niedziela, 25 grudnia 2016

Rozdział XXII

Starałem się opanować łzy, patrząc na Leenę. Jej występ był naprawdę piękny, lecz jako moja siostra od początku była na przegranej pozycji. Nie mogła wygrać.
Nie odzywałem się do niej od kilkunastu godzin. Nie miałem odwagi napisać chociażby głupiego esemesa. Wiedziałem, że jedynie szukałbym wymówek, starając się zwalić winę na stres i pracę. Do sytuacji z poprzedniego dnia mogłoby nie dojść, ale moja głupota musiała wziąć nade mną górę. Skompromitowałem się, raniąc osobę, która tak wiele dla mnie znaczyła.
Byłem zaskoczony pojawieniem się Luhana wraz z nooną, jednak musiałem pogodzić się z tym, że i ona ma prawo normalnie żyć. Powoli zaczynałem uświadamiać sobie, że może zwyczajnie nie zechcieć już ze mną zamieszkać, bo postanowi zostać z blondynem. Szczerze mówiąc, nie zdziwiłbym się, gdyby to zrobiła. Tym razem chciałem, by wiedziała, że sobie poradzę i nie będę robił jej wyrzutów.
Pragnąłem, by z powrotem wróciły do nas szczęśliwe dni, kiedy nasza rodzina była pełna, a Leena nie musiała opiekować się mną i domem, jednocześnie wykonując podstawowe obowiązki. Pragnąłem, by wróciła stara wersja mnie, nie będąca wręcz przeraźliwie zazdrosną osobą, potrafiącą bez skrupułów zarzucić siostrze bycie dziwką.
Jak to mówią, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Mój apetyt nie chciał się skończyć, dlatego zaczynałem karmić się byle ścierwem. Takim, jak zatruwanie życia innym, jak niszczenie marzeń i powodowanie niemiłych zdarzeń.
Swoje wady dostrzegłem za późno, by zmienić przebieg wydarzeń jesieni tamtego roku.
Powiedz, Leena... Czy jest coś, co mogę zrobić, byś mi wybaczyła?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz