niedziela, 25 grudnia 2016

Rozdział XX

Mój występ miał zacząć się lada chwila, a ja byłam w totalnej rozsypce. Kompletnie zapomniałam o podkładzie, nie mówiąc o tym, podczas wszelkich prób przypomnienia sobie układu, myliłam najmniejsze kroki. Chciałam stamtąd uciec.
Można powiedzieć, że bycie samolubną skończyło się nie do końca tak, jak planowałam. Nadal pragnęłam wygrać konkurs, lecz kiedy tylko przypominałam sobie ostatnie słowa, jakie wymieniliśmy z Jungkookiem zaledwie poprzedniego dnia, w moich oczach pojawiały się łzy. Stałam się bardzo wrażliwa, odkąd BTS tymczasowo z nami zamieszkali. Od zawsze wiedziałam, że nie należy się do nikogo zbyt łatwo przywiązywać, jednak skutecznie omijałam ten fakt, póki nagle w moim życiu nie zaczęły pojawiać się nowe osoby.
Chłopcy byli wspaniali i utalentowani. Każdy miał swój własny, niepowtarzalny urok. Byli również bardzo zgrani, w końcu znali się i przyjaźnili od ponad czterech lat. Patrząc na nich, miałam pewność, że mój brat jest w dobrych rękach. Zastanawiała mnie pewna rzecz... Dlaczego z tego nie korzystał? Wydawało mi się, że dojrzał i potrafił wyciągnąć prawidłowe wnioski z różnych sytuacji, ale okazało się, iż nadal jest małym, zagubionym i zazdrosnym chłopcem. Żałowałam, że zeszłego wieczoru nie powstrzymałam emocji, że w ogóle przyprowadziłam Luhana do naszego domu. Zdawałam sobie sprawę z tego, jak bardzo tym namieszałam. Z drugiej strony, w jakim celu Kook tak po prostu naskoczył na mnie i blondyna? Byłam od niego starsza, odkąd skończyłam osiem lat, starałam się odciążać rodziców i nim zajmować. Wspierałam go w trudnych chwilach, kiedy indziej dawałam mu porządny ochrzan. Myślałam, że w jakiś sposób mogę stać się kimś, przy kim będzie czuł się bezpiecznie, kimś, przed kim się otworzy i powie prawdę. Czy naprawdę chciałam zbyt wiele, oczekując jedynie... bycia prawdziwą siostrą?
A może to właśnie dlatego Jeon zachowywał się w ten sposób? Czyżbym stała się dla niego kimś na tyle ważnym, by był zazdrosny o byle chłopaka? Czyżbym w jakiś sposób przekroczyła granicę, stawiając go w sytuacji bez wyjścia? Czy to ja byłam powodem, dla którego tak się zachowywał?
Z zamyślenia wyrwała mnie czyjaś ręka, dotykająca mojego ramienia.
- Wszystko w porządku? - zapytał Luhan, uważnie mi się przyglądając. Zdobyłam się na słaby uśmiech i lekkie kiwnięcie głową w odpowiedzi. Nie spodziewałam się po nim, że może być... czuły i troskliwy. Na co dzień sprawiał wrażenie pewnego siebie drania, natomiast w tamtym momencie był zupełnie inną wersją siebie.
- Poradzisz sobie. Wygrasz to i pokażesz im, jak bardzo cię zmieniłem, żeby mieli więcej powodów do nienawidzenia mnie - powiedział, rozluźniając napiętą atmosferę, która wytworzyła się wokół nas.
- Zgoda - odparłam. - Pod warunkiem, że gdzieś ze mną pójdziesz - stwierdziłam, wykorzystując idealną okazję do wyciągnięcia go poza teren hotelu.
Lu jedynie uniósł prawy kącik ust, patrząc mi prosto w oczy. Uwielbiał to robić, jakby droczył się ze mną samym spojrzeniem. Ja też to lubiłam. Miał piękne tęczówki, brązowe z dodatkiem czerni, jak wielu Azjatów, jednak dla mnie były one unikalne. Gdybym mogła, wpatrywałabym się w nie godzinami.
Nawet teraz, siedząc przy kuchennym stole i rozmyślając o przeszłości, chciałabym je zobaczyć. Ponownie ujrzeć w nich cudowne iskierki, zachęcające do igrania z ogniem, jakim było życie z nim. Cieszę się, że choć przez jeden, krótki moment, mogłam mieć go dla siebie. Do teraz jest wspaniałym wspomnieniem, jakie na zawsze pozostanie w mej pamięci. Nigdy nie zapomnę tego, co wydarzyło się pięć lat temu.
Zwłaszcza chwili, w której odpowiedziałam sakramentalne "Tak".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz