niedziela, 5 czerwca 2016

Rozdział VII

Anyeong~


Mianhae. Obiecałam samej sobie, że dodam w piątek, ale byłam tak pochłonięta treningiem, że zupełnie zapomniałam ;-;
LeeNa
PS: Gdy przekopiowuję rozdziały z OpenOffice'a, ucina mi akapity, dlatego wybaczcie ich brak.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


W każdym razie, mam nadzieję, że nowy rozdział wam się spodoba. Chciałabym poznać waszą opinię w komentarzach :)





Zapukałam do drzwi, sądząc, że chłopcy wrócili ze spaceru. Nie myliłam się, bo po chwili otworzył mi Jungkook.

- Hej. Gdzie byłaś? - poszłam za nim do salonu, gdzie znajdowała się cała reszta zespołu.

- Mówiłam już, że musiałam coś załatwić. Nic wielkiego, chciałam tylko powiedzieć szefowej, że nie będzie mnie w pracy przez dwa dni – usiadłam na kanapie, tuż obok Jimina. Przeciągnęłam się i ziewnęłam. - Jestem strasznie zmęczona, wybaczcie, ale pójdę się położyć.

- Bez kolacji? - zmartwił się Jin.

- Jadłam na mieście – machnęłam ręką i udałam się do kuchni, skąd wzięłam sok porzeczkowy i szklankę. W drodze do swojego pokoju nalałam go trochę do naczynia i upiłam kilka łyków.

- LeeNa, wszystko okej? - zapytał Cookie, a ja spojrzałam na niego z niezrozumieniem.

- Tak, czemu coś miałoby być nie tak?

- Ty nigdy nie pijesz soku porzeczkowego...

- Ostatnio zmieniłam gusta – westchnęłam, przypomniawszy sobie wydarzenia tamtego dnia. Częściowo przystałam na układ Luhana, ale tylko i wyłącznie ze względu na to, co miał do zaoferowania. Bynajmniej łudziłam się, że tak jest. - Naprawdę przepraszam, ale jestem teraz zbyt zmęczona na cokolwiek. Poradzicie sobie beze mnie?

- Nie – stwierdzili chórem chłopcy, na co ja uśmiechnęłam się półgębkiem.

- Przykro mi, ale musicie. Dobranoc – chciałam iść spać, żeby następnego dnia wstać wypoczęta i ze świeżym umysłem.

- A buziak na dobranoc? - zaświergotał Hobi.

Podeszłam do niego i delikatnie cmoknęłam jego prawy policzek. To samo uczyniłam z ChimChimem oraz Taehyungiem. W akcie dobroci przytuliłam swojego brata, który nie mógł wyjść z szoku spowodowanego moim zachowaniem.

- Brałaś coś? - dopytywał, przykładając rękę do mojego czoła i sprawdzając temperaturę.

- To tylko... - chciałam powiedzieć miłość, ale ugryzłam się w język. Chyba za bardzo wczułam się w klimat panujący dookoła mnie.

- Poczekaj... Czy to męskie perfumy? - powąchał moją koszulkę. Gwałtownie się od niego odsunęłam.

- Nieważne – ucięłam temat i weszłam do swojego pokoju. Przebrałam się w białą koszulkę i ciemnozielone spodnie przed kolano. Rzuciłam się na łóżko. Ostatnim, co usłyszałam, była krótka wymiana zdań między Parkiem i Jungiem:

- Nawet nie jesteśmy razem, a już mnie zdradza.

- Ona w ten sposób zdradza nas wszystkich!

Towarzyszył jej niepohamowany śmiech, jednak moje uszy nie zdołały go uchwycić, bo już dawno znajdowałam się w objęciach snu...

Uchyliłam powieki i nimi zamrugałam, żeby przyzwyczaić się do jasności. W zasadzie jedynym źródłem światła była mała lampka stojąca na biurku. Zauważyłam zarys jakiejś postaci, która siedziała przy stoliku i zawzięcie pisała coś w zeszycie. Uniosłam się na łokciach i rozejrzałam się po pokoju. Nadal byłam lekko zdezorientowana, lecz dotarło do mnie, że musi być naprawdę późno. Obok mnie spał HoSeok, wtulony w poduszkę. Wyglądało na to, że tym razem znalazł inny obiekt ślinienia. Najpierw ściana, później poduszka... Byłam ciekawa, co będzie następne, chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że może się to źle skończyć dla moich mebli. Moją uwagę przykuł poruszający się na ścianie cień.

- Widzę, że się obudziłaś – wyszeptał Suga tak, by nikogo nie obudzić. Przytaknęłam i popatrzyłam na kanapę. Spoczywał na niej Rap Monster, który trzymał w dłoniach telefon i sprawiał wrażenie zaczytanego w jakimś tekście. Prawda była taka, że on również usnął.

- Co robisz? - zapytałam, podnosząc się z posłania. Podeszłam bliżej chłopaka i zaglądnęłam mu przez ramię. Kartki, jakie zdołałam zauważyć, były zapisane tyloma linijkami tekstu, że, gdyby przepisać je na komputer, zajmowałyby około trzech stron A4.

- Pracuję nad nową piosenką – westchnął, przecierając oczy pięściami.

- Nie możesz jeden raz iść spać wcześnej i zwyczajnie wstać rano wypoczętym?

- Nie umiem prowadzić takiego trybu życia – odparł, po czym wrócił do kreślenia słów na papierze.

- Kiedyś też tak miałam, lecz gdy podjęłam pracę w hotelu, wszystko się zmieniło – przysunęłam drugie krzesło do biurka i na nim usiadłam.

- Przepraszam, że tak prosto z mostu, ale... Dlaczego pracujesz? W końcu Jungkook też zarabia. I to niemałe sumy – zadał pytanie, które niegdyś spędzało mi sen z powiek. Nie znałam go zbyt długo, jednak stwierdziłam, że mogę mu zaufać.

- Wiem o tym, ale gdybym zostawiła sprawy finansowe na jego barkach, bałabym się, że załamie się pod ich ciężarem. Wolę sama zapracować na siebie, a co on zrobi z częścią pieniędzy, które dostaje, naprawdę mnie nie interesuje. Chyba, że zacząłby wydawać je na używki. Musi nauczyć się odpowiedzialności, bo inaczej nigdy nie podejdzie do życia poważnie – skończyłam swój wywód i przeciągle ziewnęłam.

- Gdy byliśmy jeszcze zwykłą gromadą nieznających się chłopaków, opowiadaliśmy coś o sobie, żeby się lepiej poznać. Wtedy twój brat wyznał, że brakuje mu matki, ale ma wspaniałą rodzinę i za nic by jej nie oddał. Póżniej zmarł wasz ojciec i przyznam, że podziwiałem go za to, że się nie poddał i dalej ciężko pracował na nasz wspólny sukces, zamiast się załamać.

Wzruszyłam się, gdy YoonGi wypowiedział te słowa. Cookie nigdy by się do tego nie przyznał, ale bywał nie tylko słodki i uroczy. Potrafił stać się dojrzałym nastolatkiem, jeśli w grę wchodziło coś ważnego, co udowadniało, że moje reprymendy i uwagi na coś się przydawały.

- Mam nadzieję, że pozostanie taki, jaki jest. Wiem, że prędzej czy później zajdą w nim jakieś zmiany, lecz chciałabym, żeby nigdy nie porzucił swoich marzeń. Ja to zrobiłam i teraz bardzo tego żałuję – omal się nie rozkleiłam pod wpływem wspomnień. Jednakże tamten nostalgiczny moment przerwało głośne chrapanie, wydobywające się z ust J-Hope'a.

Oboje z brązowowłosym zachichotaliśmy.

- Idę spać dalej. Nie wiem, jak ty wytrzymujesz na nogach po tylu bezsennych godzinach, ale ja na pewno ci w tym nie pomogę.

- Okej. W sumie ja też się już położę. Jutro z samego rana muszę jechać do wytwórni, żeby przejrzeć jakieś papiery – Suga wstał i rozprostował ręce, strzelając kościami.

- W czasie urlopu też zajmujecie się takimi rzeczami? - zdziwiłam się tym nieco, bo mój brat nigdy nie wspominał o czymś takim.

- Tajemnica naszego zawodu jest prosta – tak naprawdę nigdy nie mamy wolnego – chłopak wzruszył ramionami. Położyłam się na łóżku i zawinęłam w kołdrę, robiąc odrobinę więcej pustego miejsca, które po chwili zajął. - Dobranoc.

- Dobranoc – odpowiedziałam i zamknęłam oczy, czując, jak moje powieki stają się coraz cięższe.

Słońce nie zdążyło wyjrzeć zza chmur, a ja już męczyłam się z przygotowaniem zdatnego do spożycia posiłku. Z lodówki wyciągnęłam ser, który pokroiłam w plastry, wyglądem bardziej przypominające paski i wstążki, natomiast z koszyka pełnego warzyw wyjęłam pomidory. Umyłam je, a następnie przekroiłam każdy na osiem części. Otworzyłam śmietanę. Wlałam ją do białej, porcelanowej miski. Dodałam wcześniej pokrojone warzywa i dokładnie wymieszałam. Kiedy śmietana nabrała jasnoróżowej barwy, przyprawiłam całość odrobiną soli i pieprzu. Odstawiłam miskę z zawartością na bok i postawiłam na blacie duży, czarny talerz. Położyłam na nim kilkanaśice kawałków chleba tostowego, na którym ułożyłam szynkę i potarto-pokrojony ser. Chwilę później śniadanie było gotowe.
Zanim udałam się do pokoju Jungkooka, stwierdziłam, że najpierw obudzę starszych chłopców. Weszłam do swojego pokoju, w którym zastałam do połowy rozebranych chłopców. Na ten widok pisnęłam i zakryłam oczy ręką.

- O! Hej, LeeNa! - krzyknął HoSeok i podszedł do mnie, tuląc mnie do swojego boku. - Dlaczego tak się zasłaniasz?

- Może dlatego, geniuszu, że jesteś półnagi – syknęłam.

- To nic takiego. Nie mów, że nigdy nie widziałaś rozebranego mężczyzny! - szturchnął mnie w bok, a ja poczułam, jak na moje policzki wypływa ognisty rumieniec.

- Nie rób z siebie idioty, Jung – zwrócił mu uwagę Min. Odetchnęłam z ulgą, lecz zamarłam, słysząc ciąg dalszy jego wypowiedzi – Nie widzisz, że to dziewica?

Czarnowłosy zaczął chichotać, jednak mnie nie było do śmiechu.

- Co za kretyni! - wyrzuciłam z siebie. Gwałtownie się odwróciłam i minęłam się w drzwiach z liderem.

- Cześć, mała! - przywitał się ze mną. - Coś się stało? - spytał, zauważając moją zdenerwowaną minę.

- Cześć. Nic ważnego – zbyłam go. - Śniadanie jest gotowe. Jeśli chcesz, to możesz przekazać to swoim przyjaciołom. Ale nie musisz.

- Nie jesteśmy głusi, mała – odezwał się J-Hope.

- Jeszcze raz któryś z was powie do mnie cokolwiek, a na pewno nie dostaniecie nic do jedzenia. Co wy na to? - uśmiechnęłam się chytrze i opuściłam pokój, pozostawiając raperów samych.

Skierowałam swe kroki do salonu. Na kanapie leżał zwinięty w kłębek Jin, przykryty kocem. Lekko pogłaskałam jego ramię, na co on otworzył oczy i się przeciągnął.

- Hej. Śniadanie czeka w kuchni – powiedziałam tylko i poszłam do pokoju Cookiego. Niepewnie uchyliłam drzwi i wychyliłam zza nich głowę. Powąchałam powietrze. Zapach nie był zły, co mogło oznaczać dwie możliwości – albo reszta zespołu w ogóle tam nie przebywała, albo... nie robią takiego bałaganu, jak mi się wydawało. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dostrzegłam trójkę wtulonych w siebie przyjaciół. Słodki widok, przyznaję, ale... co ręka Taehyunga robiła na biodrze mojego brata?

Podeszłam bliżej łóżka i wyciągnęłam rękę w stronę włosów Jungkooka. Nie lubił, gdy ktokolwiek je dotykał, dlatego zawsze, kiedy chciałam go zdenerwować (co, rzecz jasna, uwielbiałam), budziłam go w ten sposób. Jednak tym razem było inaczej. Moją rękę i jego włosy dzieliły milimetry, już prawie odgarnęłam je z jego czoła, gdy nagle... Zostałam przygwożdżona do łóżka. Popatrzyłam w górę, lecz zdołałam dostrzec jedynie czyjś uśmiech, a napastnik został ze mnie zepchnięty.

- Nie dobieraj się do mojej siostry – warknął Cookie. - Bynajmniej nie przy mnie.

- Czy to było dobieranie się? - zapytał podnoszący się z podłogi Jimin.

- Jungkook... Chyba pierwszy raz w życiu muszę przyznać ci całkowitą rację. To nic, że zostałam do tego zmuszona przez incydent sprzed chwili – rozczochrałam jego włosy. - Jak te dzieci szybko rosną – otarłam niewidzialną łzę z kącika oka.

- Noona... Tak właściwie, to po co tu przyszłaś?

- Żeby was poinformować o śniadanku, czekającym w kuchni – klasnęłam w dłonie.

- Sama je zrobiłaś? I nic nie zepsułaś? Nie otrujesz nas? - upewniał się czarnowłosy.

- Dzień bez zgryźliwości to dzień stracony, co?

- A żebyś wiedziała – odgryzł się Jeon.

- Dobra, ubierajcie się i chodźcie, bo reszta pewnie już jest w trakcie jedzenia – pospieszyłam ich i wróciłam do kuchni. Najstarsi chłopcy przygotowywali herbatę, a Rap Mon i Hobi grzecznie czekali na resztę.

- Nareszcie jesteś! - ucieszył się na mój widok SeokJin. - Możesz podać mi herbatę? Szukam, ale nie umiem jej znaleźć...

- Jasne – odparłam, podchodząc do jednej z szafek i otwierając ją. Znalazłam odpowiednie pudełko, które podałam chłopakowi.

- Dzięki – uśmiechnął się z wdzięcznością szatyn, przyjmując opakowanie.

- Nie ma sprawy.

Usiadłam na krześle obok blondyna, który przelotnie na mnie spojrzał. Zauważył, że mam lepszy humor, niż gdy widzieliśmy się przedtem, więc włączył radio. Jak się później okazało, sądził, że nawet jakikolwiek odbiornik może działać mi na nerwy, kiedy jestem nie w sosie.
Właśnie zaczynały się poranne wiadomości. Do naszego małego grona dołączyła reszta BTS. Siedzieliśmy przy jednym stole, jedząc śniadanie i pijąc herbatę. Ni z tego, ni z owego w radiu usłyszeliśmy piskliwy, kobiecy głos:

- To, co Luhan zrobił wczorajszego dnia, wykracza poza wszelkie normy! Jako przedstawicielka jego fanów w Seulu, chciałabym móc porozmawiać z jego manadżerem. Skandalem nie wydaje mi się fakt, że pocałował tę dziewczynę, ale to, że nikt wcześniej nie widział ich razem. Czyżby był to dowód popierający teorię, że nasz idol naprawdę bawi się dziewczynami i z nikim ani niczym się nie liczy?

Nie chciałam dłużej tego słuchać, dlatego przełączyłam stację. Cookie spojrzał na mnie zdziwiony.

- Nie chcesz posłuchać, co takiego zrobił twój bias? Może wcale nie jest taki idealny, za jakiego go uważasz, co?

Przeniosłam wzrok z sałatki pomidorowej na mojego brata.

- Każdy jest inny, ale on na pewno nie jest idealny. Gdyby był idealny, nie byłby człowiekiem, nie uważasz? - powiedziałam, po czym ponownie zajęłam się jedzeniem.

Śniadanie mogłoby minąć w spokojnej atmosferze. Podkreślam – mogłoby. Bo nie minęło. W momencie nakładania przeze mnie tostów na talerze, HoSeok doznał olśnienia, nie pierwszego i nie ostatniego w życiu, ale równie idiotycznego, jak to z sytuacji mającej miejsce w moim pokoju.

- Czyli to jego plakaty trzymasz pod łóżkiem! A ja się zastanawiałem, kto to może być... - westchnął. Nie zorientował się nawet, kiedy ręka YoonGiego wylądowała na jego potylicy.
- Odbiło ci do reszty? Chcesz, żeby nas zagłodziła?

- LeeNa by się na to nie zdobyła! Przecież to wiecznie pogodna, wesoła i miła Żelazna Dziewica! - wszystko byłoby w porządku. Naprawdę. Gdyby nie ostatnie dwa słowa Junga.

- Coś ty powiedział? - podniosłam się z krzesła, mierząc go wzrokiem. - Coś ty, do cholery, powiedział?

