środa, 24 sierpnia 2016

Rozdział XV

  Nie wiem, jak znalazłam się w domu. Nie wiem, co robiłam jeszcze pięć minut temu. Nie wiem, kim jestem. Nic nie wiem.
  Jedynym uczuciem, jakie mnie wypełnia, jest żal. Przejmuje kontrolę nad moim rozumem. Czuję, jak do głowy napływają mi wspomnienia, boleśnie przypominając o wydarzeniach minionych lat.

  Jesień. Szaleńczy bieg. Krzyki. Wzajemne tarcie dwóch samochodów. Krew. Kości.

  Lato. Sypki ryż we włosach. Miętowa suknia ślubna ozdobiona mnóstwem kamieni szlachetnych. Fałszywe uśmiechy. Kamery śledzące każdy ruch.

  Wiosna. Marmurowe schody. Stukot szpilek. Pożegnalne ukłony. Ukrywane zadowolenie zgromadzonych.

  Zima. Miękkie siedzenia w pociągu. Bilet spoczywający na kolanach.

- Przestań! - do rzeczywistości przywraca mnie mój własny głos, przepełniony strachem. Łzy rozmazują mi obraz. Duszę się.

  Nagłe uczucie ciepła rozlewa się po moim ciele, każąc otworzyć mi oczy. Otoczenie jest coraz wyraźniejsze. Pierwszą rzeczą, jaką dostrzegam, jest zmartwiona twarz YooKyo.

  Głęboko oddycham. W ustach wyczuwam metaliczny posmak krwi. Przepocona koszulka przykleja się do mojego ciała.

  Obok swojego ucha słyszę ciche westchnięcie. Spoglądam na osobę, która trzyma mnie w ramionach. Brązowe włosy opadają mu na czoło. Mimowolnie odgarniam je ręką, by móc ujrzeć piękne, ciemnobrązowe tęczówki, wpatrujące się we mnie z politowaniem.

  Mężczyzna wstaje z podłogi i, niosąc mnie na rękach, zanosi do pokoju. Kładzie mnie na łóżku, składa delikatny pocałunek na moim czole, po czym okrywa mnie kołdrą i wychodzi z pomieszczenia. Zamykam powieki. Czuję ogromne zmęczenie, dlatego pozwalam powiekom opaść i ukryć świat przed moimi oczami. Pogrążam się we śnie, nie będąc już niepokojoną przez koszmary przeszłości.

                                                                          ***

  Wracam do salonu, gdzie nadal przebywa Kwon. Nie sądziłem, że przyjedzie, w dodatku z dzieckiem, ale, nie chcąc być niemiłym, zaprosiłem ją do mieszkania.

  Pojechałem po LeeNę, bo naprawdę się martwiłem. Nie wracała do domu, mimo iż próba miała skończyć się o szesnastej. Kiedy nie zastałem jej w wytwórni, byłem bliski paniki. Nigdy bym się do tego nie przyznał, ale bałem się, że zwyczajnie ucieknie. Jeśli była gotowa samotnie wybrać się do Tokio, mogła zdobyć się na wszystko.

- Nie sądziłam, że jest z nią aż tak źle - szepcze brunetka, nie mogąc wyjść z szoku, spowodowanego zachowaniem przyjaciółki. Zapewne nie była świadkiem jej poprzednich ataków, które były o wiele gorsze.

- Uwierz mi, bywało gorzej - patrzy na mnie ze zdziwieniem. Nerwowo bawi się palcami. - Wiem, że to dla ciebie dziwne, ale ja już do tego przywykłem. Myślisz, że dlaczego pojechałem za nią aż tutaj? - uśmiecham się półgębkiem, po czym siadam na kanapie.

- Więc to dlatego przyjechała do Tokio. Prawda? - spuszcza głowę, widząc moje przytaknięcie. - Co ze mnie za przyjaciółka? Nie potrafię nawet dochować tajemnicy, nie wspominając o pomocy. Nie ma mnie przy niej, gdy ona tego potrzebuje. Tak, jak nie było mnie przez całe pięć lat. Pieprzona duma! - mówi, zalewając się łzami.

  Nienawidzę łez, ale nie wypada, bym jej przerywał, czy ją pocieszał. To nie moja działka. Moim zadaniem jest jedynie zająć się Jeon.

  Dziewczyna dochodzi do siebie i ociera łzy. Uczucie ulgi opanowuje moje, do tej pory ściśnięte, gardło. Nie wytrzymałbym, gdybym musiał zająć się i nią.

  Mija kilka chwil. Zaczynamy rozmawiać. Szczerze i o wszystkim. Wiem, że potrzebuje tego nie tylko YooKyo, ale i ja.

  Upływ czasu jest dla nas wyjątkowo niekorzystny. Kończę naszą konwersację, widząc, iż zegar pokazuje czwartą nad ranem.

- Mimo wszystko... Cieszę się, że LeeNa wybrała ciebie. Dobranoc - Kwon macha ręką na odchodne, ziewając i udając się do sypialni.

  Upewniam się, że dotarła do wyznaczonego pokoju, samemu przygotowując się do pracy.

  Standardowo wypijam kawę, po czym włączam telewizor w celu obejrzenia najświeższych wiadomości. Po porannej rutynie zaglądam do łazienki, decydując się na szybki prysznic. Przebieram się w czarne spodnie i koszulę, spryskuję się perfumem, a następnie ostatni raz sprawdzam, czy aby na pewno dziewczyny śpią.

  Widząc brunetkę przytuloną do jedynej córki, wzdycham. Dziecko byłoby ziszczeniem moich najskrytszych marzeń, jednak nie chcę narazić LeeNy na niepotrzebny stres. Wystarczająco w życiu przeżyła, by dokładać jej wrażeń.

  Zresztą... Ona też jest jak dziecko. Trzeba się nią zajmować, mieć ją na oku i poświęcać jej większość uwagi. Jak na razie muszę zadowolić się właśnie tym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz