niedziela, 24 lipca 2016

Until you answer

  Siedzę na drewnianej ławce, znajdującej się tuż przy wnęce obok okna. Na stoliku stoi kubek z resztą herbaty, którą przygotowałam tuż po przyjściu tutaj. Doskonale pamiętam dzień, w którym po raz pierwszy razem tutaj siedziałyśmy, popijąc identyczny napój. Nie przejmowałyśmy się tym, że jedyne, do czego możemy go wlać, to szklanki z truskawkowym wzorem. Szkło mogło być zbyt cienkie i słabe, by utrzymać w sobie gorący napar, jednak okazało się na tyle wytrzymałe, że dotrwało do teraz.
  Bolesny uścisk chwyta mnie za gardło, gdy przypominam sobie chwilę, w której naczynie spoczywające w twoich dłoniach z hukiem rozbiło się o podłogę, pozostawiając na niej odłamki szkła.
  Tamten moment na zawsze wyrył się w moim sercu. W końcu jak mogłabym zapomnieć rozdział mojego życia, który zaważył na przyszłości nas wszystkich?
  Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jestem w stanie przywrócić tamtych chwil, tak szczęśliwych, pełnych radości. Obie byłyśmy wtedy na tyle beztroskie, by sądzić, iż los nas oszczędzi.
  W ciągu tych dziesięciu lat naszej rozłąki zdążyłam się przyzwyczaić do tego, że nikt nie może powstrzymać przeznaczenia, ani przypadku. Sama tego próbowałam, ale skończyło się to gorzej, niż przypuszczałam.
  Nie jestem do końca pewna swoich decyzji. Wybrałam Takumiego nie dlatego, że mógł zapewnić lepszy byt mnie i dziecku, lecz z innego powodu. On jako jedyny potrafił zaakceptować mnie ze wszystkimi kłamstwami, jakim karmiłam świat, z całą moją przebiegłością. Po latach zrozumiałam dlaczego. Bo był taki sami, jak ja.
  Sięgam po uszkodzoną ramkę ze zdjęciem, spoczywającą na stoliku. Pęknieta i zarysowana szybka, odgradzająca mnie od twojego spojrzenia, jest jedyną rzeczą, chroniącą mnie przed wpadnięciem w histerię.
  Możesz się ze mnie śmiać, ale... Wierzę, że nasze spotkanie tamtej mroźnej, marcowej nocy było przeznaczeniem. Od zawsze byłam przesądna. Do dziś się to nie zmieniło.
  Chciałabym wiedzieć, co u ciebie. Pragnę ponownie dzierżyć twoją dłoń w mej ręce, wsłuchując się w twój przepiękny śpiew, przyprawiający mnie o dreszcze.
  Słyszę kroki na korytarzu, a następnie delikatne stukanie w drzwi. Gwałtownie się podnoszę, mając nadzieję, że to ty.
  Zawodzę się, uchylając sosnowe wrota i widząc przed sobą jedynie panią Yamadę. Tą, która tak często narzekała na conocne koncerty i popisy twoich umiejętności, urządzane w łazience, podczas kąpieli, przy otwartym oknie.
  Kobieta jest już stara, jednak i ty pozostałaś w jej pamięci. Co jakiś czas przychodzi do mieszkania i sprawdza, czy... nie zmieniłaś zdania. Czy nie wróciłaś.
  Witam się z nią uprzejmym uśmiechem i wpuszczam ją do środka, zamykając za nią drzwi.
Staruszka zaskakuje mnie, wręczając mi klucz.

- Drogie dziecko... Nie będę już dłużej tu przychodzić. Minęło zbyt wiele lat, bym mogła się łudzić, że zastanę w tym miejscu twoją przyjaciółkę, a widząc i słysząc twoje rozgoryczenie za każdym razem, gdy dowiadujesz się, że nadal nie ma po niej śladu, jedynie samej sobie łamię serce. Tobie też radzę odpuścić. Jesteś jeszcze młoda, masz szansę zapomnieć, wyleczyć wszystkie rany.

  Spuszczam wzrok, zatrzymując spojrzenie na starym linoleum. Wiem, że kobieta ma rację, lecz nie chcę słuchać jej rad.

- Nie zamierzam się poddawać, proszę pani. Tak, jak pani powiedziała, jestem jeszcze młoda. Ona również. Zawsze jest nadzieja. A ran nie da się uleczyć. Można je jedynie zaakceptować, biorąc na siebie odpowiedzialność za własne czyny i ich konsekwencje.

  Yamada podchodzi do mnie i kładzie rękę na moim ramieniu.

- Jesteś już doświadczona, Hachi. Powinnaś wiedzieć, co robisz, dlatego nie będę się wtrącać. Do zobaczenia.

  Po krótkiej wymianie zdań nastąpił czas pożegnania. Intuicja podpowiada mi, że to nasze ostatnie spotkanie.
  Kiedy znów zostaję sama, powracam do rozmyślań o tobie. W tym domu, mieszkaniu 707, wszystko przypomina mi o tobie. Lodówka, którą kupiłyśmy razem w przytulnym sklepiku Mizukoshiego. Zamki w drzwiach prowadzących do naszych pokoi, o które tak się starałaś. Twoje łóżko, w którym nieraz dzieliłaś ze mną sen. Łazienka, będąca świadkiem nie jednej wspólnej kąpieli naszej dwójki. Mój pokój, w którym tak często samotnie przesiadywałam, oczekując twoje powrotu.
  I stolik pod oknem, do którego już nigdy nie dosiądziesz.
  Wiesz, Nana... Nawet teraz moja dusza wykrzykuje twoje imię. I nie przestanie, dopóki jej nie odpowiesz.

2 komentarze:

  1. Uwielbiasz smutne rzeczy, prawda? Lubisz kiedy mam sobie za złe, że czytam takie smutne rzeczy, prawda?
    Aish, nigdy nie nauczę się, by nie czytać takich rzeczy...
    Mimo to, bardzo naprawdę bardzo mi się to spodobało...
    Tyle smutku i bólu w tych kilkunastu zdaniach, miałam ochotę wejść do tego mieszkania i przytulić bohaterkę...
    Co ty ze mną robisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiedziałam, że kogoś wprowadzę w takie emocje... Czuję się zaszczycona, ale i winna. Poniekąd XD
      Cóż, lubię pisać takie rzeczy, bo smutek jest nieodłączną częścią mojego życia, jak i wielu innych ludzi ^^

      Usuń