- LeeNa, słońce, to nic takiego! - zapierał się brunet. - Nie bierz tego do siebie! Przecież wiesz, że czasem mam napady głupiego humoru!

- To już nie jest głupi humor, mój drogi. To głupota wrodzona. Jeśli myślałeś nad leczeniem, to lepiej przestań, bo już nic ci nie pomoże – usiadłam, nadal będąc wyprowadzoną z równowagi.

- LeeNa, on naprawdę nie chciał tego powiedzieć! - zapewniał brązowowłosy. - Sam myślałem nieraz nad tym, żeby go zabrać do lekarza, ale... Psychiatra sam by musiał iść się leczyć, bo jego już nikt nie ogarnie.

Uniosłam lewą brew i pokręciłam głową. Z mojej prawej strony usłyszałam plask dłoni na czole. NamJoon nie wytrzymał i musiał jakoś zareagować.

- Przepraszam za nich, Lee. To czyste dzieci – wziął uspokajający oddech.

- Zdołałam zauważyć. Jeśli będziesz miał problemy z uporaniem się z nimi, to drzwi do mojego domu zawsze będą otwarte – przybiłam z nim "żółwika". Oboje byliśmy osamotnieni w tym dzikim gąszczu zboczonych myśli chłopaków. W trudnych czasach trzeba znajdować sobie sojuszników.

- I wtedy już nie będziesz Żelazną Dziewicą! - wyszczerzył zęby czarnowłosy psychopata, kończąc posiłek. Mimo wszystko się zaśmiałam. Z nimi nie można było się nudzić. Zdecydowanie.

Leżałam na kanapie, po raz setny przełączając kanał w telewizji. Natknęłam się na jakąś dramę, która zaciekawiła mnie lecącą w tle muzyką. Znałam utwór towarzyszący nadawanej scenie, jednak serial za bardzo mnie wciągnął, bym miała czas na przejmowanie się tym. Miałam szczęście, bo był to dopiero pierwszy odcinek. Opowiadał on historię młodego koreańczyka, który był zakochany po uszy w swojej najlepszej przyjaciółce, jednak nic jej o tym nie mówił, ponieważ ona darzyła uczuciem kogoś innego. Twórcy naprawdę musieli się nad tym napracować, bo czułam się tak, jakbym to ja była głównym bohaterem. Po kilkunastu minutach oglądania miałam wrażenie, jakby polizał mnie pies – tak mokre były moje policzki. Sięgnęłam ręką po chusteczki i otarłam twarz. Usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi prowadzące do mojego pokoju. Po chwili poczułam, jak przybysz siada obok mnie.

- Co oglądasz? - zaczął rozmowę J-Hope, lecz szybko zauważył, że mam oczy pełne łez. - Hej, co się stało? Dlaczego płaczesz? Chyba nie zraniłem cię swoimi żartami aż tak bardzo, prawda? LeeNa, powiedz, że to tylko przez ten głupi serial, błagam! - złapał mnie za ramiona i mną potrząsnął.

- Oczywiście, że to tylko przez film. Przecież nie płakałabym z powodu nazwania mnie dziewicą... - przekręciłam oczami i pacnęłam chłopaka w ramię.

- Za co to było? - obruszył się.

- Za naśmiewanie się ze mnie – odpowiedziałam i uderzyłam po raz kolejny. - To za tarmoszenie mną chwilę temu. - dodałam i ponowiłam czynność.

- A to?

- A to było na przyszłość – pokazałam mu język.

- Tak się nie robi! Rozumiem, gdybyś dała mi buziaka, albo mnie przytuliła, ale żeby bić? Nie wiem, co ty widzisz w przemocy fizycznej. Zaczynam się ciebie bać – nie pozostał mi dłużny w docinkach. Dla zobrazowania swojego "strachu" przybliżył się do oparcia sofy, i wyrzucił ręce przed siebie w obronnym geście. - Tylko nie bij!

- Nie mogę cię uderzyć – stwierdziłam.

- Dlaczego?

- Bo to by zakrawało o przemoc na zwierzętach, J-Horse – zaczęłam się śmiać i wstałam z wygodnego siedzenia. Uciekłam do pokoju Cookiego, chcąc schować się przed złym, strasznym Hobim. Wkroczyłam do pomieszczenia i czmychnęłam pod biurko.

- Co ty wyprawiasz? - zmarszczył brwi Jungkook, ale ja jedynie zbyłam go machnięciem ręki. Do pokoju wpadł brunet, rozglądając się w poszukiwaniu mojej osoby. Gdy uchwycił mnie wzrokiem, jak najszybciej wydostałam się spod stolika i stanęłam za Jiminem.

- On mnie prześladuje! - pokazałam palcem na goniącego mnie chłopaka. - Zrób coś, Jiminnie!

- Zdradzasz mnie, więc dlaczego mam ci pomagać? - rudowłosy skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na mnie wyczekująco.

- Dlatego, że jesteśmy umówieni na randkę, a ty chcesz, żebym dotarła na nią w jednym kawałku? - zrobiłam minę z serii "zbity psiak" z nadzieją, że to go przekona. Odwrócił się w stronę starszego członka zespołu i zadał mu pytanie:

- Chcesz jeszcze dziś wylądować w szpitalu w wyniku obrażeń? Bo trochę ci się tego nazbierało.

- Jedyną osobą nadającą się do szpitala, jest LeeNa! Ona mnie uderzyła! Zrób coś, TaeTae! - zwrócił się do kosmity, przedrzeźniając mnie.

Różowowłosy spoglądnął na niego i przekrzywił głowę.

- Znajdź sobie dziewczynę. Niech ona cię ratuje z opresji – poradził, siadając na kanapie.

- Ale ja potrzebuję pomocy! Teraz! - upierał się brunet, tupiąc nogami. V jedynie wywrócił oczami. - Uratuj mnie! Błagam cię! Chyba nie chcesz, żeby Jimin uszkodził moją piękną twarzyczkę?

- Róbcie, co chcecie, tylko mnie w to nie mieszajcie. Możecie się nawet połamać.

- Idę sobie – stwierdził Jung, unosząc głowę i odwracając się do nas plecami. Chwilę później usłyszeliśmy krzyki z pokoju mieszczącego się naprzeciwko.

Popatrzyłam na Jimina, który również nie wiedział, co działo się w pomieszczeniu. Aby upewnić się, czy ten wariat nie zrobił nikomu krzywdy, przeszłam przez salon i ostrożnie wyjrzałam zza uchylonych drzwi. Poczułam, jak coś ląduje na mojej twarzy. Materiał pachniał moimi perfumami, co równało się z jednym – była to moja ulubiona poduszka. Gdy tylko materiał znalazła się na ziemi, zostałam zbombardowana przez gigantyczną liczbę jaśków, poduszek i innych miękkich ozdób. Przeklinałam się w duchu za słabość do szczegółów, jakimi były między innymi dodatki i wykończenia.

Czy nadal jestem taka sama? Czy dziś również cechuje mnie dbałość o tak nieistotne rzeczy?

5 komentarzy:

  1. Z TĄ ŻELAZNĄ DZIEWICĄ ŻEŚ PRZESADZIŁ, HORSE, JJAAA, CI NIGDY NIE DARUJĘ JUŻ.
    Jestem zmęczona, to nie będzie składne XD
    Bardzo mi się podobało. Bardzo XD Było świetne, i w trakcie czytania musiałam się uspokoić, żeby móc normalnie czytać dalej XD Szczególnie po tych półnagich raperach, mam słabość XD <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało :)
      Następny rozdział jakoś w przyszłym tygodniu, bo ten był długi. Ale tamten jest krótszy, dlatego się już zabieram za pisanie 9 ^^
      Szczerze? Ja też mam słabość do półnagich raperów. Zwłaszcza Sugi <3 ale Hobim czy Rap Monsterem nie pogardzę ;)
      A że tu było ich dwóch... Nie moja wina. A w kolejnych częściach będzie takich sytuacji więcej. O wiele więcej ^~^

      Usuń
    2. Chcesz chyba, żebym naprawdę wylądowała na dziale intensywnej terapii, co? XD

      Usuń
  2. Żelaza Dziewica....nie wiem skąd bierzesz te teksty, ale...uwielbiam je xD
    Powodzenia w dalszym pisaniu i oby pojawiało się więcej takich tekstów, jak ta "Żelazna Dziewica" xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Wiem, wiem... Rozdział dziewiąty będzie dość podobny, także spodziewaj się więcej komentarzy tego typu xD

      Usuń