poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Rozdział XII

  Schodzę ze sceny, gdy gasną ostatnie reflektory. Próba dobiega końca, a ja nie mogę się doczekać, kiedy znajdę się w ciepłym domu.
  Mimo że jest dopiero jesień, na dworze już panuje ujemna temperatura, przez co ludzie zaczynają ogrzewać swoje mieszkania na wszelkie możliwe sposoby. Na szczęście nie muszę się tym martwić. Może i nie mieszkam w apartamencie, jak większość znanych muzyków, lecz małe mieszkanie na obrzeżach miasta całkowicie mi wystarcza. Zresztą, to i tak nieistotna rzecz w porównaniu do tego, kto w nim na mnie czeka.
  Czy to dziwne, że od niedawna stawiam go na równi z tobą?
  Uśmiecham się, widząc na korytarzu drobną postać. Podchodzę do dziewczynki. Dziecko podbiega do mnie, a ja klękam w ten sposób, by mogło swobodnie mnie przytulić.
- Ciocia! - piszczy, obejmując mnie mocniej i całując w policzek. Głaskam je po głowie, po czym wstaję.
  Drzwi łazienki otwierają się, a z pomieszczenia wyłania się YooKyo.
- Dawno się nie widziałyśmy - stwierdza, podchodząc bliżej i obdarowując mnie kolejnym przytuleniem.
  Chcąc, nie chcąc, muszę się z nią zgodzić. Od pół roku jedyny kontakt, jaki ze sobą utrzymujemy, to smsy i maile. Już od dłuższego czasu miałam nadzieję się z nią spotkać, a to, że zrobiła mi niespodziankę w postaci własnych odwiedzin, niezmiernie mnie cieszy.
  Po krótkiej rozmowie musimy opuścić budynek wytwórni. Naszym celem staje się pobliska kawiarenka, w której podają naprawdę wyśmienitą latte. Dodatkowym plusem jest to, że rzadko można się tam natknąć na moich fanów.
  Obie składamy zamówienia, a SaeKim - córka brunetki - siada tuż obok swojej mamy, czekając na czekoladowe ciastka.
  Przez kilka minut siedzimy w ciszy i wypatrujemy kelnerki. Pojawia się wraz z kawą oraz deserem.
- Nie sądziłam, że w Tokio jest tak cudownie - przyznaje Kwon, uporczywie unikając mojego wzroku. - Cieszę się, że wybrałaś takie, a nie inne miejsce na przeprowadzkę.
  Dokładnie się jej przyglądam, czując, iż coś jest nie tak. Nie chcę jej niepokoić, dlatego udaję, że tego nie zauważam i kontynuuję konwersację.
- Również tak myślę - odpowiadam i upijam łyk napoju. - Powiedz, co słychać u moich ulubieńców?
  Dziewczyna bez chwili zastanowienia zaczyna opowiadać o tym, jak spędza każdy dzień z osobami, które niegdyś były dla mnie tak ważne... Słowa, które wypowiada, sprawiają, że czuję się, jakbym żyła razem z nim, jakbym nigdy nie zostawiła ich w tyle, daleko za sobą. Z przyjemnością obserwuję, jak jej oczy zmieniają się w dwie płonące iskry pełne ekscytacji. Wsłuchuję się uważnie w każde zdanie, byle tylko wiedzieć, czy wszystko jest z nimi w porządku. Wydaje z siebie różne dźwięki, reagując na to, co mówi YooKyo. To umieram ze śmiechu, wyobrażając sobie NamJoona w spódniczce, to jestem bliska płaczu z powodu kolejnego zawodu miłosnego HoSeoka.
  Gdy na dwór wkradają się mroki nocy, a na niebie błyszczą pierwsze gwiazdy, my wychodzimy z kawiarni. Siedziałyśmy tam zdecydowanie zbyt długo.
- Pupa mi zdrętwiała - żali się Kyo, masując obolałe mięśnie. Zaczynam się śmiać.
  Dlaczego nadal potrafię wykonywać tą czynność, skoro mojego największego powodu do szczęścia już dawno nie ma?
  Wracam myślami do obecnej chwili, nie dając po sobie poznać, że znów nachodzą mnie wspomnienia.
- Powiedz, YooKyo... - zagajam, byle tylko nie myśleć o przeszłości. - Co tak naprawdę cię tu sprowadza?
  Zapytana wzdycha, próbując zamaskować zmartwienie.
- Przecież już tłumaczyłam, że siostrzenica za tobą tęskniła - odzywa się przepełnionym zdenerwowaniem tonem.
- Myślisz, że jestem na tyle naiwna, by uwierzyć w to, że przejechałaś taki kawał drogi tylko po to, żeby móc się ze mną zobaczyć? - unoszę lewą brew w geście lekkiego poirytowania.
  Brunetka zwalnia kroku, biorąc głęboki oddech.
- Ja i Jungkook... Pokłóciliśmy się - przyznaje, patrząc w ziemię pod sobą.
  Kręcę głową, a kąciki moich ust delikatnie się podwijają.
- To nie jest powód. Przecież nie przyjeżdżasz do mnie po każdej waszej kłótni - wiem, że coś jest na rzeczy, jednak nadal nie wiem co.
  Ku mojemu zdziwieniu, brunetka zatrzymuje się i przytakuje. Marszczę czoło.
- Tylko, że ta kłótnia była o ciebie - dopowiada. Mam wrażenie, że temperatura działa na mnie od wewnątrz, powoli zamrażając wszystkie żywe komórki.
  Miał się nigdy nie dowiedzieć. Miał być świadom, że jestem gdzieś, zupełnie sama, pozbawiona wszelkiego pojęcia o jego dotychczasowym życiu. Miał myśleć, że już nie ma dla mnie miejsca w gronie jego rodziny.
- P-powiedziałaś mu? - jąkam się. Tęczówki i źrenice rozszerzają mi się ze zdziwienia. Do oczu napływają mi łzy.
- Sam się domyślił, że coś jest nie tak - intensywnie się we mnie wpatruje, wiercąc dziurę w mojej głowie. - LeeNa... Kiedy zrozumiesz, że on nie jest dzieckiem?
  Zwalniam uścisk dłoni, upuszczając torbę na ziemię. Chciałabym, by grawitacja chociaż na moment przestała działać. Może wtedy łzy skończyłyby uderzać o podmokły grunt pode mną.
______________________________________________________________

Przepraszam, że tak długo zwlekałam, ale zupełnie zapomniałam o dodaniu rozdziału.
Mam nadzieję, że się podobał. Mile widziane komentarze ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz