niedziela, 25 grudnia 2016

Rozdział XVIII

W tamtym momencie chciałam, by całe zdarzenie sprzed kilkunastu minut nie miało miejsca. Pragnęłam wymazać je z pamięci, tak samo jak łzy, które nie przestawały płynąć.
Wysiadłam z taksówki, będąc podtrzymywaną przez Luhana. Nawet nie wiedziałam, kiedy stał się tak cenną dla mnie osobą. Nie sądziłam, że kiedykolwiek pomyślę o nim inaczej, niż o osobie mogącej zapewnić mi niemałe korzyści. Może to było błędem...
Blondyn otworzył ogromną, metalową bramę, wpisując kod na panelu schowanym w murze. Rozejrzałam się dookoła. Do tej pory byłam tak pochłonięta myślami, że nie zauważyłam, iż znajdujemy się w najbogatszej części Seulu. Za bramą znajdował się wysoki, co najmniej trzydziestopiętrowy budynek. Naszły mnie wątpliwości co do tego, czy chłopak, znajdujący się obok mnie, jest na pewno zdrowy. Sam mieszkał w takiej posiadłości?
Wszystko stało się jasne, kiedy dotarliśmy do wejścia. Za szklanymi, złoto zdobionymi wrotami, widoczny był wielki hol z masą drzwi, wind i schodów. Na szczęście nikogo w nim nie było, poza serdeczną panią siedząca w lobby, która wpuściła nas do środka.
Przez całą drogę do mieszkania Lu zdołałam naliczyć dwanaście przegród i innych rodzajów zabezpieczeń, oraz cztery panele, na których trzeba było obowiązkowo wpisać kod. Nie miałam pojęcia, co to za miejsce, ale byłam pewna, że właściciele bardzo dbają o swoich gości, a także o ich bezpieczeństwo.
Przechodząc przez długie i piękne pomieszczenia, jakich nie mogłam nazwać korytarzami ze względu na ich okazałość, czułam się jak księżniczka. Jednak zamek, do którego miałam trafić, okazał się zdecydowanie lepszy.
Przekroczyliśmy próg mieszkania Luhana równo o pierwszej w nocy. Przeżyłam niemałe zaskoczenie, widząc delikatny nieład, jaki panował w środku. Spodziewałam się idealnie wysprzątanej, nowoczesnej kuchni. Salonu w barwach granatu i bieli, z oddzielnym przejściem do sali z kinem domowym. Sypialni z ogromnym łóżkiem, zajmującym trzy czwarte pokoju. Pokaźnej garderoby z wręcz tysiącami ubrań i dodatków różnych marek. Ogromnej łazienki z jacuzzi lub basenem.
Zastałam tradycyjny, koreański dom, nie różniący się prawie niczym od mojego, za wyjątkiem wielkości. Jedyną rzeczą, jaka nie pasowała do schematu, były elementy chińskiej kultury, pojawiające się na ścianach, zdjęciach, książkach i innych miejscach.
Szczerze powiem, że wolałam zostać przyprowadzoną do mieszkania, które kojarzyło mi się z ciepłem, aniżeli odpicowanego na pokaz skansenu.
- Czuj się jak u siebie - usłyszałam głos blondyna, który, nie zważając na moją obecność, zdjął koszulkę i rzucił ją na oparcie fotela, rozsiadając się na meblu.
- Mógłbyś się ubrać, wiesz? - przewróciłam oczami, siadając na sofie i kładąc torbę na podłodze. Ukradkiem zerknęłam na chłopaka, co nie było dobrym posunięciem. Moje spojrzenie momentalnie zjechało w dół jego twarzy, by po raz kolejny spocząć na jego klatce piersiowej. Szybkim ruchem odwróciłam głowę, by właściciel ciała, w które mogłabym wpatrywać się godzinami, nie zauważył rumieńców na moich policzkach.
- Urocze jest to, w jaki sposób starasz się na mnie nie patrzeć - zaśmiał się Luhan, doprowadzając mnie do jeszcze większego zakłopotania.
Chciałam, żeby beztroskie chwile zdarzały nam się częściej, jednak właśnie wtedy przypomniałam sobie, dlaczego znalazłam się w domu swojego idola. Od razu spoważniałam.
- Nie mów mi, że znów będziesz płakać. Chyba nie chcesz zalać tej wspaniałej kanapy... - westchnął chińczyk, na co zachichotałam. - LeeNa - przybrał poważniejszy ton. Zerknęłam na niego. - Możesz zostać tutaj, ile chcesz, ale pamiętaj, że sprawa z bratem sama się nie rozwiąże. Kiedy tylko będziesz gotowa, pojadę z tobą do waszego mieszkania, żebyście mogli w spokoju porozmawiać i wyjaśnić sobie parę spraw.
Poczułam, jak znów zalewam się łzami. Nie mogłam uwierzyć w to, że zamiast w Jungkooku, znalazłam oparcie w osobie, po której najmniej bym się tego spodziewała.
- Nie płacz, Jeon. Musisz być silna - skwitował Lu, przybliżając się i mnie obejmując. Czując jego ciepło, byłam w stanie pohamować słone krople, lecące ciurkiem z moich oczu.
- Powiedz... - zaczęłam, pociągając nosem. - Czy ja naprawdę jestem dziwką?
Blondyn, słysząc moje słowa, ścisnął mnie mocniej, całując w czubek głowy.
- Oczywiście, że nie. Osoba, która tak reaguje na słowa jakiegoś smarkacza, nawet nie ma prawa zostać nazwana w ten sposób - odrzekł, wtulając głowę w moje włosy. Uniosłam kąciki ust.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek usłyszę takie słowa z jego strony.
_______________________________________________________________
Kolejny rozdział za nami ^^ Napiszcie w komentarzach, co sądzicie i jakie są wasze teorie na temat dziwnych relacji głównej bohaterki z Jungkookiem, Luhanem i Jiminem. Z chęcią przeczytam, co wam siedzi w głowach :>
Do następnego, słoneczka <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz