Kook, starając się podejść bliżej mnie. Odsunęłam się od niego, widząc, że zachowuje się jak zaszczute zwierzę - groźne, przez co niepewne.

- Lepiej stąd wyjdź - polecił mojemu towarzyszowi, przeszywając go pełnym jadu spojrzeniem.

  Spojrzałam na niego. Nie przypominał mojego brata. Jego przyjaciele również nie potrafili go poznać.

- Odsuń się od niego. Zarazisz się czymś od tego pasożyta - brat szarpnął mnie za rękę.
  Tego było za wiele.

- Nie. Mów. Mi. Co. Mam. Robić - wycedziłam, po czym złapałam Luhana za rękę. - Jeśli tak bardzo przeszkadza ci obecność mojego gościa, proszę bardzo. Nie musisz go więcej oglądać. Mnie zresztą też.

  Po wypowiedzeniu tych słów, udałam się do swojego pokoju, zabrałam pierwszą, lepszą torbę i spakowałam do niej bieliznę, piżamę, ubrania na zmianę i kosmetyki. Nadal trzymając ciepłą dłoń chłopaka, chciałam opuścić mieszkanie i zostawić za sobą sytuację sprzed chwili, jednak zatrzymał mnie głos Jungkooka.

- Powiedz, kiedy stałaś się prywatną dziwką EXO?

  W moich oczach pojawiły się łzy. Łzy smutku, żalu i poniżenia. Nie dałam im wypłynąć.

  Miałam ochotę podejść do brata i z całej siły uderzyć go w twarz. Ubiegł mnie Luhan, wymierzając mu siarczysty policzek.

- Możesz nie mieć szacunku do mnie, ale twojej siostrze się on należy. I radzę ci się bardziej pilnować. - odszedł kawałek, po czym dodał - Następnym razem nie będę taki delikatny.

  Pociągnął mnie za nadgarstek i wyprowadził z domu. Kopniakiem zamknął drzwi, zbiegł ze mną po schodach i zamówił taksówkę, która przyjechała dosłownie kilka sekund później.

  Pozwolił mi wypłakać się na swoim ramieniu, mimo że koszulka, którą zalewałam łzami, była warta więcej niż moje miesięczne wydatki. Pozwolił mi być bezbronną i kruchą wersją mnie, mimo że chciałam udawać silną.

  Pozwolił mi być częścią swojego życia, choć było to nieplanowane.

Rozdział XVI

- Jesteś pewna, że nikogo nie ma? - zapytał Luhan, prowadząc mnie po schodach. Mimo moich protestów, nalegał, że mi pomoże, a ja nie umiałam mu odmówić. Można powiedzieć, że po alkoholu byłam bardziej uległa.

  Urwałam się z domu gdy tylko przeczytałam smsa od Luhana. Nie był jakiejś specjalnej treści, zawierał w sobie tylko kilka słów (Czekam na dole), a ja czułam się odrobinę jak pies, gotów zaszczekać i merdać ogonem na jego rozkaz, jednak potrzebowałam gdzieś wyjść i skorzystać z rozrywki, jaką oferował Seul.

  Grubo przeliczyłam się co do Jungkooka. Chciałam wyjść z nim i resztą do klubu, o którym mówił Jimin, jednak ten powiedział tylko, że mam się nie wtrącać między niego i chłopaków. Zapewne reszcie powiedział, że sama zrezygnowałam z pójścia tam, ale... Nie mogłam długo mieć mu tego za złe. Ja też popełniałam błędy, kiedy byłam młodsza. Poza tym, może rzeczywiście nie powinnam tak bardzo ingerować w jego relacje z zespołem. W końcu znali się od ponad trzech lat, a ja pojawiłam się w ich życiu zaledwie kilka dni wcześniej.

  Przekręciłam klucz w zamku i pchnęłam drzwi, wpuszczając blondyna przed siebie. Na powrót zamknęłam mieszkanie, odkładając klucz na szafkę.

  Zdjęłam czarne baleriny, rzucając je w kąt. Mała torebka podzieliła ich los.

  Chcąc zgrywać dobrą gospodynię, pognałam do kuchni (niczym książę na białym rumaku), lecz poczułam, jak Luhan obejmuje mnie w pasie, uniemożliwiając mi wykonanie jakiegokolwiek ruchu.

- LeeNuś... Spać mi się chce - jęknął, słaniając się na nogach.

Pomyśleć, że przed chwilą sam prowadził mnie po schodach - zironizowałam w myślach.

  Wyplątałam się z jego uścisku i podeszłam do lodówki, wyciągając z niej zimny sok porzeczkowy. Nie kłopocząc się z nalewaniem go do szklanek, upiłam kilka łyków prosto z butelki, następnie podając ją chłopakowi.

- Za chwilę przygotuję ci łóżko - powiedziałam, kierując się do swojego pokoju.

  Gwałtownie się cofnęłam, zauważając stos kanapek i dużą szklankę z zieloną herbatą na kuchennym blacie. Rozszerzyłam źrenice ze zdziwienia i jak najszybciej pobiegłam do wcześniej obranego za cel pomieszczenia.

  Modliłam się o to, by moje przypuszczenia okazały się kłamstwem.

  Uchyliłam drzwi, rozglądając się po pokoju. Moje spojrzenie natrafiło na trójkę raperów, śpiących razem na moim łóżku, oraz Jina, leżącego na sofie. Wyszłam, zamykając drzwi.

  Byłam pewna, że jeśli dalej będziemy się tak głośno zachowywać, wszyscy się obudzą i odkryją, że... zabawiam się z byłym członkiem EXO.

  Wróciłam do kuchni, jednak nigdzie nie zastałam Hana. Akurat w takim momencie musiał zniknąć mi z pola widzenia...

  Chciałam zacząć przeszukiwać mieszkanie, jednak usłyszałam szum wody. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Wiedziałam, że pozostawienie go samemu sobie nie będzie zbyt dobrym pomysłem, ale nie sądziłam, że zachce mu się kąpieli. Nie nadążałam za tym człowiekiem.

  Cicho zapukałam w białe drewno, lecz bez efektu. Kiedy sytuacja powtórzyła się kilka razy z rzędu, musiałam podjąć bardziej radykalne kroki.

  Wzięłam głęboki oddech, zasłoniłam oczy ręką i ostrożnie otworzyłam drzwi. Na ślepo próbowałam trafić do kabiny prysznicowej, co skończyło się uderzeniem głową o szafkę i staranowaniu toalety. Dosłownie.

  Chcąc, nie chcąc, musiałam choć na chwilę odsłonić oczy. Nie mogłam pozwolić na to, by śpiący za ścianą muzycy się obudzili. Byłam tuż obok prysznica, dlatego rozsunęłam szklane drzwi i, wyciągając przed siebie ręcznik, zakręciłam wodę. Lu nawet nie zorientował się, że weszłam do łazienki.

- Jeśli chciałaś się przyłączyć, mogłaś powiedzieć od razu, a nie człowieka nachodzić - stwierdził sarkastycznie, przyjmując ręcznik i owijając się nim w pasie. Starałam się nie patrzeć na pewne części ciała, co udało mi się jedynie częściowo. Mimowolnie mój wzrok zjechał na jego klatkę piersiową i tors.

  Oprzytomniła mnie dopiero myśl, że BTS znajdują się zaledwie jedno pomieszczenie dalej.

- Ubieraj się - szepnęłam do piosenkarza.

- Najpierw wchodzisz do łazienki, kiedy się kąpię, a teraz każesz mi się ubierać. Zdecyduj się, kobieto - zaczął marudzić, więc przyłożyłam mu dłoń do ust.

- Błagam cię, nie mamy czasu na wygłupy. Nie sądziłam, że mogą tu przyjść przed czasem, ale oni są tuż za ścianą! - wytłumaczyłam mu, lecz on nie do końca zrozumiał, co do niego mówiłam.

- Jacy "oni"? - zmarszczył brwi.

  Zapomniałam poinformować go, że tymczasowo mieszkam z boysbandem. Zajebiście.

- Kojarzysz BTS? - zapytałam, podając mu rzeczy. Skinął głową. - Jeden z nich to mój brat, a niedawno... eh... oni... tak jakby... zamieszkali tutaj.

  Nie przyjął tego najlepiej. Wniosek ten wyciągnęłam z jego chwilowego zawieszenia i późniejszego tempa, w jakim się ubierał, co przypominało tornado lub tajfun.

  Gdy skończył, spojrzał na mnie groźnie. Wyglądało to dość komicznie w porównaniu do jego delikatnej urody.

  W drodze do przedpokoju nie odezwał się nawet słowem. Zrozumiałam, że jest wkurzony. Ale z tak błahego powodu?

Tak, LeeNa, na pewno mieszkanie z sześcioma obcymi chłopakami i bratem jest normalną, wręcz błahą częścią życia każdej nastolatki. Tak samo, jak sypianie z nimi w jednym łóżku - zakpiła ze mnie podświadomość.

  Mimo wszystko... Dzień mógłby skończyć się dobrze, bez jakiejkolwiek kłótni czy nieporozumień. Gdyby nie to, że Luhanowi nagle zachciało się soku porzeczkowego, który został w kuchni.

  Wracał z butelką w ręce. Przechodził koło kanapy, kiedy... runął, jak długi. Nie wiedziałam, czy to wina alkoholu, czy może na coś się zagapił. Jednego byłam pewna - w tamtym momencie wszyscy pozostali mieszkańcy domu byli na nogach. Co tylko dowiodło temu, że mam pecha do kwadratu.

Rozdział XV

  Nie wiem, jak znalazłam się w domu. Nie wiem, co robiłam jeszcze pięć minut temu. Nie wiem, kim jestem. Nic nie wiem.
  Jedynym uczuciem, jakie mnie wypełnia, jest żal. Przejmuje kontrolę nad moim rozumem. Czuję, jak do głowy napływają mi wspomnienia, boleśnie przypominając o wydarzeniach minionych lat.

  Jesień. Szaleńczy bieg. Krzyki. Wzajemne tarcie dwóch samochodów. Krew. Kości.

  Lato. Sypki ryż we włosach. Miętowa suknia ślubna ozdobiona mnóstwem kamieni szlachetnych. Fałszywe uśmiechy. Kamery śledzące każdy ruch.

  Wiosna. Marmurowe schody. Stukot szpilek. Pożegnalne ukłony. Ukrywane zadowolenie zgromadzonych.

  Zima. Miękkie siedzenia w pociągu. Bilet spoczywający na kolanach.

- Przestań! - do rzeczywistości przywraca mnie mój własny głos, przepełniony strachem. Łzy rozmazują mi obraz. Duszę się.

  Nagłe uczucie ciepła rozlewa się po moim ciele, każąc otworzyć mi oczy. Otoczenie jest coraz wyraźniejsze. Pierwszą rzeczą, jaką dostrzegam, jest zmartwiona twarz YooKyo.

  Głęboko oddycham. W ustach wyczuwam metaliczny posmak krwi. Przepocona koszulka przykleja się do mojego ciała.

  Obok swojego ucha słyszę ciche westchnięcie. Spoglądam na osobę, która trzyma mnie w ramionach. Brązowe włosy opadają mu na czoło. Mimowolnie odgarniam je ręką, by móc ujrzeć piękne, ciemnobrązowe tęczówki, wpatrujące się we mnie z politowaniem.

  Mężczyzna wstaje z podłogi i, niosąc mnie na rękach, zanosi do pokoju. Kładzie mnie na łóżku, składa delikatny pocałunek na moim czole, po czym okrywa mnie kołdrą i wychodzi z pomieszczenia. Zamykam powieki. Czuję ogromne zmęczenie, dlatego pozwalam powiekom opaść i ukryć świat przed moimi oczami. Pogrążam się we śnie, nie będąc już niepokojoną przez koszmary przeszłości.

                                                                          ***

  Wracam do salonu, gdzie nadal przebywa Kwon. Nie sądziłem, że przyjedzie, w dodatku z dzieckiem, ale, nie chcąc być niemiłym, zaprosiłem ją do mieszkania.

  Pojechałem po LeeNę, bo naprawdę się martwiłem. Nie wracała do domu, mimo iż próba miała skończyć się o szesnastej. Kiedy nie zastałem jej w wytwórni, byłem bliski paniki. Nigdy bym się do tego nie przyznał, ale bałem się, że zwyczajnie ucieknie. Jeśli była gotowa samotnie wybrać się do Tokio, mogła zdobyć się na wszystko.

- Nie sądziłam, że jest z nią aż tak źle - szepcze brunetka, nie mogąc wyjść z szoku, spowodowanego zachowaniem przyjaciółki. Zapewne nie była świadkiem jej poprzednich ataków, które były o wiele gorsze.

- Uwierz mi, bywało gorzej - patrzy na mnie ze zdziwieniem. Nerwowo bawi się palcami. - Wiem, że to dla ciebie dziwne, ale ja już do tego przywykłem. Myślisz, że dlaczego pojechałem za nią aż tutaj? - uśmiecham się półgębkiem, po czym siadam na kanapie.

- Więc to dlatego przyjechała do Tokio. Prawda? - spuszcza głowę, widząc moje przytaknięcie. - Co ze mnie za przyjaciółka? Nie potrafię nawet dochować tajemnicy, nie wspominając o pomocy. Nie ma mnie przy niej, gdy ona tego potrzebuje. Tak, jak nie było mnie przez całe pięć lat. Pieprzona duma! - mówi, zalewając się łzami.

  Nienawidzę łez, ale nie wypada, bym jej przerywał, czy ją pocieszał. To nie moja działka. Moim zadaniem jest jedynie zająć się Jeon.

  Dziewczyna dochodzi do siebie i ociera łzy. Uczucie ulgi opanowuje moje, do tej pory ściśnięte, gardło. Nie wytrzymałbym, gdybym musiał zająć się i nią.

  Mija kilka chwil. Zaczynamy rozmawiać. Szczerze i o wszystkim. Wiem, że potrzebuje tego nie tylko YooKyo, ale i ja.

  Upływ czasu jest dla nas wyjątkowo niekorzystny. Kończę naszą konwersację, widząc, iż zegar pokazuje czwartą nad ranem.

- Mimo wszystko... Cieszę się, że LeeNa wybrała ciebie. Dobranoc - Kwon macha ręką na odchodne, ziewając i udając się do sypialni.

  Upewniam się, że dotarła do wyznaczonego pokoju, samemu przygotowując się do pracy.

  Standardowo wypijam kawę, po czym włączam telewizor w celu obejrzenia najświeższych wiadomości. Po porannej rutynie zaglądam do łazienki, decydując się na szybki prysznic. Przebieram się w czarne spodnie i koszulę, spryskuję się perfumem, a następnie ostatni raz sprawdzam, czy aby na pewno dziewczyny śpią.

  Widząc brunetkę przytuloną do jedynej córki, wzdycham. Dziecko byłoby ziszczeniem moich najskrytszych marzeń, jednak nie chcę narazić LeeNy na niepotrzebny stres. Wystarczająco w życiu przeżyła, by dokładać jej wrażeń.

  Zresztą... Ona też jest jak dziecko. Trzeba się nią zajmować, mieć ją na oku i poświęcać jej większość uwagi. Jak na razie muszę zadowolić się właśnie tym.

niedziela, 7 sierpnia 2016

Rozdział XIV

  Wchodziłem po schodach, przytrzymując się barierki. Prawie wytrzeźwiałem, jednak nie chciałem ryzykować. Gdybym cokolwiek sobie zrobił, wytwórnia mogłaby mnie dobić, zamiast mi pomóc, zwłaszcza, że przygotowywaliśmy z chłopakami comeback.

  Jakimś cudem dowlokłem się do drzwi. Zapomniałem, że klucze zostawiłem NamJoonowi, lecz kiedy drzwi otworzyły się bez jakiegokolwiek oporu, poczułem ulgę. Myślałem, że LeeNa już na mnie czeka, by wygłosić następne przemówienie z dezaprobującą miną. Łudziłem się, że to nie ona spacerowała z grupą idoli po tamtej ulicy. Moje nadzieje okazały się płonne, gdy tylko przekroczyłem próg salonu.

  Czekała tam na mnie reszta zespołu.

- Gdzie jest Lee?

- Spotkaliście się?

- Dlaczego nie przyprowadziłeś jej ze sobą?

- Chciałeś się z nią spotkać, prawda?

- Mógłbyś odpowiadać na pytania!

  Przez ich słowa w pokoju nastąpił hałas, jakby było tam co najmniej piętnastu ludzi. Jeden przez drugiego wykrzykiwali następne pytania, nie czekając na odpowiedź do poprzednich.

- Cisza! - zarządził w pewnym momencie lider. Właśnie w takich momentach byłem pewien, że jest stworzony do reprezentowania naszej rozwrzeszczanej bandy. - Możesz powiedzieć, dlaczego nagle gdzieś poszedłeś? I gdzie jest twoja siostra?

  Przytaknąłem, mimo krwawiącego serca. Nadal byłem zrozpaczony tym, że Nana wolała spędzić czas z Luhanem niż z nami, lecz nie mogłem mieć jej tego za złe. EXO potrafili omamić wszystkich, dosłownie, dlatego byłem skłonny jej to wybaczyć.

- Wyszedłem się przewietrzyć razem z wami. Zwyczajnie zgubiłem was w tłumie, dlatego zacząłem was szukać. A kiedy byłem niedaleko klubu... - przerwałem, starając się spokojnie wszystko wyjaśnić - spotkałem LeeNę w towarzystwie koleżanek.

  Kim badawczo mi się przyglądał, marszcząc brwi.

- W towarzystwie koleżanek, powiadasz... - już myślałem, że zacznie wypytywać o szczegóły, czego bym nie zniósł, ale on jedynie się uśmiechnął. - Dajmy dziewczynie korzystać z życia. Jest nas siedmiu, jakoś musimy sobie poradzić.

  Wszyscy się z nim zgodziliśmy. Wysprzątaliśmy mieszkanie tak, by nie było widać śladu naszej obecności, przygotowaliśmy kanapki i herbatę dla szatynki, a na koniec ogarnęliśmy samych siebie. Każdy z nas wziął prysznic i przebrał się w czyste ubrania.

- Jin, lepiej zaśpiewaj Kookowi kołysankę, bo myślę, że bez tego nie zaśnie - zaśmiał się Hobi, naigrawając się z zespołowej "mamy" i najmłodszego "dziecka".

- Bardzo śmieszne. Normalnie ubaw po pachy - prychnąłem, udając obrażonego.

  Jak zwykle przed snem wygłupialiśmy się i rozmawialiśmy. Następnie udaliśmy się do łóżek, by z uśmiechami na ustach móc odpłynąc do krainy Morfeusza (nie, żebym w niego wierzył...).

  Czy to dziwne, że chociaż bardzo tego chciałem, mój uśmiech w ogóle nie był szczery?

środa, 3 sierpnia 2016

Rozdział XIII

  Chwiejnym krokiem przemierzałem ulice Seulu w poszukiwaniu przyjaciół. Nie sądziłem, że alkohol aż tak wpłynął na moje zdolności trzeźwego rozumowania. Sądziłem, że kupno kilku butelek wina i piwa nie zaszkodzi, a tylko pomoże nam w rozkręceniu zabawy, jednak... Okazało się to złym pomysłem.

  Natknąłem się na grupę roześmianych ludzi. Jeden chłopak miał wyróżniające się blond włosy. Tuż obok niego szła dziewczyna łudząco przypominająca moją siostrę.

  Przyspieszyłem, by jak najszybciej znaleźć się obok gromady. Gdy się z nią zrównałem, dokładniej przyjrzałem się parze.

  To naprawdę była moja siostra.

  Gdy zdałem sobie z tego sprawę, wyminąłem wesołe towarzystwo i skierowałem się do pobliskiego parku. Musiałem w spokoju pomyśleć.

  W drodze do wyznaczonego miejsca zacząłem zastanawiać się nad tym, co LeeNa robiła z Luhanem. Mimo wciąż krążących w żyłach procentów byłem pewien, że mijałem właśnie tę dwójkę.

  Usiadłem na drewnianej ławce. Jedyną rzeczą, jaka pchała mi się do głowy, był widok mojej siostry w otoczeniu tak znienawidzonego przeze mnie zespołu.

  Może i byli na rynku muzycznym dłużej, niż Bangtan Sonyeondan. Może i mieli na koncie około 300 nagród. Może i za spotkanie z nimi większość fanów dałaby się pokroić, a na widok ich choreografii pół kpopowego świata dostawało orgazmu.

  Ale nie mogli ot tak wejść z butami do mojego życia. Nie mogli zabrać mi najcenniejszej rzeczy, jaka mi pozostała.

  Nie mówiłem tego zbyt często, ale Nana była dla mnie dużym oparciem. Wspierała mnie w trudnych chwilach. Pocieszała, gdy antyfani posyłali w moją stronę niemiłe komentarze. Dodawała otuchy, kiedy ktoś z wytwórni zbeształ mnie za tak błahą rzecz jak rozlanie kawy. Co nie oznaczało oczywiście, że sama się po mnie nie wydzierała.

  Chciałbym, by więź łącząca mnie z LeeNą nigdy nie została zerwana.

  Dlaczego EXO musi zabierać wszystko, na czym tak bardzo mi zależy?

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

I'm sorry

  Stoję na niewielkiej scenie, rozstawionej niedaleko morskiego brzegu. Jestem ubrana w długą, czarną suknię. W dłoni, którą łaskoczą moje długie, blond włosy, dzierżę metalowy mikrofon.
  Nie staram się dobrze śpiewać, bo wiem, że każda nuta wydobywająca się z moich ust jest perfekcyjna. Jedyne, na czym mi zależy, to przelać na śpiew wszystkie uczucia, jakie mi towarzyszą.
  Widownia nie jest zbyt liczna, jednak nie na tym mi zależy. Chciałabym, abyś to ty się tam znalazła. Chociażbym miała zastąpić wszystkich swoich fanów jedną, krótką chwilą, w której znów wsłuchujesz się w mój wokal, podrygując w rytm piosenki, zrobiłabym to.
  Nim cię poznałam tamtej marcowej nocy, byłam zaledwie rośliną, złamaną różą, która potrzebowała miłości. Ty jedna okazałaś mi jej na tyle, że już o nic nie musiałam się martwić. Pomogłaś mi zregenerować moją łodygę, odbudować fundament, na którym postawiłam całe życie. Dałaś mi szczęście, o które nigdy bym samej siebie nie posądziła.
  Podarowałaś mi to w zamian za odrobinę czułości i uwagi. Lecz nie wiedziałaś, że tak naprawdę moja postać skrywa egoistkę, która z każdą chwilą pragnie więcej.
  To, co powiedziałam Nobu, było prawdą. Pozwalałam ci biegać luzem jedynie we własnym ogródku, trzymając cię na uwięzi jak psa. Między innymi dlatego zaczęłam nazywać cię Hachiko. Bo uważałam cię za kogoś, kogo mogę mieć na własność. Za coś, czego nikt mi nie odbierze. Zachowywałam się tak, jakbyś była rzeczą, z którą mogę robić, co tylko chcę. Jednego dnia potrafiłam popierać twoje decyzje, dotyczące tkwienia w chorym związku z Takumim, innego zagrzewając cię do zostawienia go dla Nobu.
  Od zawsze jedynym, czego tak naprawdę chciałam, było bycie z tobą. Kochałam cię tak, jakbyś była moją pierwszą miłością. Uczucia, jakie we mnie obudziłaś, były wspanialsze niż cokolwiek na tym świecie.
  Gdybym tylko mogła, wróciłabym do momentu, w którym się poznałyśmy. Doprowadziłabym do tego, byś nigdy nie musiała wybierać między dwójką sławnych muzyków, którzy wcześniej byli dla ciebie jedynie niedoścignionym marzeniem. Postarałabym się o to, żeby nikt nie skrzywdził cię tak, jak ja. A na końcu ponownie bym cię opuściła, nie chcąc dopuścić do nawrotów mojego egoizmu.
  Przepraszam, że to się nigdy nie stanie.
  Przepraszam, że nie potrafię spełnić żadnego z twoich marzeń.
  Przepraszam, że nie dotrzymałam złożonej ci obietnicy.
  Wybaczysz mi, jeśli powiem ci, że mi na tobie zależy? Czy na nowo mi zaufasz, kiedy przysięgnę ci się zmienić? Czy pozwolisz, bym mogła po raz kolejny posmakować samotności, zostawiając cię na kilka krótkich momentów, by wszystko poukładać? Czy potem wpuścisz mnie do naszego mieszkania, przyznając, że czekałaś na mnie od dłuższego czasu?
  Hachi... Co jeszcze mogę ci powiedzieć, byś to ty spróbowała cofnąć czas i naprawić za nas obie błędy, które popełniłyśmy?

Rozdział XII

  Schodzę ze sceny, gdy gasną ostatnie reflektory. Próba dobiega końca, a ja nie mogę się doczekać, kiedy znajdę się w ciepłym domu.
  Mimo że jest dopiero jesień, na dworze już panuje ujemna temperatura, przez co ludzie zaczynają ogrzewać swoje mieszkania na wszelkie możliwe sposoby. Na szczęście nie muszę się tym martwić. Może i nie mieszkam w apartamencie, jak większość znanych muzyków, lecz małe mieszkanie na obrzeżach miasta całkowicie mi wystarcza. Zresztą, to i tak nieistotna rzecz w porównaniu do tego, kto w nim na mnie czeka.
  Czy to dziwne, że od niedawna stawiam go na równi z tobą?
  Uśmiecham się, widząc na korytarzu drobną postać. Podchodzę do dziewczynki. Dziecko podbiega do mnie, a ja klękam w ten sposób, by mogło swobodnie mnie przytulić.
- Ciocia! - piszczy, obejmując mnie mocniej i całując w policzek. Głaskam je po głowie, po czym wstaję.
  Drzwi łazienki otwierają się, a z pomieszczenia wyłania się YooKyo.
- Dawno się nie widziałyśmy - stwierdza, podchodząc bliżej i obdarowując mnie kolejnym przytuleniem.
  Chcąc, nie chcąc, muszę się z nią zgodzić. Od pół roku jedyny kontakt, jaki ze sobą utrzymujemy, to smsy i maile. Już od dłuższego czasu miałam nadzieję się z nią spotkać, a to, że zrobiła mi niespodziankę w postaci własnych odwiedzin, niezmiernie mnie cieszy.
  Po krótkiej rozmowie musimy opuścić budynek wytwórni. Naszym celem staje się pobliska kawiarenka, w której podają naprawdę wyśmienitą latte. Dodatkowym plusem jest to, że rzadko można się tam natknąć na moich fanów.
  Obie składamy zamówienia, a SaeKim - córka brunetki - siada tuż obok swojej mamy, czekając na czekoladowe ciastka.
  Przez kilka minut siedzimy w ciszy i wypatrujemy kelnerki. Pojawia się wraz z kawą oraz deserem.
- Nie sądziłam, że w Tokio jest tak cudownie - przyznaje Kwon, uporczywie unikając mojego wzroku. - Cieszę się, że wybrałaś takie, a nie inne miejsce na przeprowadzkę.
  Dokładnie się jej przyglądam, czując, iż coś jest nie tak. Nie chcę jej niepokoić, dlatego udaję, że tego nie zauważam i kontynuuję konwersację.
- Również tak myślę - odpowiadam i upijam łyk napoju. - Powiedz, co słychać u moich ulubieńców?
  Dziewczyna bez chwili zastanowienia zaczyna opowiadać o tym, jak spędza każdy dzień z osobami, które niegdyś były dla mnie tak ważne... Słowa, które wypowiada, sprawiają, że czuję się, jakbym żyła razem z nim, jakbym nigdy nie zostawiła ich w tyle, daleko za sobą. Z przyjemnością obserwuję, jak jej oczy zmieniają się w dwie płonące iskry pełne ekscytacji. Wsłuchuję się uważnie w każde zdanie, byle tylko wiedzieć, czy wszystko jest z nimi w porządku. Wydaje z siebie różne dźwięki, reagując na to, co mówi YooKyo. To umieram ze śmiechu, wyobrażając sobie NamJoona w spódniczce, to jestem bliska płaczu z powodu kolejnego zawodu miłosnego HoSeoka.
  Gdy na dwór wkradają się mroki nocy, a na niebie błyszczą pierwsze gwiazdy, my wychodzimy z kawiarni. Siedziałyśmy tam zdecydowanie zbyt długo.
- Pupa mi zdrętwiała - żali się Kyo, masując obolałe mięśnie. Zaczynam się śmiać.
  Dlaczego nadal potrafię wykonywać tą czynność, skoro mojego największego powodu do szczęścia już dawno nie ma?
  Wracam myślami do obecnej chwili, nie dając po sobie poznać, że znów nachodzą mnie wspomnienia.
- Powiedz, YooKyo... - zagajam, byle tylko nie myśleć o przeszłości. - Co tak naprawdę cię tu sprowadza?
  Zapytana wzdycha, próbując zamaskować zmartwienie.
- Przecież już tłumaczyłam, że siostrzenica za tobą tęskniła - odzywa się przepełnionym zdenerwowaniem tonem.
- Myślisz, że jestem na tyle naiwna, by uwierzyć w to, że przejechałaś taki kawał drogi tylko po to, żeby móc się ze mną zobaczyć? - unoszę lewą brew w geście lekkiego poirytowania.
  Brunetka zwalnia kroku, biorąc głęboki oddech.
- Ja i Jungkook... Pokłóciliśmy się - przyznaje, patrząc w ziemię pod sobą.
  Kręcę głową, a kąciki moich ust delikatnie się podwijają.
- To nie jest powód. Przecież nie przyjeżdżasz do mnie po każdej waszej kłótni - wiem, że coś jest na rzeczy, jednak nadal nie wiem co.
  Ku mojemu zdziwieniu, brunetka zatrzymuje się i przytakuje. Marszczę czoło.
- Tylko, że ta kłótnia była o ciebie - dopowiada. Mam wrażenie, że temperatura działa na mnie od wewnątrz, powoli zamrażając wszystkie żywe komórki.
  Miał się nigdy nie dowiedzieć. Miał być świadom, że jestem gdzieś, zupełnie sama, pozbawiona wszelkiego pojęcia o jego dotychczasowym życiu. Miał myśleć, że już nie ma dla mnie miejsca w gronie jego rodziny.
- P-powiedziałaś mu? - jąkam się. Tęczówki i źrenice rozszerzają mi się ze zdziwienia. Do oczu napływają mi łzy.
- Sam się domyślił, że coś jest nie tak - intensywnie się we mnie wpatruje, wiercąc dziurę w mojej głowie. - LeeNa... Kiedy zrozumiesz, że on nie jest dzieckiem?
  Zwalniam uścisk dłoni, upuszczając torbę na ziemię. Chciałabym, by grawitacja chociaż na moment przestała działać. Może wtedy łzy skończyłyby uderzać o podmokły grunt pode mną.
______________________________________________________________

Przepraszam, że tak długo zwlekałam, ale zupełnie zapomniałam o dodaniu rozdziału.
Mam nadzieję, że się podobał. Mile widziane komentarze ^^